Błąd błędem błędy goni...ale ostatni odcinek wyjątkowo udany.;)
Podobało mi się to pełne radości wesele. Nie jakieś wycackane w mieszkaniu czy pod namiotem. Na ulicy, po meksykańsku, dużo tańca..prawdziwego, spontanicznego..;)
Szczególnie podobało mi się to:
-Skąd przychodzą anioły.? - Juan Miguel do Marichuy na plaży.
-Z nieba.
-To spójrz w górę.
Przez cały odcinek uśmiech nie znikał mi z twarzy.;)
A Wam.?;)
jejku mi tak samo. Ciągle się uśmiechałam :) Był cudowny :) A wesele też świetne :)
Ja uważam, że bardzo dobrze zakończyli telenowelę. Wszechogarniająca radość, miłość, spokój, szczęście:)