Serial bardzo mi się podobał, wciągający i tajemniczy. Nie rozumiem tylko jednego wątku. Zarówno na początku jak i na sam koniec Sonia nazywa Mata imieniem swojego zmarłego syna, co wyraźnie oddziałuje na niego emocjonalnie. Myślałam, że może to Mat tak naprawdę jest jej synem, ale nie zostało to wyjaśnione. Czy ktoś zrozumiał o co z tym chodzi?
A co tu tłumaczyć. Tak sobie radziła ze stratą syna. Dlatego umawiali się co jakiś czas i "odgrywali rodzinę".
Przez tyle lat „udawał” jej syna, że pewnie to już była jakaś cząstka niego samego. On wierzył, że Danny był dobry, więc chciał w jej oczach też być dobry, dla niej się starać, nie rozczarować jej. Zresztą później, gdy zaczyna swój monolog końcowy mówi, że ona w niego wierzyła, dała mu przebaczenie co dało mu siłę. Nie sądzę by był jej synem, był dla niej namiastką tego co straciła.