Wszystko toczy się za szybko. Meksykanie zrobiliby z tego prostego scenariusza new adult z 80 odcinków i wyszłoby lepiej. Jeden z chłopaków Mari okazałby się gangsterem i wyszłoby dużo lepiej-trochę scen sensacyjnych i strzelanin zdecydowanie by pomogło.
Twórcy próbowali mi sprzedać emocjonalną historię miłosną dwójki młodych ludzi, ale patrząc teraz z boku widzę mocno toksyczną znajomość dwójki niestabilnych osób.
PS, Reżyser, czy ktokolwiek kto wymyślił to ucinanie scen czarnym tłem zasługuje na zesłanie do obsługi wesel.
To jest serial na podstawie nagradzanej książki "Normal People" Sally Rooney. Stąd brak gangsterów.
To była ironia. Ta nagradzana książka to zwykły young adult, napisany bardzo słabym językiem, nie dałem rady słuchać audiobooka więcej niż półtorej godziny.
Rozumiem :) Dla mnie nie byla to tylko zwykla ksiazka young adult, znam "gatunek" i ta byla inna. Ale wiadomo, kazdemu co innego sie podoba.
Zgadzam się z tą toksyczności...troszkę pogubieniu w tym całym " kochaniu".
Można by się poprzyczepiać do wielu rzeczy, ale w sumie całkiem nieźle zrobiony. Mało nachalny i taki normal ;)
Ach, bo młodzi ludzie nigdy się nie gubią, zawsze wiedzą czego chcą, są stabilni emocjonalnie i w kwestii związków obcykani jak stare wygi. A, no i zawsze mają bezproblemowe życie - zero urazów psychicznych, zero zachwianej samooceny, zero problemów rodzinnych. O, jak te pachnące kwiatuszki na łące :)
No bo w końcu idąc w drugą skrajność, "normalność" mają właśnie cechować wszystkie te rzeczy, od ciągłych urazów psychicznych, po dramy, niestabilność emocjonalną, i inne. Reszta wydaje się nieciekawa, zbyt "normalna" w tej całej normalności, więc skippujemy i co jakiś między jedną dramą a drugą dajemy czarną planszę z napisem "parę miesięcy później" ;)