Iga świetnie znosi 9 miesiąc ciąży. Kobieta oczekuje na poród, ponieważ spakowała torbę do szpitala, zrobiła obiady i zamroziła je na 10 dni. Marcin chcąc zostać ojcem idealnym, przygotowuje się do nowej roli, trenując zakładanie pieluch na lalce i wertując poradniki poświęcone opiece nad niemowlętami. Iga pomimo swojego stanu cały czas angażuje się w pomoc innym, a Marcin zastanawia się, jak poradzą sobie kobiety w fundacji, kiedy jego żona urodzi. Cała kamienica oczekuje dziecka Igi i Marcina. Irenka kupuje piękną karuzelę, Marta składa łóżeczko. Marta z Krzyśkiem również starają się o dziecko. Piątkowa nie odpuszcza Małeckiemu nawet na chwilę, tak bardzo pragnie zostać mamą, że bierze urlopy w dni płodne, by zwiększyć szanse na rychłe macierzyństwo. Sylwia w drodze z lotniska wsiada do taksówki, do której dosiada się 30 - letni Mariusz Rybicki , pilot w mundurze pierwszego oficera. Zirytowana Małecka nie jest zadowolona z obecności dodatkowego pasażera. Rybicki wysiada razem z Sylwią pod kancelarią, dowiadując się, że pracuje w niej Paweł, do którego się właśnie wybierał. Krzysiek odbiera telefon z komisariatu policji, na którym zatrzymany został Filip Bonnet. Filip prosi Małeckiego o pomoc. Sytuacja na komisariacie wymaga również pomocy Marcina Kaszuby. Niezawodny mecenas wyciąga Bonneta z aresztu. Małecki zaprasza Filipa do swojego domu, ma nadzieje, że Marta da mu święty spokój w obecności Francuza. Akcja porodowa zastaje Igę w kancelarii w obecności Sylwii i Pawła.
Kaszuba szcześliwy, że dziecko które się urodziło jest białe, a nie czarne. Jadwiga jako feministka mogła zaszaleć w USA z jakimś Afroamerykaninem hahaha.
Poza tym, wspomniany watek feministyczny jest tak zabawny, jak ta feministka z Bolonii chodząca nago po ulicy. Chciała sprowokować rdzennych Włochów, a molestowali ją nielegalni imigranci.
Komedia, gdy sprawa trafiła do sądu, bo mąż wydzielał niepracującej żonie 50 zł dziennie na życie. Feministyczne pranie mózgów z promocją Jadwigi, matki 3 dzieci każde z innym ojcem, czego puenta była scena z Francuzem, Małecki i Kaszubą.
Rybicki pierwsze skojarzenie, że to brat Radeckiego, bardzo podobni z wyglądu aktorzy. Ale to koledzy.
Nie wiem co ma feminizm do przemocy psychicznej. Rozumiem, że normalne jest, że mąż wydziela żonie PRACUJĄCEJ W DOMU racje żywnościowe, bo pan i władca zarabia, więc decyduje i rządzi. Nie ma czegoś takiego jak niepracująca żona. Kobiety prowadzące dom, pracują i to czasami ciężej niż mężowie za biurkiem, za co najczęściej nie słyszą nawet "dziękuję", w domu jest naprawdę całe mnóstwo roboty, której skonani 8 godzinami w pracy zawodowej mężowie nie raczą zauważać. To bardzo męskie, wprost bohaterskie zachowanie ograniczać żonie jedzenie, bo nie zarabia, tylko wychowuje dziecko i prowadzi dom. Jedyne co jest w tej sytuacji niewiarygodne to fakt, że taka sprawa trafiła do sądu, to akurat mało prawdopodobne.
Ale jeszcze raz. Wspolnota majatkowa, zona nie pracuje, a maz pracuje i otrzymuje wynagrodzenie. Mimo, ze pienadze zarobione przez meza sa wspolne, to nie ma w tym nic dziwnego, ze pracujący mąż utrzymujący dom wydziela niepracujacej zonie pieniadze na zycie, dzieląc to na ''dniówkę''.
Skoro żona jest rozrzutna, kupuje droższe produkty , wydaje wiecej na jedno i nie starcza na drugie, to nie ma sie co dziwić, że dochodzi do spięć, budzet w tym domowy nie jest z gumy. Na drzewie pieniadze nie rosną, trzeba je zarobić. Feministki z wypranym mozgiem pewnie uważają, że jest inaczej.
W serialu była mowa, że wydziela jej porcje jedzenia, nie pieniądze, twierdziła, że nie zasłużyła, aby jeść, bo nie pracuje. Normalne jest, że małżeństwo wspólnie ustala budżet i dzieli to co zostaje "na życie" po zapłaceniu rachunków na określone kwoty na dzień a nie to, co wyprawiał ten facet. Poza tym ktoś już Ci napisał w innym temacie, że mieszkali w jej mieszkaniu, więc wkład finansowy w tę rodzinę też miała spory. Jeśli oboje małżonkowie pracują zawodowo, to oboje też wtedy muszą pracować w domu a najczęściej wygląda to tak, że kobiety się zaharowują, bo jak same czegoś nie zrobią to nie będzie zrobione, dzieci są zaniedbane i niedopilnowane itd. Jak się chce mieć dobrze prowadzony dom i wychowane dzieci, to kobieta musi być w domu a na pewno nie pracować na cały etat. Ale wtedy małżonek musi zarabiać odpowiednio więcej, żeby mogli się bez problemów utrzymać. Wszystko działa w dwie strony- żeby wymagać, trzeba dawać. Kobieta wywiązywała się z obowiązku prowadzenia domu a dla mężulka nie była godna chleba, na który on zarobił. W takim razie powinien sam sobie ten chleb kupić, przynieść i pokroić, bo jeśli on jest nie w porządku to ona nie ma wobec niego żadnych obowiązków. Jeśli przyjmujemy tradycyjny podział ról w małżeństwie to nie ma czegoś takiego jak pracujący mąż i niepracująca żona. Jest mąż pracujący zawodowo i zarabiający pieniądze i żona pracująca w domu i robiąca wszystko, dzięki czemu ten mąż ma z tych przyniesionych banknotów ugotowane, uprane i odchowane. Praca w domu jest warta tyle samo ile praca zawodowa. Przy podziale majątku w razie rozwodu, w takich sytuacjach dzieli się go na pół, uznaje, że wkład małżonków był równy.
Co do kontekstu Igi z jej przeszłością jako obrończyni uciśnionych to niestety jej sytuacja nie jest w dzisiejszych czasach odosobniona. Mnie osobiście się taki upadek obyczajów nie podoba, jestem staroświecka, ale żeby oglądać serial bez większego bólu zębów trzeba tę konwencję przyjąć a nie po 6. sezonach wytykać Idze, że ma troje dzieci każde z innym, bo takiego rozwoju wypadków można było się domyśleć już w pierwszym. Jeśli nie jest się w stanie tego oglądać, to po co się męczyć? ;) A komentarz o tym, że dziecko nie jest czarne, jest niesmaczny nawet jako żart.
Poza tym Iga, od strony wiary katolickiej miała czystą kartę w momencie ślubu z Marcinem. W życiu nie jest tak kolorowo, więc jakieś resztki porządku moralnego są zachowane.
Nie mam już tych odcinków, żeby sprawdzic czy wydzielał mąż jedzenie, zwróciłem uwage ze wydzielał 50 zł na dzień, co nie jest mała kwotą
Serial ogladam od poczatku m.in. dlatego, ze mnie bawi to gloryfikowanie Jadwigii jako matki Polski. :-) Ty nie, ale inne osoby piszące w watku O mnie sie nie martw, dosłownie szału dostają, jak się nie chwali Jadwigii :D
Ja lubię Igę, lubię patrzeć na jej i Marcina miłość i im kibicowałam, ale z pewnymi założeniami ideologicznymi się nie zgadzam, niestety rzadko w którym polskim serialu jest pokazana pozytywna, czysta postawa moralna i pozytywnie ukazana religia, którą podobno wyznaje jakieś 90% społeczeństwa. To "rzadko w którym" to spory eufemizm, bo jest w zasadzie powszechnie zmarginalizowana, nawet kiedyś w "Plebanii" nie było zbyt różowo. W prawdziwym życiu kiedy ludzie wchodzą w relacje typu związki niesakramentalne, drugie małżeństwa itd. mają jednak jakieś moralne dylematy, wyrzuty sumienia, w serialach wszystko jest pięknie, kolorowo, nie ma oczywistych problemów, jakie wynikają z zaburzenia naturalnych relacji, z rozwodów innych tego typu zjawisk. Co do Igi jako Igi nie zgadzam się z opinią, że jest pokrzywdzona przez los. Wszystko z czym się zmagała miała na własną prośbę, z wolnego, nieprzymuszonego wyboru. I tak miała sporo szczęścia, że "mogła zacząć od nowa" z Marcinem. I tak samo jeśli chodzi o innych bohaterów, którzy czują się pokrzywdzeni, kiedy ponoszą konsekwencje swoich decyzji. Są rzeczywiście sytuacje losowej krzywdy jak strata rodziców przez Marcina, odejście matki w przypadku Aśki czy ojca u Krzyśka czy Helenki (jeśli patrzy się na to z ich perspektywy jako dzieci, bo ze strony tychże rodziców była to okrutna, zła, ale świadoma decyzja, którą skrzywdzili swoje dzieci).