Po 6 odcinku wymiękłam, na prawdę starałam się oglądać z zaciekawieniem, ale nie udało mi się. Nic się w dramie nie dzieje, a gra Yong-hwa Jung jest bardzo drętwa.
Można powiedzieć, że jak dla mnie po 6 odcinku drama się dopiero zaczyna. :)
Nie wiem jak to zrobiłam, ale jakoś udało mi się przebrnąć przez pierwsze odcinki. I było warto. :)
A ja się zgadzam, odkąd główni bohaterowie zaczęli być razem odcinki zaczęły być trochę o niczym, pomijając oczywiście kwestię przedstawienia.
Za to wszelkie dramaty zostały na szybko wciśnięte do ostatniego odcinka, który mnie zresztą mocno zirytował - ich rozstanie było idiotyczne, ale powrót też - tyle czasu ją od siebie odpychał, po to żeby przy przypadkowym spotkaniu w parku zmienić nagle zdanie, bo tak?
Natomiast muzycznie było znakomicie, w "You're beautiful" podobała mi się tylko jedna piosenka (zresztą jak na serial muzyczny to w ogóle muzyki było tam bardzo mało), tu piosenek było więcej i znacznie lepszych.
Yong-hwa Jung może się podobać albo nie (faktycznie aktorsko był bardzo przeciętny i dosyć drewniany), ale głos ma fenomenalny.