Zacznę od tego, co mi się spodobało - świetnie zrealizowana sceneria statku, czuć w nim ten retrofuturyzm, który nadaje nieco atmosfery z pierwszego filmu. Sceny z nową fauną nadal interesujące i sądzę, że to jedna z mocniejszych stron serialu, co - biorąc pod uwagę, że traktuje on o Ksenomorfie - wydaje mi się trochę absurdalne. Oprócz tego na plus wyjaśnienie, czemu stacja kosmiczna, ani samo Prodigy nie reagowało na Maginota lecącego kursem kolizyjnym. :)
Szkoda tylko, że jakoś od ~2/5 odcinka zaczynają się zawody na najgłupszego załoganta. Moim zdaniem wygrała je pani naukowiec zajmująca się stworzonkami w laboratorium. Przy takim łamaniu zasad BHP (a do tego braku pomyślunku), jakie ta kobieta uskuteczniała, to cud, że przeżyła tyle lat w tej pracy!
Coś nie tak było też z ksenomorfem, i nie chodzi mi tu wcale o jego wygląd (choć ten też pozostawia trochę do życzenia), jakiś taki niezdarny, ślamazarny, mało zwinny. Ten sam, który w chyba drugim odcinku, w przeciągu jednej sekundy, wyrżnął cały oddział marines. :)
Po czwartym odcinku myślałem: w końcu będzie lepiej! Jednak Hawley utwierdza w przekonaniu, że nie powinien dostawać tej marki w swoje łapy.
mnie najbardziej śmieszyło jak ksenomorf tak stoi w tym korytarzu i buja się na lewo i prawo jakby to była scena z jakiegoś filmu klasy C, facet w gumowym kostiumie, normalnie tragedia...
EEe za mało klasyki oglądasz. Tu się nie buja?:) https://www.youtube.com/watch?v=Q1eF_W_NSWk