Mała wyspa, mała społeczność i jej religijne obsesje, zabobony, tłumione żądze i małomiasteczkowe kołtuństwo. Do tego mistrz-krwiopijca, pragnący uwić sobie nowe gniazdko, przy okazji powiększający nocną ferajnę. Ciekawe do połowy drugiego odcinka, potem coraz słabiej, bo wszystko toczy się po bardzo wysłużonych narracyjnych torach. Ledwo dotrwałam do końcowej stacji, walcząc z pokusą wcześniejszej wysiadki.
Początek ciekawy. Świetnie zarysowany, mroczny świat. Do tego dobrze, realistycznie zarysowane postacie i niebanalne dialogi. ...a później film zamienia się w artystycznie przedstawioną czarną mszę. Gdyby komuś nie przeszkadzało ośmieszanie mszy św. i sakramentów, to przy okazji, postacie z realistycznych stają się sztuczne i komiczne. Dotrwałem chyba do końca 4 odcinka. Z horrorem to nie ma nic wspólnego, bo film, w żadnym wypadku, nie sieje grozy.