Wątek jest o tym, że właściwie od jakiegoś czasu odchodzą kolejne postaci. Nie ma Asi, nie ma Adama, nie ma Poli, Beaty...
Te postaci współtworzyły pierwszy i najlepszy sezon. Nie macie wrażenia, że na ich odejściu serial sporo traci?
Odchodzą? Ja jestem tak naiwna, że mam nadzieję, że to tylko chwilowy odpoczynek. Odszedł w siną dal za to Biczyński, Ostrowski czy pani Foremniak i Machalica.
Za Polą czy Beatą nie tęsknię, ale już na Joannę Zarzycką i Adama czekam bardzo. Oni, w odróżnieniu od pozostałych pojawiających się aktorów, to byli postaciami drugoplanowymi, a nie epizodystami. Bonneta też z chęcią bym ujrzała. Tak samo jak Wiktora. Mało też mamy ekipy z sortowni. Ale liczę na to, że ich wszystkich zobaczymy jeszcze w tym sezonie. Dopiero przecież szósty odcinek minął. Mamy jeszcze drugie tyle z górką. Już wiadomo, że Ewa wraca i z tego się cieszę. Chciałabym, żeby w pakiecie z nią dodali jej mamunię, bo zawsze wprowadza miły wietrzyk absurdu.
A czy serial traci na tych brakach? Trudno powiedzieć. Na pewno jest inaczej. Mnie 4 sezon podoba się bardzo. Choć to jest może zbyt wcześnie by oceniać, to jest jak na razie na pudle zaraz za I serią. W każdym razie, zdaję sobie sprawę, że ciężko jest chyba opierać kilka sezonów na tej samej grupce osób, bo musieliby tak zapętlać poszczególne wątki, że byłoby to wszystko niewiarygodne. Postaci przybywa a minut na ich pokazanie nie.
Ale kwestia jest taka, czy te postaci, które przybywają na miejsce poprzednich są równie interesujące dla widza? Ja kompletnie "nie kupuję" postaci Kingi i tego domniemanego syna Marcina. Wolałam, kiedy serial był lekką opowieścią o życiu matki z dwójką dzieci i jej dylematach miłosnych, a nie jakimś dziwnym tworem, w którym coraz więcej jest wątków, które służą jedynie zapychaniu pustych miejsc.
Myślę, że to się już zrobiło niewiarygodne. Już mieliśmy porwanie Igi przez Biczyńskiego, dowiedzieliśmy się, ze Marcina adoptowano, przeżyliśmy chwile grozy, gdy Marcin wylądował na posterunku oskarżony o pobicie oszusta, który okazał się byłym narzeczonym Laury, no i teraz mamy jakieś dziecko, które może jest, a może nie jest Marcina... a jeszcze w międzyczasie upchnięto romans z Gadomską, która wcześniej uskuteczniała amory z Seniorem, bo Junior akurat nie zwracał na nią uwagi, ktoś się podszywał pod Marcina urządzając sobie nocne rajdy po mieście... itd.
No fajnie! Ale trochę dużo tych dramatycznych zwrotów akcji, a trochę za mało komizmu, na którym serial bazował w pierwszym sezonie...
Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że Marcin przeszedł operację zmiany płci i w "poprzednim" życiu miał na imię Adela. Serio, już chyba tylko tego brakuje :D
A na poważnie: można było fajnie pociągnąć starsze wątki. Jacka i Ewelinki czy Adama i Joanny. Pokazać powrót Wiktora do kancelarii... I oczywiście dalej prowadzić wątek Igi i Marcina.
W mojej opinii postać Kingi jest niezbędna. Dzięki niej przekonujemy się, że Kaszuba to "ostatni jełop" delikatnie rzecz ujmując;)))
Macie sporo racji.
Kinga jest na życzenie rys na obliczu mecenasa.
Dotychczasowe zdarzenia były w miarę prawdopodobne, nawet z mszczącym się lekarzem, i z uwagi na poprzedni styl życia mecenasa dziecko też ale zgadzam się, zrobiło się za ciężko, a nawet bardzo ciężko, chociaż konwencja utrzymana.
Ja ciągle mam nadzieję, że mecenas odzyska swoje błyskotliwe poczucie humoru, zyskując szczęście trzeba je stracić? Może Iga mu dorówna?
Ja też mam nadzieję, jak in_tro , że to chwilowy odpoczynek Asi, Adama, Filipa, Zuzy, Zarzyckiego, Poli, mogliby się pojawiać na zmianę, od czasu do czasu. Co prawda wątek Asi i Adama został ładnie wykończony:) w 3-ce ale już na początku 4-ki pisałyśmy tu na forum, że nam ich brakuje. Potrzebna jest przestrzeń, powietrze, dla mnie w 4-ce niesamowity ścisk powstał wokół Igi i Marcina, nie tylko w sensie ścisłym(przybyli Kinga i Mateusz), ta "strumienica":))))) skierowana na głównych bohaterów, mogłaby skierować swoje światło na chwilę na wymienionych powyżej, powietrze, które pompuje tylko Krzyś:)) nie wystarcza.
Istnieje niebezpieczeństwo, że to by nie zadowoliło części widzów, którzy utyskiwali, przy 3-ce, że za mało jest I&M:(
Ale w I sezonie było sporo Igi i Marcina razem, a nie cierpiały na tym inne wątki. Teraz zmagamy się z sytuacją, gdy upycha się jakieś wątki kryminalne, zamiast pokazać coś normalnego.
Jak pierwszy sezon oceniałam na 8, tak teraz na pewno jest już niżej... :(
Z tym 1 sezonem masz rację, tylko zwróć uwagę, że Iga i Marcin byli rozłożeni na te wątki, one ich też(oczywiście nie wszystkie), zbliżały do siebie. Większość zdarzeń w kancelarii i poza była z ich udziałem razem lub osobno itd...Było łatwiej z fabułą.
Ja dalej trzymam 10, nie jestem aż tak krytyczna, bo łapię się w tym serialu na wątki i szczegóły i szczególiki i manowce, pogrywanie z widzem....dowcip...
I zgadzam się, że mogło by być bardziej normalnie i zwyczajnie ale zabawnie, a niech im się proszona kolacja spali w piekarniku, a prawko dla Igi, może Marcin spróbuje gwozdzia przybić, Hela francuski, a obie dziewczynki maniery u Irenki itd. Wystarczy, że większość z postaci serialu w pracy ma dość nienormalnie, co też można dalej pokazywać.
No i tutaj się zgadzamy. Bo wychodzi na to, że oni funkcjonują w jakimś patologicznym układzie ;) A przecież tak wcale nie jest.
Brakuje tylko wątków lesbijskich, kazirodztwa i zmiany płci :D Ja czasami z sentymentu oglądam I sezon, a do kolejnych jakoś mi się już wracać nie chce...
..wiesz, wątek lesbijski sugerowałam u Kingi, jako jeden z ewentualnych:))))))
Jest też nadzieja, że lekarz w czasie operacji zamiany..., przyszyje wszystko odwrotnie i to będzie zemsta Laury.
Polecam szczerze i koniecznie pozostałe sezony, tak na luzie, wyłapując to co najlepsze, bo to jest nadal najlepszy serial a 1 sezon jest tak naprawdę najbardziej bajkowy, dlatego taki uroczy:)))))))
Próbowałam z drugim sezonem, ale uznałam, że no naprawdę... nie dam rady.
O ile pierwszy był bajkowy, o tyle drugi i kolejne zaczynają podpadać pod ewidentne fantasy z domieszką "Kryminalnych zagadek Las Vegas".
To już nie dla mnie.
A dowcipów mecenasa bardzo brakuje. Ach, utarczki słowne z Tomkiem i Martą... To były piękne czasy. Teraz mecenas sprawia wrażenie otępiałego gimnazjalisty, który się zakochał w lasce z liceum.
Poszłaś na całość.......
Tak, tych utarczek słownych brakuje, rozmów z Adamem, dowcipu sytuacyjnego, ostatni rzut dowcipu był kiedy mecenas wyraził zdziwienie na podejrzenie Igi o udział Doroty w przemycie " z Krety czy na Kretę:)))
Mnie jednak nadal bawi OMSNM, ciut inaczej:))))
Jestem rozgoryczona. Co oni zrobili z moim Marcinem z pierwszego sezonu?
Widzisz, rusza mnie to strasznie, bo ja seriale raczej rzadko oglądam, a jeśli już to zagraniczne... No i spaprali mi jedyny polski serial, na który zawsze czekałam, a nawet oglądałam odcinki z wyprzedzeniem.
No trochę go zmienili rzeczywiście trochę stracił tego uroku z pierwszego sezonu, niektórzy powiedzą, że to dlatego że dojrzał. Mnie nie przeszkadza ta jego przemiana uważam, że Marcin teraz jest taki jaki na prawdę jest bo w pierwszym sezonie to udawał luzaka. Chociaż strasznie mnie wkurza ta jego fryzura wygląda staro? Czy w tym serialu zawsze ktoś musi mieć beznadziejne włosy ( o Tomku to już nawet nie wspomnę)?
Sama jestem zaskoczona jak brakuje mi Aśki choć nigdy jej nie lubiłam no i Adam ale Adama tak na prawdę brakowało mi już w 2 sezonie a w zasadzie jego rozmów z Marcinem. Już wolałabym żeby Aśce znaleźli kogoś innego a Adama zostawili jako spowiednika Marcina.
Co do Kingi to jej nie lubię ale to ciekawy wątek, zagadkowy nie wiadomo o co chodzi zresztą najlepszym dowodem jest tego ilość wpisów na naszym forum.
Być luzakiem to jedno, a stracić nagle całe poczucie humoru i błyskotliwość to trochę inna sprawa ;)
Przecież on Igę oczarował właśnie tym swoim niewymuszonym wdziękiem, był zabawny, pewny siebie, czarujący...
Nikt mi nie wmówi, że Marcin z teraz jest prawdziwy :) Przeciez on już chwilami jest drętwy po prostu :(
Teraz widzimy prawdziwego, autentycznego Kaszubę. Wcześniej siedział w skorupie. Mógł sobie zresztą na to pozwolić jako osobnik bez zobowiązań, a do tego imprezowicz i tzw. "bogaty pajac". W drugiej i kolejnych seriach widzimy, jak wyłazi ze skorupy. Nie wszystkim pasuje nowy mecenas, stąd tęsknota za Kaszubą plejerem;)))
Ależ może nadal mieć poczucie humoru, nie musi wyglądać jak płyta nagrobna. Tutaj nie chodzi o to, że nagle stał się kimś innym, ale o to, że stracił charakterystyczne dla siebie poczucie humoru. Jakby związek z Igą automatycznie amputował mu jakiś skrawek mózgu odpowiedzialny za dawne poczucie humoru.
Czy Marcin będący w poważnym związku musi stawać sie facetem, który nie potrafi oprócz zrzędzenia wydobyć z siebie zadnej błyskotliwej myśli? ;))
Ponownie się z Tobą zgadzam, że luz i poczucie humoru niekoniecznie muszą iść w parze, bo piszemy obydwie o jego braku u Marcina. Nawet się kiedyś przyczepiłam, że jakby stracił trochę szlachetności. Nie żyjemy na księżycu, wystarczy się rozejrzeć wokół, znam luzaków drętwych jak nieboszczyk, co to tłumaczą żarty nie tylko swoje.
Marcinowi nie zawsze było do śmiechu, to prawda, stał się szalenie odpowiedzialny(okazuje się, że do czasu), walczący o Igę ale twierdzę, doświadczam, że zyskanie szczęścia nie wymusza utraty poczucia humoru, inaczej to by było straszne, jak terapia elektrowstrząsami. Jeżeli się je ma i nawet chwilami z powodu sytuacji ono przygasa , to przy najbliższej sposobności wyłazi, że zacytuję Krzysia, "bo to jest tak, to faluje, raz góra raz dół", czy jakoś tak.
Czy poczucie humoru Krzysia i Marcina to naczynia połączone? bo Krzychu ma coraz lepsze:)
Wyżalić się przyszłam :D Że mi tak serial sponiewierali...:D
W Marcinie było coś, co przyciągało mnie jakąś magnetyczną siłą. Nie wiem na ile to zasługa uroku Stefana Pawłowskiego, a na ile scenariusza, ale coś takiego było ogólnie w tej postaci, ze chciało się na niego patrzeć.
Teraz zupełnie skapcaniał. Kiedyś to nawet Krzyśka potrafił usadzić ciętą ripostą, a teraz? Zrobili z niego drewno do potęgi n-tej. Romantyczne, nudne drewno.
Też mi się wydaje, że scenarzystki dla "wyrównania" zepsuły postać Marcina. Bo jeszcze 3 serii, kiedy Małecki do Marcina wyskoczył z Zuzanną, to Marcin zareagował taktownie mówiąc:Pan chyba dawno w mordę nie dostał!
A teraz Małecki z "asymetrią twarzy" krzyczy i ubliża mówiąc, że"ma duży łeb, jak jakiś koń"! A Marcin zamiast mu wyrównać ten "krzywy ryj" z prawej, uśmiecha się i mówi: panie Krzysztofie! Nawet Tomek jest lepszy od Marcina walnął w pysk Małeckiego,nie oświadczył się, ale chce wziąć ślub jak najszybciej z Martą. A Marcin się pięknie oświadczył i nic więcej! A w 6odc. gdy Iga dała mu jeszcze szansę na uratowanie resztek honoru, on się tłumaczy korkami. Te krawaty on sobie chyba za mocno wiąże, bo nie jest już tym świetnym facetem z klasą, a zwykłym facetem z teczką.
Teraz się role zupełnie odwróciły. Do tej pory to Marcin rozgrywał dziewczyny jak chciał, a teraz kobiety zaczęły nim sterować i jest nijaki. Kinga próbuje wyrwać Idze ster z ręki i zająć jej miejsce obok Marcina. Ale ona nie zna Igi, nie wie, że tonie jest jakaś "sprzątaczka" z czasów mezaliansu! Będzie ciężko ale jak Iga i Marcin, będą się wspierać, to Kinga szybko odleci.
Inaczej mówiąc Marcin wyszedł ze skorupy i stał się ciapciakiem ze sfatygowaną teczką, która się otwarła aby mógł wpychać do niej sypiące się na niego problemy. Moze gdyby kupił sobie nową, to wtedy wyrzuciłby starą wraz z problemami. Jak cie coś gryzie, to kup sobie cos fajnego.
Niech Kaszuba kupi rodzinny samochód. Mustang pasował do niego kiedyś, teraz powinni wyjechać do Karpacza, by zapomnieć o Kindze.
Marcina “Panie Krzysztofie” mi akurat imponuje, jest gość, jak zawsze. To, że Marcin nie jest wyrywny do lania w mordę i w całym serialu nikomu nie przywalił to jego wielka klasa, nie daje się sprowokować, uparcie twierdzę, że walenie w mordę jest upokarzające dla człowieka.
Marcin szanuje każdego, nawet gdyby był Małeckim.
Nawet w szkole, gdy miał jedyną okazje do walnięcia z całej siły nie dał się sprowokować, przy kobiecie, chociaż go Małecki obrażał.
Łatwo nie ma, Iga, dziewczynki, nowe mieszkanie, nowa kancelaria i o ile pamiętam spadku nie dostał.
Było chcenie rysy, a teraz stos?:) lincz?:), to chyba żart:). Poczucie humoru się ma lub nie, nawet jeżeli przez chwilę przysnęło.
Tomek sprowokowany potrafi jedynie walić po mordzie, bo poza to jakaś mimoza rozczochrana, mamin synek co nie wie czego chce, a o Małeckim wyraża się pogardliwie “menel Małecki”.
Też uważam, że po tym, co się na Marcina zwaliło w końcu 3 serii i w pierwszej połowie 4, każdemu by przeszła ochota do żartów:) Mam tylko nadzieję, że Kinga z Mateuszem szybko znikną (należę do frakcji z odruchem wymiotnym) i nasz Kaszuba odzyska formę i zawalczy o odzyskanie zaufania Igi i nie raz powali nas swoim błyskotliwym dowcipem nie tylko w tym sezonie:))))
Też na to liczę, by nie powiedzieć, że wierzę:))) w błyskotliwość i zaufanie.
P.S. Jestem za teczką sfatygowaną, bardzo mi się podoba, tylko nie na randki z Igą, jest trendy, taki gadżet:) nie pierwszy to serial z teczką-patrz Marek Dobrzański:) czasem się ja dziedziczy:)))
Pewnie, że teczka jest w porządku. Jednak Polak to ma naturę... wciąż narzeka. Jak nie na fryz czy strój albo "wyrywność" Igi, to na czuprynę Podhalskiego, albo na menela Małeckiego, to znów się Gadomska nie podoba, teraz niejaka K.Iwańska... Dorotka też była niepotrzebna. Ludzie! Jak tu wszystkim jednocześnie dogodzić? It is impossible;P
Masz rację, Marcin ma nadal to coś, czego żadna inna postać w tym serialu nie ma. Ale to co się dzieje z Marcinem to nie jest rysa tylko "krecha". Żadnej ciętej riposty, żadnego rzuconego ot tak sobie celnego spostrzeżenia, aforyzmu,nic pozwala sobą manewrować, pozwala się obrażać. Sam tak naprawdę nie wie co ma robić, albo nie umie się zdecydować na cokolwiek, albo nie potrafi odmówić. Poczucia humoru, a nawet uśmiechów Marcina to już naprawdę jest mało, a to również jeden z jego atutów. Z tym "waleniem w mordę" to nie chodziło o takie mordobicie, ale o reakcję, a właściwie brak reakcji.
Może i był 1 sezon bajkowy. Serial reklamowali jako lekki, przyjemny w odbiorze, komediowy. Wydaje się, że ostatni sezon ( jeżeli będzie ) o któryms tam numerze będzie juz w konwencji horroru względnie s-f. Marcin wreszcie ostatecznie wyjdzie ze skorupy do której zostanie wtłoczona przez psychopatycznego Krzyśka jego Igunia. W dodatku dojdzie do zmiany jej płci, Marcin zostanie motylkiem a Iga larwą, Krzysiek się nie zmieni tylko nadal bedzie trutniem a Grzesiek z wychowawczaka podrzuconym np. przez Dorote jej synem i tak dalej.Może to zbyt ostro ale jestem i nie tylko ja coraz bardziej zawiedziona serialem. Strasznie pechowe postaci, pewnie każde urodzone 13 w piatek ( chociaż 13 odcinek kazdego sezonu kończy sie pozytywnie).
Bo Kaszuba nie ma się z kim przekomarzać, tworzyć aluzje, dyskutować, nie ma z kim ćwiczyć metapoziomu. Iga to prosta kobieta jest. Termos z ciepłą herbatką i kanapki przyniesie, a jak ma coś na sercu to prosto w oczy wali - masz drugą rodzinę? - Tak samo jak Mateusz pyta - jesteś moim tatą?
Marcin chciał trochę zachować swojego szaleństwa młodzieńczego i sznytu - więc ten niespodziewany wieczorny wyjazd do ośrodka spa, w którym podają świetne sushi. Niestety wylądowali w przaśnych warunkach z kuflem w ręku. No więc Marcin się dostosowuje, choć nawet śpiew Igi go jakoś nie rozentuzjazmował.
Poza tym cały czas jest przygnębiony sprawą ojcostwa, przegraną sprawą Łukasza. Trudno, żeby w skowronkach chodził i dowcipami rzucał.
I jeszcze scena w której Marcin wspomina o Kamasutrze, tutaj jest właśnie jego miła aluzja, żart. Z drugiej strony można było to odczytać jako jego nieuświadomiona chęć, aby Iga trochę się doszkoliła w sztuce kochanków? Może podświadomie tęskni za tym. Brakuje mu polotu w tej sferze? A Iga zamiast filuternie odpowiedzieć, może też aluzyjnie, spojrzeniem, gestem wskazać, poprowadzić - bije się piąchą w pierś - jak chłopka czy giermek jakiś, co ma piersią bronić swojego pana. Jakoś nie widzę takiego gestu - walenia się w pierś - u Gadomskiej czy Aśki - od razu chęć na seks przechodzi. Moim zdaniem one bardziej kobiece były w swoich zachowaniach, Kaszuba też w tych sprawach wydaje się subtelniejszy od Igi. W seksie otwarte karty u kobiety nie są najlepszym rozwiązaniem. Lepiej pozostawić trochę niedopowiedzeń.
No widzisz, ale to jest jedna scena na kilka odcinków. Dla mnie to za mało. Za bardzo lubiłam wcześniej postać Marcina, aby teraz patrzeć spokojnie na to, co się z nią wyprawia.
...coś mi się wydaje, że jak Iga by się zachowała podobnie jak Aśka lub Gad to Marcin by wylądował na tych książkach z wrażenia, że Idze się coś poważnego stało z głową.
Mecenas jak każdy facet co parę sekund myśli wiadomo o czym, a Iga za nim podąża i jest otwarta na seks. Dla mnie "piącha" była naturalną kokieterią. Jak pan szkoleniowiec pyta: gdzie jest Kamasutra, to Iga odpowiada; tu.....nauczycielu...do dzieła...
Jak widzisz, wszystko zależy od odbioru.
Ależ nie chodzi o sypanie dowcipami na lewo i prawo. Chodzi o to, aby postać nie zatracała zupełnie swego charakterystycznego rysu. Dla mnie są okazje do tego, żeby Marcin mógł się wykazać elokwencja, ale inna sprawa, ze został usadzony przez scenarzystów i stał się kolejną bladą postacią, która niczym się nie wyróżnia. Szkoda.
Gdybym miała wybierać między "starym" Marcinem bez Igi, ale z poczuciem humoru, a obecnym zramolałym, nie wahałabym się ani chwili.
Powiem więcej;) Marcin bez Igi=nie powstanie serialu zwanego skrótowo OMSNM:)
Każdy widz ma prawo do własnej opinii ;)
Może nas scenarzyści zaskoczą i w 13 odcinku 4 serii nastąpi rozstanie z wielkim hukiem. Przynajmniej nie byłoby nudno.
Niektórzy od początku kibicują rozstaniu z wielkim hukiem, więc przynajmniej część byłaby kontenta;P
Trochę zjechałam postać Marcina w tej serii, ale sama przyznasz, że scenarzystki tyle mu dołożyły, aż mi go żal.
W tej serii brakuje Marcinowi tej lekkości, błyskotliwości i przede wszystkim jego uśmiechu!
Jestem zwolenniczką tych, które chcą aby Iga i Marcin wreszcie byli razem, baz załączników i wirusików!