PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=862677}

Niezwyciężony

Invincible
2021 -
8,3 18 tys. ocen
8,3 10 1 17746
8,0 13 krytyków
Niezwyciężony
powrót do forum serialu Niezwyciężony

To stare przysłowie oznaczające, że nie można oceniać kogoś/czegoś prawdziwej wartości po pozorach (np to czy ktoś jest fajny, miły, godzien zaufania na pierwszy rzut oka) pasuje doskonale do tego tytułu i wielu spośród jego bohaterów. Starałem się być ostrożny pisząc o tym serialu, jego fabule i bohaterach, ale i tak zalecam ostrożność. Jakiś spoiler mógł się przekraść a za komentarze pod nim ręczyć nie mogę.

Co widzimy na pierwszy rzut oka oceniając Invincible? Superbohaterski serial animowany. Adaptacje komiksów o superbohaterach nie mają opinii dojrzałych czy głębokich, podobnie jak kreskówki. W obu wypadkach są to opinie często mylne. Nigdy bardziej niż w przypadku tego show.

Do niedawna świat żył rywalizacją "niedojrzałego" bo często komediowego (za to odnoszącego niebotyczny sukces) MCU z "dojrzałym" bo "mrocznym" DCEU.
To też były pozory. MCU było dojrzalsze bo lepiej napisane i humor niczego w nim nie umniejszał. DCEU było napisane głupio i dziecinnie i nie zmieni tego ciemniejszy filtr obrazu w nim używany ani to, że jego bohaterowie się nie uśmiechali.


Tamtą rywalizację bez trudu wygrało MCU którego do niedawna byłem wielkim fanem (ten świat upadł i już się nie podniesie, po prostu wielu fanów nadal nie widzi objawów i wierzą, że wszystko jest super - ale to obszerny temat i nie ma co go roztrząsać tutaj). Cieszę się, że dzięki Niezwyciężonemu mam czym wypełnić lukę po MCU w swoim sercu/swojej głowie.

Niezwyciężony to póki co 1 sezon. 8 odcinków. Każdy trwa jakieś 40 minut co łącznie daje 320 minut. Niecałe 5 i pół godziny. Tyle co trzy przeciętne filmy (a mniej niż dwie części władcy pierścieni). To bardzo mało czasu zważywszy na to jak dużo udało się w nim zrealizować. A co udało się zrealizować w pierwszym sezonie i jakie są jego najważniejsze atuty?

Pierwszy sezon i to co udało się w nim osiągnąć(przypominam: 8 odcinków po 40 minut, łącznie zaledwie 320 minut materiału):

1) Poznaliśmy świat - Akcja niezwyciężonego toczy się w świecie przypominającym pod wieloma względami świat z ligi sprawiedliwości - nawet istnieje jej odpowiednik w postaci Guardians of the Globe (strażnicy ziemi?) z ichnią wonder woman z domieszką sokolicy (metalowa maczuga) czyli war woman. Mają też swojego batmana (darkwing) czy flasha (red rush). Jest to niezwykle bogaty świat pełen różnego rodzaju kosmitó (najbliżej nas marsjanie), organizacji żądowych, superbohaterów, superłotrów, przeróżnych dziwnych istot nie będących kosmitami (ryboludzie z oceanu, jakaś rasa podziemnych istot króciutko pokazana w epilogu, demony z piekła rodem). Podsumowując - jest to świat niezwykle wręcz bogaty. Samo pokazanie go w czasie jakim dysponował pierwszy sezon jest niesamowite, a przecież przedstawiono też wciągającą fabułę i mnóstwo świetnych postaci.

2) Bohaterowie. Tutaj serial osiągnął jeszcze więcej. Do tego stopnia, że ten punkt muszę podzielić na dwie części a i tak mocno skrócić.

a) Postacie główne
Przede wszystkim jest to rodzina Greysonów. Mark (Invincible) Nolan (Invincible) Debbie (mama Marka). Już w pierwszym odcinku poznajemy ich lepiej niż Clarka Kenta i jego rodzinę w całym toku DCEU. Nolan jest postacią szalenie złożoną i na przestrzeni tego serialu wszyscy będziemy go pewnie bardzo lubić ale jednocześnie pałać do niego rodzajem nienawiści. Jest postacią tragiczną uwięzioną między poczuciem obowiązku a miłością do najbliższych którą czasem boi się okazać, ale niewątpliwie ją czuje. Mark to nastolatek będący synem największego herosa na ziemi. Próbujący mu dorównać a jednocześnie starający się żyć jak zwykły nastolatek, zakochać się i być z kimś szczęśliwym (i uszczęśliwiając tego kogoś). Debbie to zwykła kobieta. Niby. Tzn. nie chcę żeby ktoś pomyślał, że ma ona jakieś super moce. Nie ma. Ale podobnie jak przy darkwingu/batmanie nie oznacza to, że jest zwyczajna. Zdobyła serce człowieka który mógłby spuścić manto supermanowi. Wychowała syna na wartościowego człowieka któremu boskie moce nie zawróciły w głowie. To dzięki niej Mark jest jak superman w klasycznym wydaniu (czysta niewinna dusza, skromny choć wszechpotężny obrońca słabszych) a nie jak homelander w the boys. Jest tym dla marka kim John i Marta kent byli dla clarka/supermana (niestety nie w DCEU - tam byli idiotami i on wyrósł na idiotę). Już w pierwszym odcinku możemy zajrzeć w jej duszę kiedy widzimy jak radzi sobie z obowiązkami męża najpotężniejszej istoty na świecie i zwykłej kobiety będącej matką niewiele mniej potężniejszej istoty (Debbie do Marka gdy ten wydaje się przytłoczony nową rolą "kiedyś byliśmy tylko my dwoje i twój ojciec piorący bogów, ale mieliśmy siebie, teraz wy oboje latacie po świecie walcząc z kosmitami i smokami a ja zostałam sama). To ile ta kobieta musiała zdzierżyć w życiu przed wydarzeniami z serialu (a czego namiastkę poznajemy w jego trakcie) i to z czym musiała się zmierzyć w jego trakcie... po prostu wow.


b) Postacie poboczne (tylko parę bo za dużo ich by wszystkie wymienić i opisać)
Strażników Ziemi znamy krótko, ale większość poznajemy dobrze. Red Rush jest tak szybki, że każda sekunda, każda rozmowa zdaje się trwać dla niego wieki i frustrować go bez granic - a mimo to znalazł kogoś z kim chce te swoje trwające wieki sekundy spędzać razem dzieląc życie. Darkwing tak jak batman jest zwykłym niezwykłym człowiekiem. Gotowym umrzeć by ocalić choć jedno niewinne życie. Każdy z nich jest bohaterem nie by się popisać czy dla sławy (jak niektórzy inni) ale by ratować niewinnych bezbronnych ludzi przed złem. Widać to choćby w scenie ataku na biały dom gdzie nie skupiają się na pokonaniu napastników a na ocaleniu wszystkich ludzi w okolicy (cywilów i żołnierzy).

To wszystko nawet nie połowa postaci o których warto się rozpisać. Jest też wiele innych o których rozpisywać się tu nie ma sensu, ale bez których ten serial byłby uboższy (choć i tak świetny z nimi po prostu jest jeszcze lepszy)

3) fabuła - bardzo mnie korci żeby pisać o niej bez ogródek, ale nie chcę nikomu zaspoilerować niczego ważnego. Powiem tylko, że opowieść jest dobrze napisana i wciągająca. Każdy odcinek z osobna opowiada lepszą historię niż dowolny film z DCEU (a może i lepszą/bogatszą niż wszystkie filmy z DCEU razem). Sam główny wątek wart jest tego by 320 minut swojego życia oddać niezwyciężonemu bez wahania. A przecież poza nimi jest wiele innych ciekawych.
Wątek robota. Dylematy Cecila, Atomic Evy, rozterki miłosne Marka i Amber, tworzenie nowej ekipy strażników ziemi.

4) przemoc - dla wielu osób najważniejszym atutem niezwyciężonego jest brutalność tego tytułu. Ale to tylko powierzchowny element sam w sobie. W tym wypadku na szczęście brutalność nie jest dodana na siłę dla sztucznie wywołanego szoku na widzu. Jest ważnym elementem historii. Gdyby nie to, że czasem superbohater nie skończy ubabrany krwią i odłamkami mózgu/kości osób które próbował uratować, ale nie dał rady.... czy dostrzegalibyśmy w pełni wagę odpowiedzialności superbohaterów? Czy widzieliśmy ją tak wyraźnie w DCEU, MCU, X-menach i wszelkich innych tytułach tego typu? A może widzieliśmy niemal same dobre strony i za grosz tego jak wyglądałoby to w prawdziwym świecie?


Podsumowując - nie ukrywam, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego tytułu. Polubiłem praktycznie wszystkich bohaterów nawet tych których można pomyśleć, że lubić się nie da (rexplode). Ich trudy i rozterki bardzo mnie wciągnęły, dawno nie byłem tak emocjonalnie zaangażowany w to co oglądam. To co najbardziej mnie zaskoczyło to jak wiele udało się osiągnąć w tak krótkim czasie. Pokazano wiele spraw na które w DCEU czy nawet MCU zabrakło pomysłów/chęci ich pokazania, a przecież tamte światy miały duzo więcej czasu i kasy do dyspozycji.

Są ludzie którzy do dziś zachwycają się DCEU i scenami pokroju burzenia metropolis przez supermana walczącego z zodem. Invincible ma podobną walkę o podobnym przebiegu. Ale o ile w supermanie twórcom zabrakło jaj i/lub wyobraźni by pokazać to wydarzenie z pełnymi jego konsekwencjami - w niezwyciężonym widzimy cierpienie ofiar walk nadludzi z bliska. Widzimy i możemy poczuć jak straszne musi to być uczucie - być zwykłym człowiekiem uwięzionym w wieżowcu który może się zawalić bo dwoje superludzi akurat tam musiało bić się po twarzach. Nie widzimy zrujnowanych drapaczy chmur jako elementów scenografii jakby w środku były puste. Nie widzimy naszego protagonisty mającego wy*ebane na rzeź w której mimowolnie przyszło mu uczestniczyc. Widzimy cierpienie ofiar tych wydarzeń i wpływ jakie mają one na psychikę bohatera.

To jeden z tysiąca elementów przez które nie lubiłem DCEU (bo widziałem, że robią wszystko źle) i jeden z tysiaca które Invincible robi rewelacyjnie.

ocenił(a) serial na 10

Się rozpisałeś... Tak dokładnie kocham cie

użytkownik usunięty
Egevec

wielkie dzięki za miłe słowa, starałem się pisać rzeczowo, ale pewnie trochę ględziłem i tak. Ciężko jest wyrazić słowami nawet same najważniejsze rzeczy przy tytule który można komplementować dłużej niż trwało jego oglądanie.