Aśka i Paweł zbliżają się do siebie. Aśka pod wpływem nowych emocji przychodzi do kancelarii porozmawiać z Markiem. Prosi go o radę w sprawie rozwodu. Marek zadaje jej pytanie, czy związek z Pawłem jest na tyle poważny, że chce już podjąć tak ważną życiową decyzję? Do kancelaria przychodzi Oliwka ze swoim kolegą Oskarem. Matka Oskara chce odebrać ojcu władzę rodzicielską na podstawie opinii psychologa. Oskar jednak mówi Pawłowi, że nigdy nie był u żadnego psychologa. Paweł zaczyna podejrzewać, że opinia jest fałszywa. Do rozwiązania sprawy włącza się także Marek. Krzyśka zaczyna niepokoić zażyłość Sylwii z Marcinem. Nie wie też ciągle, że Sylwia jest mężatką, ale Grażyna, która niespodziewanie zjawia się u niego pojednawczo, opowiada mu o burzliwym związku małżeńskim siostry. Krzysiek jest w szoku. Tymczasem Sylwia z Marcinem próbują ustalić miejsce pobytu męża Sylwii. Niestety próba ta kończy się niepowodzeniem, a Sylwia potrzebuje nagłej pomocy Marcina. Marcin proponuje pomoc u siebie w domu. Nieoczekiwanie atmosfera robi się bardzo miła.
No tak, Kaszuba w boju zaprawiony - pomoc w nagłych przypadkach to przecież jego konik:-P Asia z Pawłem, Sylwia z Marcinem, miła atmosfera, rozwody... Typowo wiosenna aura: jak w garncu;-)
Typowe jak na 10 odcinek serialu!
Nic o Idze nie wspomnieli, może zadzwoni, gdy miła atmosfera będzie się rozkręcać?
Oby zazdrość Igi, to nie był tylko desperacki krok i jedyny powód tak nagłego ślubu.
Skoro nawet Krzyśka niepokoi bliska relacja Sylwi i Marcina, to chyba zbyt często Sylwia musiała przebywać w domu u Marcina? Ciekawe dlaczego Sylwia tylko Marcinowi się zwierzyła, nie Krzyśkowi i Pawłowi? Krzysiek to rodzina, a Pawłowi wyznała swoją tajemnicę tylko połowicznie.
Dlaczego Sylwia potrzebuje "nagłej pomocy Marcina", skoro on już jej pomaga? Znowu pożyczy od Marcina koszulę, czy zasłabła, bo nie miała kiedy śniadania zjeść i teraz on się jej zrewanżuje, za to, że pędziła kilka przystanków po lekarstwa dla niego?
Schemat ten sam!
Sylwia to kolejna Kingo-podobna, która propblemem(sposobem) wdziera się do domu I&M na nocleg.
Problem musiał być chyba dość błahy skoro atmosfera szybko zrobiła się miła?
Jej łzawy problem spowoduje że Iga będzie musiała (kolejny raz postawiona przed faktem), zgodzić się na pobyt Sylwi w ich domu aż do jej powrotu.
Słaba ta seria, bazuje tylko na powtórkach.
Morze miłości między I&M wyleje się dopiero w ostatnim odcinku.
Oby się nie okazało że Marcin został przymuszony do ślubu, a desperacja Igi była podyktowana koniecznością(ciąża).
Sylwia-Marcin-Iga, słabo widzę ten układ, chyba że Sylwia naprawdę będzie spokrewniona z Marcinem!
W kontekście streszczenia 10 odcinka ślub wydaje się być przedwczesny. Myślę jednak, że kolejny raz wpuszczają nas w kanał. Może i atmosfera będzie miła chwilowo, ale pytanie jest z czyjego punktu widzenia: Sylwii czy Marcina? Stawiam na Małecką. Sylwię;)))
Może miła atmosfera będzie dlatego że do Sylwi i Marcina dołączy Krzysiek pogodzony z Grażyną.
Takie w gronie "rodzinnym" rozładowanie przykrej sytuacji w jakiej się Sylwia znalazła.
Tylko ta "nagła pomoc" jest zastanawiajaca, bo skoro męża nie udało się odnaleźć, to co się innego złego mogło stać? Może jakieś sprawy związane z mężem się zaczynają ujawniać, albo z ukrycia fikcyjny zaczął się na niej mścić? Skoro Marcin jej oferuje pobyt u siebie, to znaczy że w Milanówku i u Krzyśka nie byłaby bezpieczna. A może będą we czwórkę(z dziewczynkami) grać w jakąś grę i Iga zadzwoni i miła atmosfera będzie nie-mile zakończona, bo Marcin znów się będzie musiał Idze tłumaczyć z wizyty Sylwi w ich mieszkaniu.
Zdecydowanie wpuszczają nas w maliny. Widziałam/czytalam wywiad ze Stefanem Pawłowskim i na pytanie czy Sylwia namiesza w życiu Marcina padła odpowiedź że w życiu uczuciowym nie, ale zawodowym jak najbardziej.
Po drugie jeśli Marcin dopuściłby sie zdrady to do ślubu by nie doszło. To jest raczej facet którego sumienie nie pozwoliłoby ożenić się bez wyjawienia prawdy o zdradzie.
P.S sorry za błędy ale piszę z telefonu i czasami nie kontroluję slownika :)
Nikt nie posądza Marcina o zdradę, tylko o zbyt częstą i bliską relację z Sylwią.
Między Sylwią i Marcinem nic się dotąd nie wydarzyło, a ile już problemów powstało?
Ewa miała, a Krzysztof będzie miał wątpliwości, co do ich zbyt bliskiej relacji, a co dopiero Iga? Oboje z Sylwią prowokują dwuznaczne sytuacje i udają, że nic się nie dzieje.
Do niczego nie doszło, ale oni zaledwie miesiąc się znają, a są w bliższej relacji niż I&M w 1 serii. To nic złego, że tak dobrze się dogadują, ale to dziwne, że Marcin wie, jak takie osobiste zaangażowanie się jego w sprawy klientek, drażni Igę.
Nie sądzę, by aż tak(pociesazać i przytulać) musiał każdą zapłakaną klientkę w tarapatach.
Tak postępuje tylko Marcin i tylko w stosunku do szczególnych kobiet w jego życiu, a kim dla niego jest Sylwia?
To nawet nie jest rodzina, tylko przyszywana ciocia Oliwki.
Marcin nie ożeniłby się z Igą, gdyby ją zdradził(podejrzewam, że rozsytałby się z nią, ale nigdy nie zdradził). To raczej chodzi o jego zbyt "swobodne" relacje z innymi kobietami pod nieobecność Igi.
To czasami wyglada, jak niewinny flirt, który może z czasaem przerodzić się w głębsze uczucie.
Gdy był z Asią, to jednak nigdzie nie chodził z Igą, tylko na fałszywe randki, by złapać oszusta. Właśnie takie częste przebywanie z Igą przerodziło się w uczucie.
Poza tym, już wtedy do Igi coś czuł, tylko nieszczęsne zaręczyny z Asią trochę sprawy pokomplikowały i nie potrafił Asi wyznać prawdy.
Marcin jest już na innym etapie z Igą i to jest już poważny związek, a on chwilami zachowuje się tak samo, jakby był bez zobowiązań wobec Igi.
Tak samo się zachowywał będąc z Kingą, Pawłem, czy teraz z Sylwią. Oni stają się automatycznie ważniejsi dla niego, a Iga jest jakby poza nawiasem. Jest, ale nie musi o wszystkim wiedzieć, nie musi z nim bywać, on jej o niczym nie informuje, tylko potem tłumaczy się jej dobrem.
Ignoruje jej obawy, a potem musi spontanicznie reagować.
Kto jak nie on, powinien wiedzieć, jak ma się wobec Igi zachować?
To nie on, był porzucony i zdradzony, to nie on musi zmagać się zazdrością i kompleksami.
Miał Igę poprowadzić, a on ją trzyma tylko dla siebie, a bywa w lokalach z inymi kobietami i kolegami.
Marcin nie posunąłby się do zdrady, ale jest zdolny do tego, by się ożenić z Igą, aby jej nie zranić. Tak jak to zrobiła Asia, teraz chce rozwodu, bo za szybko musiała podjąć decyzję.
Marcin z Igą już rozmawiali o ślubie, który miał być zaraz po jej powrocie, ale tym niemniej, to ona tym razem ślub w tajemnicy przygotowała, on się zgodził, cokolwiek to znaczy.
Mam nadzieję, że też tego chciał i to było dla niego miłe zaskoczenie i będą szczęśliwi, a nie tak jak Asia i Adam stwierdzą po czasie, że jednak uczucie gdzieś wyparowało, bo byli zajeci pracą i obowiązkami, co dopdowadziło do stagnacji i zobojętnienia.
Z Sylwią jest ta sama historia jak z Kingą i Pawłwem, wpuszczaja nas w maliny, a potem Sylwia okaże się tą, która scaliła związek I&M, podsyciła miłość, a zazdrość i szpiegowanie Igi, było podyktowane tęsknotą za córkami i Marcinem.
Tylko tym razem, to Iga wyjdzie z inicjatywą, bo jak ona coś zarządzi, to wtedy sprawy toczą się we właściwym kierunku. Marcin pozwolił wszystkim ingerować w ich sprawy, a wyszło na to, że Krzysiak i mamusia rzadzili i do ślubu nie doszło, bo wszystko inne było ważniejsze od Młodej Pary.
Asia i jej wypadek spowodował, że ślub się nie odbył, a zaledwie parę kroków pozostało do kościoła.
No pięknie to napisałaś.
Dodam tylko od siebie że Asia z Adamem się nie rozwiedzie, pogodzą się pod koniec serii. Sylwia też się nie rozwiedzie, bo to będzie większy problem. Oboje z Pawłem będą się przyjaźnić z Marcinem i Igą.
Gdy Asia zobaczy Marcina z Sylwią jak on ją być może akurat pociesza i przytula, to od razu wróci do Adama, bo nie będzie chciała przeżywać takiej huśtawki, jaką Marcin Idze funduje. Wybierze spokojnego i zrównoiważonego Adama, który ją kocha jak swoją księżniczkę. Jej wystarczy jak będzie ją kochał i jej już nie zostawi samej, nie musi jej uwielbiać.
Natomiast co do relacji Sylwia Marcin i tej bliskości między nimi, która się tak nagle zrodziła to jakby potwierdza, to o czym już kilka razy wspomniałam.
Swój poznał swego, czyli ich łączy coś więcej niż przyjaźń, oni są spokrewnieni, coś jak współne cechy dziedziczone w rodzinie.
Sylwia nie zbudowała żadnej relacji z Krzyśkiem, tylko właśnie z Marcinem, dlatego twierdzę że łączy ich więź rodzinna.
Chyba Infiniti9 chodzi o to co powiedziała Katarzyna Maciąg że jej bohaterka i Iga zorganizują ślub i będzie on z zaskoczenia dla Marcina, ale jak dla mnie to i tak on będzie wiedział wcześniej tylko że dowie się że już wszystko jest ustalone i dlatego to będzie dla niego zaskoczenie.
Tak dokładnie jak napisała kpeter02, z relacji Ewy. Może nie tyle przygotowała, ale z Ewą wszystko ustaliła. Marcin może dowie się o wszystkim w dniu powrotu Igi, bo tylko Iga, Marcin, Łukasz i Ewa oraz dziewczynki są ubrani jak na ślub, czyli dowiedzieli się tuż ptrzed wyjazdem po Igę. Reszta gości jest zwyczajnie ubrana, Sylwia w jakieś dziwnym tiszercie, nie z dekoltem, Paweł również nie jest w koszuli, choć w garniturze. Witek w swetrze na ślub by się nie wybrał. Ślub I&M to było absolutne zaskoczenie dla wszystkich. Iga nie wygląda na zmęczoną lotem, czyli może spędziła noc w hotelu z Marcinem, by reszta się o jej przylocie nie dowiedziała i nie popsuli niespodzianki. Marcin też się chyba dopiero po przylocie Igi o jej planach się dowiedział, tak zrozumiałam słowa Ewy.
K.Maciąg równie dobrze mogła mieć na myśli, że ślub zaskoczeniem jest DLA GOŚCI a nie dla młodej pary. Że np. ona jako jedyna poza nimi wiedziała co się święci i pomagała to wszystko cichaczem zorganizować. Chociażby po to, by na 100% przyszli z Łukaszem jako świadkowie). A to, że się dziwi, że Marcin na to poszedł mogło np. oznaczać, że się na zorganizowanie tego w taki właśnie sposób zgodził. To przecież dość szaleńczy pomysł. Tym bardziej, że skoro wszyscy goście mają się dowiedzieć w ostatniej chwili, to istnieje niebezpieczeństwo, że zwłaszcza jego rodzice mogą najnormalniej w świecie na ten ślub nie dotrzeć. Bo np. wybyli spontanicznie poza miasto, wyładowały im się telefony, stracili zasięg w Kampinosie lub mieli po prostu wyłączone, bo np. w kinie siedzieli na trzygodzinnym seansie. No takich rzeczy można mnożyć. W każdym razie, może chodzić właśnie o to, że zgodził się na to ryzyko, mimo, że coś może znowu pójść nie tak (i to tym razem na ich własne życzenie), a on by jednak chciał, żeby chociaż Renata i Marek byli z nim w tej ważnej chwili. I jak widać na zdjęciach, musiał być ten przyjazd gości „na sygnale” skoro Marek nie wciągnął na siebie marynary pierwszej z brzegu tylko wystąpił w kurteczce casualowej. Tak jak i reszta. A Marcin i Iga odpicowani. I raczej nie wyglądający na zaskoczonych (Marcin), ani tym bardziej zmęczonych po locie (Iga).
Poza tym, sam Marcin mówił Idze w pierwszym odcinku, że już rozmawiał z księdzem na temat tego, że ślub odbędzie się jak tylko Iga wróci. I może podczas wizyty Marcina w NY Iga rzuciła ten szalony pomysł, że o drugim ślubie do końca „nikt nic nie wie”. Nie wiem…pomysł w przypływie szaleństwa, euforii, że są tam razem itp. itd. Albo mając świeżo w pamięci, że poprzednio wszystko zaplanowali, a i tak coś stanęło na drodze. Więc namówiła może Marcina, żeby tym razem zrobić przekornie, celowo na wariackich papierach i może się to właśnie wtedy uda. Pomyślcie, jaka to mogła by być nowa jakość, gdyby Iga, która sama nie lubi niespodzianek, porwała się na coś takiego. I to Marcin miałby być tym, który na to przystaje :)
P.S. Już widzę jak Iga stęskniona za dziećmi po tak długim pobycie w USA, spędza noc i pół dnia w hotelu, a nie leci od razu przytulić córeczki. Choćby po tym przytuleniu miała paść nosem w talerz zupy, który jej przygotują.
Nie wiem, może bredzę, ale średnio mi się widzi, że ksiądz rezerwuje mszę ślubną nie spotykając się wcześniej przynajmniej z jednym z narzeczonych. Rozumiem, że musiałaby to załatwić Ewa, bo Iga przecież za oceanem, a Marcin ma mieć surprise. Ewa musiałaby chyba księdza okłamać, że oboje o to proszą, bo przecież Marcin ma nic nie wiedzieć. A jakby Iga to przez internet załatwiała, to też musiałaby kłamać, a wiemy co ona o kłamstwie myśli. Natomiast gdyby obie mówiły prawdę, to ksiądz by się zgodził na coś takiego, że Pan Młody będzie w pewnym sensie "zmuszony" na ten konkrety termin? Pomijam już coś takiego jak zapowiedzi przedślubne, spowiedź itp. itd.
To nie Ty bredzisz i.............chyba nigdy nie bredziłaś, no w każdym razie na Forum.
Strażak:)))) nie bredzi:)))
:))) Dzięki, to miłe bardzo :)) I ładne z tym strażakiem, któremu może się jednak przytrafić tak, że.... będzie za to BRODZIŁ po łydki jak już spuści prysznic na czyjeś marzenia, a potem okaże się, że ta woda przedwczesna była lub przynajmniej nie aż w takiej ilości ;) bo np. scenarzystki poniosła fantazja i na jakieś tam procedury spuściły zasłonę milczenia lub przysypały je 10 kg płatków róż ;)))
Jak dla mnie, po prostu nieprawdopodobny wydaje się pomysł typu: „prosto z lotniska na ślub”. I już tylko w kategorii żartu sennego to widzę, że Iga wprost z aeroplanu jest wieziona na plebanię, a Ewa w mustangu jej robi w pośpiechu makijaż i wpina kwiecie we włosy. Marcin zaś zostaje wrzucony siłą do bagażnika skąd pozwalają mu się wygramolić wyłącznie w przygotowanym tam garniturze. I prosto pod ołtarz. A w międzyczasie… cały komitet powitalny widoczny na materiale z PnŚ zostaje ściągnięty do kościoła z lotniska czy skądś tam ;))
W pierwszym odcinku Marcin rozmawiając z Igą, wspomniał o spotkaniu z księdzem, więc może już wsystko pozałatwiał(złożył odpowiednie papiery) Ewa wiedząc, kiedy Iga wraca, ustaliła z księdzem datę i godzinę, albo Marcin to zrobił?
Może ślub odbył się w zwykły dzień(nie w sobotę) i można było sobie wybrać dowolną godzinę. To był spontaniczny krok Igi, ale z pomocą Ewy i za zgodą Marcina. Marcin mógł się o ślubie dowiedzieć dopiero dzień przed przylotem Igi, więc dlatego "się zgodził", bo chyba też tego chciał i chyba taki szybki, skromny ślub też jemu odpowiadał.
Nie wiem, jak to jest z zpowiedziami, ale ja i mąż jesteśmy bezwyznaniowi(niereligijni), wzięliśmy ślub kościelny(chcieliśmy sobie złożyć, właśnie tę przysięgę, jaką składa się w kościele) 2 lata po cywilnym, bez problemów (warunkiem był akt chrztu i oboje go posiadaliśmy), mieliśmy tylko jakiś kurs przedmałżeński, pozostałe sprawy załatwiał mój ojciec i teść!
No to jak Marcin zamówił u księdza datę i godzinę, to jakie by to było dla niego zaskoczenie? ;)
Ja też nie wiem, jak to w rzeczywistości wygląda, nie znam od podszewki tematu ślubu kościelnego, stąd znak zapytania czy ksiądz na to przystanie. Chodzi mi o pomysł, że Ewa ma niby działać jako pełnomocnik Igi i Marcina. Igi nie ma w kraju, ale Marcin z jakiego powodu nie może pofatygować się sam do księdza skoro przebywa w Warszawie? Co by tam księdzu Ewa nie powiedziała, to i tak prawda w tym Twoim scenariuszu taka, że z takiego powodu, że chłopina ma nie wiedzieć, że ten termin będzie zamówiony i przede wszystkim: nie wyraził na to świadomie zgody! Musiałoby to być albo kłamstwo albo szczere przyznanie, że narzeczona taką „niebywałą” niespodziankę przygotowuje, że przyszły Pan Młody zostanie właściwie postawiony pod ścianą, którą będzie w tym przypadku ołtarz. I co ksiądz na to? Mnie też nie po drodze z kościołem, ale wydaje mi się, że taki ślub to jednak dosyć poważna sprawa i coś oznacza przynajmniej dla wysłannika kościoła, więc… zaskakiwanie czymś takim Marcina przy akceptacji księdza jakoś mi się tu nie wpasowuje. A na pewno nie chodzi mi o to, czy pleban ma terminów na pęczki i który im się zachce, to on pod ołtarz przybiegnie i ślubu udzieli ;) (no chyba że to nowa wersja ojca Laurentego, który kochankom z Werony nieba chciał przychylić). W ogóle pomijając kwestie religijne, to tak po ludzku tego typu zaskakiwanie Marcina wydaje mi się jednak jakimś przegięciem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że scenarzystki tak tego nie rozpisały. No, ale co ma być, to będzie…
Nie w tym sensie zaskoczenie, że Marcin już nie miał innego wyjścia, jak tylko "stawić się przed ołtarzem", bo Iga tak zarzadziła!!!
Ślub, to była ich wspólna decyzja, ale zaskoczeniem, był termin ślubu, który miał się odbyć w dniu jej powrotu do kraju.
Marcin "wstępnie" już chyba ustalił z księdzem, że w tym kościele wezmą z Igą ślub, tylko data i godzina były do ustalenia. Iga z Ewą detale ustalała(suknia, wiazanka, itp.), a Marcin resztę załatwił.
Tym zaskoczeniem dla Marcina był pomysł Igi, by "zaraz" po przyjeździe odbył się ślub i bez gości (wesela), tylko osoby, które przyszły ją powitać.
Ewa do księdza przyszła podać dokłany dzień i godzinę ślubu, bo wcześniej formalności zostały już załatwione przez Marcina.
I&M już mieli mieć ślub, wtedy nie było przeszkód, tylko nie dotarli do kościoła, to teraz tym bardziej, nie powinno ich być.
Marcin rozmawiał z Igą o ślubie, wiec tym zaskoczeniam dla niego może było to, że bez zbędnego zwlekania, tylko skromny ślub i tylko garsta gości, witających Igę.
Wszystko już właściwie było w 5 serii(przygotowania i zapowiedzi), tylko do ślubu nie doszło, więc teraz już tylko ślub został do odprawienia.
Na pewno, aż tyle nie nagrzeszyli I&M, aby musiali się specjalnie spowiadać("jeszcze" do niczego nie doszło między Marcinem i Sylwią, to tylko domysły i przypuszczenia, a Iga też była zazdrosna "tylko" z miłości).
Nikt nikogo do ślubu nie zmuszał, to był tym razem spontaniczny krok Igi.
Bez zwlekania, skromny ślub i skromna ceremonia, tak sądzę:)
Uwarz mi, że my nie mieliśmy żadnego problemu z załatwieniem ślubu kościelnego, tym bardziej, gdy ksiądz się dowiedział, dlaczego chcemy sobie złożyć taką właśnie przysięgę. Powiedział tylko, "skoro taka jest wasza prośba, to ja wam nie będę stał na drodze". My już byliśmy małżeństwem(urzędowo) od 2 lat, może dlatego! Dokumenty zostały złożone, procedury spełnione i ślub mieliśmy kościelny(cała ceremonia została odprawiona), ale bez mszy.
Mnie chodzi o takie zaskoczenie tym Marcina na dzień przed ślubem czy parę godzin. Typu: „zamówiłam na jutro księdza, szykuj się ukochany! przecież tyle razy mówiłeś że chcesz ślubu” ;) A wcześniej pisałaś wręcz o tym, że Marcin będzie nieświadomy prawie do końca. Stąd moje wpisy.
Iga i Marcin w tym pierwszym odcinku rozmawiali o gościach czy też o weselu w takim tonie, że go tym razem nie będzie. I Marcin pytał czy rodzice Igi to jakoś przełkną. A ona zdaje się odpowiedziała, że skoro przełknęli odwołanie pierwszej uroczystości, to to również będą musieli. I może ta wymiana zdań nic nie znaczy, ale mnie zastanawia czy może oni już wtedy w tym pierwszym odcinku nie zaczęli debatować o takim niestandardowym ślubie? W sensie, że może nie od razu mieli wtedy dopięty plan, ale może Idze coś takiego już majaczyło w głowie i potem namawiała na to Marcina. Pomysł był np. rozwijany i wałkowany aż zapadła decyzja, że na serio idą w to szaleństwo. I Ewę zdziwiło w tym wszystkim to, że Marcin w ogóle przystał na ten Igi wariacki pomysł, by powiadamiać gości jak najpóźniej się da. A więc ślubem nie Marcin miałby być zaskoczony, tylko ewentualni goście i rodzina. To oczywiście taki mój luźny pomysł :)
Marcin nie miał być zaskoczony ślubem, ale tym, że Iga właśnie na taki szybki i skromny ślub się zdecydowała i za pośrednictwem Ewy wszystko zorganizowała. Czyli suknię, fryzjera i nocleg w hotelu. Marcin z księdzem wcześniej już załatwił sprawy, tylko zostały do ustalenia dzień i godzina. Nikt poza Ewą nie wiedział wcześniej o ślubie, a Marcin wiedział, kiedy Iga wraca i dopiero o planowanym ślubie dowiedział się krótko przed powrotem Igi, wszystko zorganizowane było w tajemnicy. Goście przyjechali powitać Igę, a zaraz potem odbył się ślub. Może Iga wróciła w nocy, lub dzień wcześniej, ale na Żelaznej się nie pojawiła, bo Krzysiek by już się plątał i domyślił wzystkiego. Idze załeżało, aby przede wszystkim on się o tym nie dowiedział, bo wiadomo, że on zaraz zabiera się za organizowanie nie tego co trzeba i wtrąca się nie tam gdzie trzeba. Marcin się dowiedział krótko przed powrotem Igi o ślubie, samochód nie był przystrojony, by nie wzbudzać podejrzeń Krzyska, Marcin był w już garniturze, spotkał się z Igą i nie miał czasu na nic więcej.
Ale oni są już po zapowiedziach, Marcin mówił na początku, że jest w kontakcie z księdzem i ślub może się odbyć jak tylko wróci.
„Gdy był z Asią, to jednak nigdzie nie chodził z Igą, tylko na fałszywe randki, by złapać oszusta”.
Taa… jasne…;) To znaczy, masz rację, że z Igą nigdzie stricte towarzysko nie chodził (tak jak z Sylwią teraz). Za to podczas tych zupełnie służbowych spotkań w sprawie Teresy Pniewskiej, całował Igę na ławce w parku i czynił rozgorączkowane wyznania. A nawet jak tak fachowo (i ma się rozumieć: służbowo) dobierał jej sukienki czy robił foty na portal, to i tak było widać, że niby służbowo, a jednak iskrzy. Nawet po nocy siedział z laptopem i szukał oszusta jak go Iga opierniczyła i chciała te „randki” rzucić w cholerę ;) A to wszystko za plecami Asi… „Zaręczyny” były później.
Jeszcze inna rzecz - Sylwia właściwie to jest rodziną. Nie jest żadną „przyszywaną” ciocią Oliwki. Jest jej prawdziwą ciocią. Bo jak inaczej nazwać siostrę własnego ojca? Cóż z tego że przyrodnia? To wciąż pokrewieństwo. To tak samo jakby powiedzieć, że Oliwka z Helą są przyszywanymi siostrami. Nie, są po prostu siostrami, tyle że przyrodnimi. Owszem, dla Heli Sylwia jest przyszywaną ciocią, bo i Krzysiek jest tylko jej ojczymem. Ale dla Oliwki Sylwia jest normalną ciocią, tyle że niestandardowo poznaną tak późno. A przyszywaną ciocią to dla dziewczynek może być np. Ewa.
Właśnie właśnie! Żadna tam jakaś przyszywana. Sylwia to rodzina, wiadoma rzecz i Kaszuba takie właśnie ma podejście czyli zdrowe. Będzie miła atmosfera - rodzinna, na koniec 10 odcinka:-)
To ciekawe, dlaczego Marcin tak się nie bratał od razu z Krzyśkiem?
Bo Krzysiek, to nie kobieta, którą można przytulać i pocieszać!
Miła atmosfera może być nie tylko między Marcinem a Sylwią, ale może do nich też dołączą Krzysiek z Grażyną i wtedy Marcin dowie się całej reszty o małżeństwie Sylwi.
To jasne dlaczego tego nie robił. Sylwia dla Marcina jest od momentu poznania "neutralną" osobą, nie miał z nią żadnych zażyłości, żadnych interakcji. Krzysiek od początku był postawiony tak jakby po drugiej stronie barykady. Na początku był byłym mężem klientki, którą Marcin musiał bronić, a później jak zaczęło Marcinowi zależeć na Idze to jakby nie patrzeć był rywalem, więc nie bardzo mógł się z nim bratać. Dopiero jak Krzysiek sobie odpuścił, a Marcin w pewien sposób poczuł się pewny w związku mogli zacząć w jakiś tam sposób się "przyjaźnić."
Może i tak, tylko Iga też jakoś na ciocię Sylwię, patrzy inaczej. Może to i zdrowe podejście, ale sama widzisz, to nawet u Krzyśka-brata wzbudziła podejrzenia ich relacja. Wszystko scednarzystki tak piętrzą "by wygladało", że coś się może między nimi wydarzyć. Ale wiadomo, że nawet gdyby Sylwia bardzo chciała, to raczej Kaszuba, by się na nią nie połasił. Już nie!
Raczej zastanawia mnie dlaczego, ona z Krzyskiem się w ogóle nie brata, tylko Grażyna do niego sama przychodzi. To Krzysiek i Sylwia raczej powinni się częściej widywać, spotykać, tym bardziej, że Sylwia coraz częściej bywa na Żelaznej. Natomiast Sylwia nie tylko w pracy ale i po pracy przebywa z Marcinem, oraz częściej przebywa w jego mieszkaniu.
Nie twierdzę, że to coś złego, ale dziwne jest, że rodzeństwo, które się odnalazło po latach, nie spoptyka się ze sobą, nie poznaje, tylko "wujek" z "ciocią" są coraz bliżsi sobie.
A nie zakładasz że streszczenie odcinka ma nas wprowadzić w błąd, zaciekawić, zaniepokoić?
Równie dobrze w odcinku może pojawić się scena w stylu
K: Marcin co Ty tak dużo czasu spędzasz z moją siostrą Sylwią?
M: Krzysiek, przecież sam chciałeś żebym ją zatrudnił.
K: Czy Ty i ona czasem ten tego?
M: Krzysiek!!!!!
K: Bo wiesz jak zdradzisz moją żonę Igunię to będziesz miał ze mną do czynienia.
Widać to zaniepokojenie Krzyśka a tak naprawdę nic nie ma, ale w streszczeniu już można pisać o zaniepokojeniu.
W serialu nie podadzą nam całej historii na tacy, musimy sami sobie coś dopowiedzieć, zinterpretować, wyobrazić. Wolę użyć swojej wyobraźni niż mieć wszystko pokazane.
Właśnie tak, te streszczenia, zajawki mają podgrzać atmosferę. Rozgrzać nas tak, że nie będziemy mogli się doczekać aż zobaczymy to na własne oczy.
Albo zobaczymy dopiero w kolejnym odcinku, bo na miłej atmosferze, zakończy się odcinek!
Masz rację, bo w streszczenia są czasami ciekawsze i bardziej emocjonujące, niż to jest w odcinku pokazane.
Krzyśka wszystko niepokoi, czasami przesadza, ale może coś Witkowi, lub Idze niechcący wspomnieć, o kolejnym na osobności spotkaniu Marcina i Sylwi i miłej atmosferze między nimi.
Ale może miła atmosfera, nie dodyczyła tylko Sylwi i Marcina, było z nimi więcej osób i było miło!
Nie jest podane, że miła atmosfera, była między Marcinem i Sylwią, i że oni byli wtedy sami!
Już któryś raz powtarzam, że nas podpuszczają nie tylko sterszczeniami, specjalnie scenarzystki piętrzą takie dwuznaczne sytuacje między Marcinem i Sylwią, z których nic nie wynika, można się tylko domyślać.
To ma odwrócić naszą uwagę i zastąpić brak Igi w serialu. Marcin nie może być z Igą, to mu podesłały inną kobietę z problemami, cała seria i wątki z Sylwią kojarzą się z I&M.
Zgadzam się w całej rozciągłości :) Trudno, żeby Marcin zaprzyjaźniał się z Krzyśkiem skoro tamten zachowywał się wówczas tak niestandardowo, a potem mącił mu w związku z Igą :)
Mi cały czas chodzi o to, że Sylwię i Marcina łączy większa więź, niż Sylwię z Krzyśkiem. To z nim powinna się bratać a nie tak bardzo z Marcinem.
Z Marcinem na polu zawodowym , a z Krzyśkiem na polu rodzinnym.
Infiniti9, całą trójcę łączy jedna jedyna więź: rodzinna. Dalsza czy bliższa, ale jest. Po cóż nam doszukiwać się jakichś innych typów związków? ;-))
Pewnie dlatego, że z Krzyśkiem trudno Marcinowi o porozumienie na poziomie intelektualnym?
Wszystko to prawda, ale Marcin nie jest ojcem córek Igi, więc Sylwia, to nie rodzina dla Marcina. Tak samo jak Krzysiek, to tylko mąż były Igi, w tym sensie Sylwia, to nie rodzina Marcina, tylko przrodnia ciocia Oliwki.
To wszystko co napisałaś o Marcinie i Idze to prawda, ale on jest zaręczony z Igą i prawie po ślubie, więc jego relacja z Sylwią jest trochę za bardzo bliska.
Wszystko się zgadza, wszystko to co napisałaś wydarzyło się za plecami Asi, ale Asia jak to stwierdził Marcin, była dla niego ważna, ale nie chciał się z nią ożenić.
Z Igą już prawie, prawie, się ożenił, właściwie w ost. odcinku tak się stanie.
Wiem, że scenarzystki tak specjalnie tworzą takie dwuznaczne sytuacje, ale w sumie nie wiem, w jakim celu? Nie wiem, jak Iga zareaguje, gdy dowie się o pocieszaniu Sylwi i miłej atmosfrze, bo ona chyba o tym przytulaniu, pocieszaniu Kingi przed szpitalem przez Marcina w ogóle nie wie. Teraz może jej o tej miłej atmosfarze między Sylwią i Marcinem, Witek znów doniesie, bo widziałam jakieś zdjęcia Witka i Grażyny u Krzyśka.
Może Krzysiek sam ich zobaczy i Idze coś wspomni i Iga będzie się czuła oszukana i upokorzona. Nie wiem czemu to ma służyć, bo Kinga to było pierwsze takie zdarzenie, potem wieczór z porywaczkami, teraz wypady z Sylwią i Pawłem?
To ma Igę uodpornić, czy bardziej upokorzyć, bo nie rozumiem zachowania Marcina? Igi nigdzie ze sobą nie zabiera, tak jakby się krępował gdziekolwiek ją zabrać, a z Pawłem i z Sylwią zachowuje się tak, jaby to było coś normalnego.
Potem o takich sytuacjach Idze sam nie mówi, tylko inni jej donoszą, po co takie komplikacje? Wcale się nie dziwię, że Iga mu nie ufa i nie wierzy, że nic się nie dzieje, widząc stale Sylwię w ich domu.
Gdyby Marcin razem z Igą zabierał czasami ze sobą i tak swobodnie się wobec innych kobiet zachowywał, to zrozumiałaby, że nic w tym złego, ale on to robi, jakby pokątnie i zawsze gdy jej nie ma.
Podobna relacja jak kiedyś z Igą, jest teraz między Marcinem i Sylwią, ale on ją traktuje trochę z dystansem, ale jakby pragnie być w jej towarzystwie, takie duwznaczne, jest dystans, ale jakby są zbyt blisko.
Albo Marcin jest tak pewny swego uczucia do Igi, albo sam nie zdaje sobie sprawy, że sytuacja może się powtórzyć.
Ślub to nie jest gwarancja niczego, bo jak będzie chciał Igę zdradzić, to zdradzi. Ale Marcin to inny typ człowieka niż Paweł, choć kiedyś był(żył) tak jak Paweł. Teraz już jest dojrzałym, odpowiedzialnym człowiekiem, ale chwilami zachowuje się zbyt swobodnie, tak jakby był wolny, bez zobowiązań wobec kobiety, z którą jest zaręczony.
Do niczego nie doszło, wszystko jest nadal służbowo, ale Marcin Sylwię zna dopiero ponad miesiąc, a jest z nią bliżej niż z Igą w 1 serii. Dziwnie szybka jest ta znajomość, może to nic, ale jednak to dziwne, że Sylwia bardziej się z Marcinem przyjaźni, niż z własnym bratem, którego parę dni wcześniej niż Marcina poznała.
Pawła już nawet pocałowała, ale z nim też nie jest tak blisko, jak z Marcinem, momo, że również razem pracują i też dopiero się poznali.
Co do ślubu, to Marcin miał już chyba z księdzem rozmowę, więc Iga może o tym Ewie wspomniała i ona niejako tylko dzień i godzinę ustaliła.
Nie wiem, ale pod zdjęciem, był podpis, że to było powitanie Igi, ja zrozumiałam,że ślub odbył się w tym samym dniu, zaraz po powitaniu Igi.
Stroje gości i kwiaty takie zwyczajne(nie na ślub) wiec gdzie oni Igę witali, przed kościołem?
Córki Igi ostatnio trochę się źle wobec niej zachowały, więc może przywitała się z nimi, tak jak z pozostałyni. Marcin odebrał Igę z lotniska i noc spędzili tylko we dwoje, a potem wszystko odbyło się tak, jak z Ewą ustaliła. Marcin może nie znał szczegółów dlatego K. Maciąg tak powiedziała
To są moje domysły, już niedługo się przekonamy, jak to scenarzystki wymyśliły.
Moja poprzednia wypowiedź dotyczyła tego, że w pierwszym sezonie Marcin Igi nie zabierał nigdzie towarzysko za plecami Asi, a nie że w ogóle jej nie zabiera odkąd są razem. Bo potem przecież nie trzymał jej w komórce, tylko wychodzili. Owszem, nie jakoś często, ale nie przesadzajmy, że się jej wstydzi czy coś w ten deseń. Już to kiedyś dawno pisałam, że może on bardzo lubi z nią być swobodnie, we dwoje, intymnie, czyli w domu czy w pokoju hotelowym jak „na rybach”? Jak tańczyć to nie w klubie wśród tłumu, tylko u siebie w lekkim negliżu jak tuż przed wyjazdem na te ryby. Leżeć z głową na jej kolanach bądź robić miejsce w łóżku wyciągając spod kołdry poradniki. Oczywiście, też bym chętnie zobaczyła jak gdzieś razem wychodzą, ale nie wydaje mi się to dziwne czy niepokojące, że tego nie robią.
Nie uważam, że relacja Sylwii i Marcina jest zbyt bliska. Nie wiem, jak rozumiesz bliskość, ale dla mnie to jak zachowywali się Iga z Marcinem względem siebie w 1 sezonie na pewno ma większe natężenie bliskości czy choćby przyciągania niż to, co teraz jest z Sylwią. Wtedy i namiętny pocałunek był, i przytulanie, i również rozmowy o różnych sprawach. Głównie się sprzeczali o podejście do życia, o wartości, ogólnie było tarcie, wkurzanie na siebie nawzajem, ale i była też jednocześnie fascynacja. A z Sylwią normalnie po prostu rozmawia i z założenia ma z nią częsty kontakt, bo jest jej opiekunem stażu. Są więc kolegami z pracy i dobrze się dogadują. Mają też powiązania rodzinne poprzez Krzyśka i dziewczynki, stąd dużo więcej wspólnych tematów do rozmowy i możliwości spotkania. Nie widzę za to chemii. Nie widzę tego błysku, który był jak Marcin spotykał Igę, jak się w niej powoli zakochiwał, sam nawet nie będąc tego świadomy. Nie wiem, gdzie widzisz, że Marcin „jakby pragnie być w jej towarzystwie” (Sylwii) – co według Ciebie o tym świadczy? Serio pytam. Bo ja też się uważnie przyglądałam ich relacji. Na początku z niepokojem wypatrywałam, co się między nimi wydarzy. A teraz, zwłaszcza w obliczu ślubu z Igą, to chyba nie ma co się tam doszukiwać jakichś przesadnych bliskości.
Gdyby nie ten nieszczęśliwy wypadek w 5 serii, to Marcin już by był mężem Igi, więc chyba nie w głowie mu zacieśnianie relacji ze stażystką jak ma własną osobistą narzeczoną i chce wziąć z nią ślub w pierwszym możliwym terminie. A jakby jednak stało się tak, że… zakochałby się w Sylwii, to myślę, że to by było jednak po nim wyraźnie widać. Jakieś maślane oczy, wzrastający zachwyt itp. I byłoby chyba widać, że się męczy, bo z jednej strony narzeczona, a z drugiej nowo rodząca się miłość. A tego ja nie widzę. Co do intencji Sylwii - to chyba sama powiedziała w ostatnim odcinku, że nawet jeśli by się jej Paweł podobał, to ona i tak nic z tym nie zrobi, bo sama jest mężatką. To stwierdzenie chyba można przenieść i na jej ewentualny stosunek do Marcina. Ma widać dziewczyna jakieś zasady.
Zapomnij o tym podpisie pod zdjęciem - to jakaś podpucha chyba jest albo ma podwójne znaczenie. Jakoś średnio widzę, że całe to towarzystwo tak się za Igą stęskniło, że jedzie na lotnisko czy gdziekolwiek, by ją naręczami kwiatów przywitać tuż po powrocie z NY. Ojciec owszem, nawet jakby miał specjalnie z Rucianego jechać, by ją tylko przytulić (ta miłość ojcowska). Dziewczynki jak najbardziej - byłyby pewnie skłonne w środku nocy na lotnisko jechać po nią z Marcinem. Ale reszta? Sylwia? Paweł? Zwłaszcza Paweł? A co, Iga to jakaś królowa czy patronka kancelarii, że cały komitet powitalny musi się stawiać, by ją powitać na polskiej ziemi? ;) To nie są jej bliscy przyjaciele, żeby robić jej takie miłe niespodzianki. Wszyscy poczekaliby na pierwsze lepsze spotkanie w kancelarii czy gdzieś indziej i tam by się przywitali. Też nie wiem, czy Iga by chciała po wyjściu z samolotu ujrzeć kogoś więcej niż najbliższą rodzinę i rozmieniać na drobne swoją całą uwagę po takiej rozłące.
Wg mnie bardziej prawdopodobne, że pod pretekstem jakiegoś luźnego spotkania (ale nie w dniu przylotu) ktoś ściągnął nie tylko rodziców Marcina, Witka, ale też Sylwię i Radeckiego, a potem się okazało, że to nie miła kawka w knajpie, tylko ślub. Co nie oznacza oczywiście, że dla tych wszystkich ludzi nie jest to powitanie Igi, bo np. od przylotu jeszcze nie mieli okazji się z nią widzieć i pierwsza stworzona okazja to od razu ten ślub z zaskoczenia.
„Córki Igi ostatnio trochę się źle wobec niej zachowały, więc może przywitała się z nimi, tak jak z pozostałyni”.
?!?! To mnie jakoś rąbnęło i się normalnie zdenerwowałam. Przypomnę tylko, że Iga nie jest wyrachowaną s.ką, która by własne dzieci karała obojętnością, dystansem bądź w taki sposób, że się z nimi łaskawie przywita po tak długiej nieobecności jak z jakimś Radeckim (którego średnio lubi). I to dlatego, że ma focha, że polubiły Sylwię bądź, że uległy prośbom Marcina, by Idze nic nie mówić o limie. To jakiś absurd, by miała tyle czasu trzymać o coś takiego urazę. Ale nawet jeśli miałaby być na nie mocno zła za jakieś naprawdę poważne przewinienia – to nie wyobrażam sobie, by po takiej rozłące serce się jej nie rwało, by je uściskać zaraz po przylocie. Nie Iga.
Uwielbiam Twoje długie komentarze:)
Zaczynam odpowiedać "od góry"! Marcin nigdzie z Igą towarzysko się nie udfziela, nawet nie wybrał się z nią do lokalu Asi, a podobno się przyjaźnią!
Nie liczę spotkań z rodzicami i z teściami, bo raczej też niechętnie tam chciał pójąść, bo za pierwszym razem miał Kingę i Mateusza w głowie. A potem też niechetnie się zgodził, na kolacje z teściami, ale potem i tak Igę samą zostawił, choć to ją najbardziej poniżono w jego obecności, on się honorem uniósł i wyszedł.
Mi chodzi o wspólne wyjścia I&M po zaręczynach, byli tylko na rybach, bo Krzysiek im przerwał wspólny taniec. Potem tylko krótką chwilę spędzili na plaży nad Wislą, co zakończyło się wieczoerm w towarzystwie porywaczek, o czym Idze nie wspomiał, że "włamanie" było wizytą w lokalu w towarzystwie innych kobiet.
Dlaczego Igi nigdzie nie zabiera tam, gdzie chodził z Pawłem czy teraz z Sylwią? Nie chodzi o to, by z Igą co tydzień gdzieś wychodzili, ale oni są ze sobą ponad rok i nigdzie razem nie byli, nigdzie się nie bawili razem. Z Sylwia juz pierwszego dnia w pracy wybrał się zby ją pociedszyć po tym jak się nie popisała. Igąę jak pocieszał do tej pory i kiedy? Dlaczego chodzi w towarzystwie innych, a nie z Igą? Może Iga nie lubi takich miajsc, ale tego nie wiemy? Mógłby ją zabrać, by się przekonała, jak on się bawi i jak z spędza czas bawiąc sie również z innymi kobietami. Iga poznałaby innych ludzi. Marcin miał ją wprowadzić w jego świat, a on sam do niego ucieka przed nią, tak było z Pawłem.
Skoro Marcin lubi się zabawić, od czasu do czasu, lub bywać w lokalach, to dlaczego Igi nigdy ze sobą nie zabiera?
Następna kwestia. Kiedy Igę pocałował, to już był po rozstaniu z Asią, drugi pocałunak to samo. Już wtedy w nim się rodziło przywiązanie i uczucie do Igi, a z Sylwią tylko pracuje, a mimo to razem bywaja nie tylko w pracy.
Teraz jest związany z Igą, nie jest przymuszony do niczego, a jednak lubi być w towarzystwie Sylwi.
Owszem dobrze się dogadują, ale z Igą też tak było i się uczucie między nimi powoli rozwijało. Teraz też może tak być. Nie chodzi o Marcina, ale o Sylwię, może się w nim zakochać. Pawłowi tak nie dogadza, jak Marcinowi(herbata wulubionym kubeku).
Marcin gdyby nie lubił być w jej towarzystwie, to nie chodziłby z nią do lokalu, ani też nie zapraszałby jej tak chetnie do siebie. Sylwia ma zasady, ale tak jak Marcin też trochę je nagina.
Nic złego się nie dzieje między Marcinem i Sylwią, ale czy oboje zachowywaliby się tak swobodnie(dotykanie Marcina przez Sylwię i pocieszanie i przytulanie jej przez Marcina), gdyby Iga była na miejscu?
Co do zdjecia, to ojciec Igi był w Warszawie i chyba pozostał, bo na instagranie OMSNM jest zdjecie jego i Grażyny w mieszkaniu Krzyśka z podpisem osatni dzień.
Też się zastanawia, dlaczego Sylwia i Paweł są na ślubie I&M, dlaczego oni też ją witają? Iga chyba najmniej spodziawała się ich obecności, na na właśnym ślubie.
Odnośnie córek Igi, to nie miałam na myśli kary dla nich, tylko Iga chciała kilka chwil przed ślubem spędzić tylko z Marcinem.
Na Żelaznej nie mają sposobności do intymności, bo albo, ktoś stale wchodzi bez pukania, albo za ścianą są córki. Chodziło mi o intymność na chwilę, tak tylko we dwoje, nie o formę kary dla córek. Na pewno Iga z córkami odbędzie nie jedną poważną rozmowę, bo z córkami zawsze otwarcie rozmawiała, nie tak jak z Marcinem. Wtedy im powie, jak ją zraniły tym, jak się wobec niej zachowały w 7odc. Nie chodzi o karę, ale wspólną chwilę z Marcinem sam na sam, choć kilka chwil, bez świadków.
Bo potem, już jakby co innego będzie ważne, powitanie i rozmowy, goście itp.
Igę w 7odc. bardziej zabolała reakcja córek, a właściwie brak reakcji na jej osobę, niż widok Sylwi w ich mieszkaniu.
Na pewno Iga, tego nie zostawi bez rozmowy z nimi na ten temat.
A ja myślę że wspólnie wychodzą tylko nam tego nie pokazują. Bo tak jak pisałam nie sztuką jest podanie wszystkiego na tacy warto ruszyć też trochę swoją wyobraźnię. Ta Twoja teoria że nigdzie nie chodzą sypie się w 5 sezonie w odcinku 9 gdzie w planach było wyjście tylko wyszła sprawa z Oli. Tam pada taka kwestia "Gdzieś wychodzimy? Nic mi nie mówiłeś."
Jak dla mnie ta scena pokazała że oni wychodzą razem i Marcin i zawsze Iga o tym wiedziała a tym razem miała niespodziankę.
Jeśli chodzi o pierwszy ich pocałunek na ławce to Marcin był nadal w związku z Asią, nawet kilka godzin wcześniej rozmawiali o wspólnym wyjeździe po wspólnie spędzonej nocy (tzn. Aśka chciała Marcin nie koniecznie był chętny) sezon 1 odcinek 7.
Każda (no może nie każda, ale taka jak Iga to każda) matka po półrocznym wyjeździe i oddzieleniu od dzieci nie zgodzi się na spędzeniu kolejnej nocy z dala od dzieci (no chyba że to miałoby gwarantować im bezpieczeństwo, ale takiego przypadku nie rozpatrujemy) jeśli miałaby je na wyciągnięcie ręki.
Iga już wiele razy pokazała że dzieci są dla niej najważniejsze i śmiem stwierdzić że poświęciłaby swoje szczęście,miłość do Marcina tylko dla dobra dzieci, więc nie wyobrażam sobie że spędza noc w hotelu z Marcinem a jej dzieci kilka ulic dalej są same.
A Paweł jest przyjacielem Marcina i pewnie dlatego jest na ślubie.
Wspólne wyjścia I&M zawsze były przekładane, a potem już się nie powtórzyły. Ja chciałabym zobaczyć, jak oni się razem bawią, jak Iga reaguje na to, gdy Marcin tańczy, czy rozmawia tak swobodnie, jak z Sylwią, z innymi kobiewtami. Nie wiemy, dlaczego oni razem nie wychodza, tylko zawsze Marcin ma powód, by pójść bez Igi, niż z igą. Ten pocałunek Igi na ławce w 7 serii, to był właściwie taki spontaniczny, Marcim się chyba sam tego nie spodziewał, sam był trochę w szoku.
Z Asią nie chciał wyjechać, tylko ona bardzo napierała na ten wyjazd. Potem faktycznie Asia miała już dość jego udawania i kombinowania z Igą i się rozstali.
Teraz jest podobnie, dla Igi nie ma czasu, ale dla Sylwi zawsze. Ciekawe, że w tym czasie ma się kto zająć dziewczynkami, bo Sylwia miała mu zastąpić opiekunkę, a tym czasem to ona się nim opiekuje, a teraz on jej bedzie za to pomagał i pocieszał, bo ona będzie tak jak Kinga w potrzebie, a Iga to zrozumie, albo się o tym od niego nie dowie.
Nie chodziło mi o to, że Iga jest złą matką, ale jak chodziła na udawane randki, to też dziewczynki zostawiała pod opieką Krzyśka, który się nimi zapominał zająć.
Wtedy jakoś nie były one najważniejsze!
Ale Marcin też chce być dla niej kimś ważnym, to on do niej poleciał, by załagodzić sprawę, teraz ona pewnie chciałaby mu to trochę odwzajemnić, nie kosztem córek, tylko zrobi to dla siebie i dla Marcina.
Dziewczynki będą na Żelaznej, a tam ma kto się nimi zająć. Może Sylwia z nimi została, albo noc spędziły u Ewy, aby się nie wygadały przed Krzyśkiem.
Iga wiele razy pokazała, że kocha swoje córki, ale jednak nie może zapominać o sobie, a one już są dość samodzielne, skoro same do Milanówka się wybrały i Oli z kolegą do kancelarii przyszła. Tylko Krzysiek i Marcin traktowali je jak małe dziewczynki.
Paweł jest przyjacielem Marcina tak jak Adam i Asia, ale ich na ślubie nie było!
No to tak: jestem matką i po dłuższej nieobecności gnałabym w pierwszej kolejności do dzieci zwłaszcza, że na dwóch facetach w swoim życiu już zdążyłam się zawieść. Zawsze z tyłu głowy będzie za mną ta "skaza" się wlec (mam oczywiście Igę na myśli). I nawet nie podejrzewam Marcina, że oczekiwałby, żeby Iga była cała wyłącznie tylko jego bo dziewczynki mogą przecież zostać z Krzyśkiem, Martą, Sylwią, Ewą czy panią Irenką;))
Marcin też je zostawia z Krzyśkiem i z nieodpowiedzialną Martą, ppodzedł do lokalu z Sylwią i Pawłem.
Też ich nie widzieał przez 2 tygodnie i nawet słowem o Idze nie wspomniał, taki był nieprzytomny, ale już w pracy i przy Sylwi od razu się ożywił na tyle, by z nią i Pawłem pójść do lokalu. Jakoś nie pędził po pracy do domu, by im o Idze i pobycie opoweidzieć, ani zaopekować się nimi podczas jej nieobecności!
Iga jemu powierzyła opiekę nad swoimi córkami i o to też miała do Marcina pretensję, bo co dzwoniła, to Sylwia się nimi zajmowała, bo on gdzieś wybył, nie pracował, tylko wybył. Tak samo było, gdy Marta zaprosiła Sylwię, aby się bliżej poznać i ją olała, tak samo Krzysiek, tylko Marcin się nią zajął pod ich nieobecność. Poszedł, bo... ? Bo mu się żal zrobiło osamotnionej Sylwi, czy skorzystał z okazji, by sam ją lepiej poznać? Oczy oczywiście Iga się dowiedziała o tym od Marty!
Ty po dłuższej nieobeocości gnałabyś do dzieci, ale dlatego, że zawiodłaś się na partnerach. Gdybyś była tuż przed ślubem i gdyby narzeczony zrobił dla Ciebie spontaniczny krok, tak jak Marcin, to chyba właśnie jemu chciałabyś się na chwilę, tylko we dwoje zrewanżować. Tak samo Iga, bo wiadomo, że im tych chwil dla siebie zawsze barakowało, bo zawsze coś, lub ktoś im się plątał, albo kogoś trzeba było ratwoać kosztem wspólnego wyjścia, czy kilku chwil spędzonych razem na kanapie obok siebie. Dziewczynki mogą poczekać, przecież już wróciła i nie wyjeżdża ponownie. Ale nie wiadomo, kiedy I&M się taka możliwość bycia tylko dla siebie, we dwoje, ponownie trafi.
Ja na szczęście się nie zawiodłam, miałam Igę na myśli. Ale gdybym była Igą, gnałabym do dziewczynek i już. Tak myślę;-)
Chyba mnie kompletnie nie zrozumiałaś. Ja mówię o jednym a Ty o drugim. Pisząc że będą same nie miałam na myśli że nikt nie będzie miał się nimi zając. Chodziło mi o to że Iga ich nie widziała, nie przytulała, całowała pół roku więc tęskni za nimi.
Jak chodziła na randki to nie było jej kilka godzin. Iga nie jest zaborczą matka i daje dziewczynkom swobodę i żyć swoim życiem, ale jej nie było pół roku, więc nie wyobrażam sobie żeby wysiadając z samolotu pojechała do hotelu żeby spędzić kolejną noc z dala od dzieci jak ma je na wyciągnięcie ręki.
Tak jak pisałam gdyby któraś z dziewczynek nie akceptowała Marcina jestem w 100% pewna że Iga poświęciłaby swoje szczęście, miłość tylko dla ich dobra i myślę że Marcin to wie, dlatego nawet on nie wpadłby na pomysł żeby ją odciągać od córek po przylocie.
Nie pół roku tylko 3 miesiące, a Igę ciocia im zastępowała, bo kakao, też potrafiła im zrobić tak, jak mama.
Iga oczywiście cały czas tęskniła, one też, ale tak samo jak mogła je zostawić z Marcinem i wyjechać, czyli zrobiła coś dla siebie, to tak samo może zrobić coś, dla siebie i Marcina. Przecież nie wyjeżdża z nim, tylko spędzą razem 1 noc i to tuż przed ślubem! To duże dziewczynki i nastolatki, same wiedzą, że nie tylko Marta z Krzyskiem "kiziu, miziu", ale I&M też się trochę tego należy, po tak długiej rozłące. Potem się wszyscy poprzytulają.
Ja uważam, że gdyby któraś z córek nie akceptowała Marcina i jej zwiazku z nim, to Iga dla dobra córki i jej związku z Marcinem, rozmawiałaby z nią na ten temat i próbowała rozwiać jej obawy. Nie sądzę, by zrezygnowała z własnedgo szczęścia, dla dobra córek. Nie sądzę, by chciała być sama, bo kiedyś one odejdą i założą własne rodziny. Iga zasługuje na szczęście, nie tylko one.
Tu nie chodzi o odcięcie się od córek, ale o relację między nimi, córki też muszą to zaakceptować.
Tak jak zaakceptowały jej wyjazd i zostały pod opieką Marcina, a nie Krzyśka, lokalnego taty!
One akceptują Marcina od samego początku, nawet wcześniej niż Iga. Już kiedyś Hela powiedziała do Oli, że Marcin, nie będzie dla nich tatą, tylko przyszłym mężem mamy.
Oczywiście że nie rozstałaby się z nim od razu na początku by pewnie rozmawiała, próbowała to wszystko załagodzić i doprowadzić do akceptacji, ale jeśli to by nie pomogło to wybrałaby swoje dzieci a nie nowego faceta.
Infiniti9 widać że nie masz swoich dzieci, że piszesz że to tylko jedna noc. Nie będę nic więcej na ten temat pisała, bo uważam ze już wszystko zostało napisane nie tylko przez ze mnie, ale i innych. Wierz mi dla matki to nawet tydzień rozłąki to dużo i nie wierzę, że prawdziwa matka wybrałaby noc z facetem (nawet narzeczonym), a nie spotkanie z dziećmi.