Na początek napiszę, że serial bardzo dobrze zrealizowany. Dobra praca kamery, ujęcia, klimat i gra aktorska. Dobra muzyka. I niestety tutaj plusy się kończą. Film miał być horrorem, a był jakąś nudną i nieudaną próbą zrobienia oscarowego dramatu. Reżyser chyba nie rozróżnia stylów filmowych. Strasznie nudne i męcząco długie monologi, pod koniec których zapomina się o co w nich chodziło. Reżyser za bardzo chciał zgłębić każdą postać i przeanalizować jej charakter. Może nie byłoby w tym nic złego gdyby to miał być jakiś melodramat, ale to był zwyczajny, tani horror. Oglądając horror chcemy się bać, a nie usypiać z nudów. Jakby wyrzucić te przydługie monologi to serial miał by maksymalnie dwa, trzy odcinki. Zero akcji. Chodzą tylko po wyspie i bez przerwy rozmawiają. Nie, nie rozmawiają, prawię nudne monologi. Czarę goryczy przelało zakończenie. Najpierw szalone z głodu wampiry zabijają wszystkich mieszkańców wyspy, żeby potem gdy ktoś im spalił świetlicę w smutku, chwytając się za rączki idą na plaże i śpiewając rzewne pieśni płoną w blasku wschodzącego słońca. Przeczytajcie sobie to ostatnie zdanie na głos. Brzmi to tak niedorzecznie i komicznie, że nie chce się w to wierzyć. Ale naprawdę tak się ten serial zakończył....
Kocham, gdy ktoś wypowiada się w imieniu całej grupy osób. Po prostu nic innego mnie tak nie irytuje, zwłaszcza, gdy moja opinia totalnie rozjeżdża się z opinią tej osoby.
Nie przysypiałem z nudów i się nie bałem. Ale czułem przejmującą grozę z powodu fanatyzmu i ogarniającego bohaterów szaleństwa i ich niemożności odróżnienia dobra od zła.
Serial jest świetny, ale po prostu nie dla każdego.