Co prawda odczuwam mały niedosyt po zakończeniu, jednak uważam ten tytuł za niezwykle ciepłą i przyjemną historię. Podoba się mi tu brak przesadzonej głupawki, czy też lolitkowatości ;) Z mojej strony najbardziej kibicowałam Matsu i jego zmaganiom z wściekłym kotem, choć momentami jej postać irytowała mnie. Nieco zbyt egoistyczna i zaślepiona własnymi żądaniami co do Anny. Tak jak wtedy, kiedy musiała wyjść z apartamentu, bo stwierdziła, że drażni ją fakt iż jej przyjaciółka bawi się dobrze... No ale ogólnie... po prostu zagubiona i samotna dziewuszka, więc dałam radę przymknąć na to oko ;)