Główna bohaterka serialu oraz jej córka nie miały prawa istnieć. Więc cały serial jest bez sensu, daje 6 bo naprawdę dobrze mi się oglądało.
W wypadku umarła prawdziwa córka pani profesor, która nie miała nic wspólnego z matą i córką, które cofnęły się w czasie.
Na tym z grubsza polega science fiction, że dzieją się tam rzeczy, które w prawdziwym świecie nie mogą się wydarzyć.
No ok. Serial mi się naprawdę mocno podobał, ale jednak aż tak nielogiczny paradoks jest trochę rażący. Skoro Varee zginęła w wypadku samochodowym w 1991 roku, to jak w 1992 roku mogła wrócić z przyszłości? Naprawdę mega naciągane, ale serial jako całość bardzo dobry.
Zacytuję wyjaśnienie innej osoby z innego postu "jeżeli Varee i Min to ta sama osoba to Varee nie może mieć innej matki. Matką Varee jest Min która przenosi się do przeszłości i jej „babcia” ją sobie zatrzymuje i zmienia imię z min na Varee. Dziewczynka tam dorasta i potem rodzi dziecko (Min), które znowu się przenosi w czasie, zmienia imię na Varee i rodzi Min. I tak ta pętla czasowa toczy się w nieskończoność. Nie ma ani pierwszej ani ostatniej pętli. Chociaż ciężko to zrozumieć to tak jest poprawnie"
Hmmm jest sobie szczęśliwa rodzinka, niestety w wypadku ginie mąż i córeczka . Zrozpaczona matka buduje maszynę która ma cofnąć czas( tak w skrócie).Niestety eksperyment się nie udaje. Następuje nieznany efekt i z przyszłości zostaje sprowadzona ??? Osoba która nie istnieje.
Nie, z przyszłości zostaje sprowadzona jakaś dziewczynka, którą zrozpaczona matka sobie przywłaszczyła i dała jej na imię Varee. Dorosła Varee nazywa ją mamą bo ta wychowywała ją od 5ego roku życia. Prawdziwa córka zginęła.