(nie ma spoilera, nic poza zwiastun)
Absolutnie się nie mogę zgodzić z tymi negatywnymi "recenzjami" czy opiniami!
Ciężko też mi zaakceptować również tak niską ocenę.
Owszem, nie było to jakieś arcydzieło w kwestii scenariusza.
Owszem, były jakieś pojedyncze debilne sytuacje i kilka kwadratowych dialogów.
Owszem, zakończenie też nie powalało jakimś zwrotem w stylu najlepszych thrillerów Davida Finchera - parzcie, Luke, Leia i Vader przeżyli , niemożliwe, zero zaskoczenia, "wiedziałem, że tak się skończy" ...
Ale, ludzie, to były Gwiezdne Wojny!
Te Gwiezdne Wojny.
Było powolnie, było klimatycznie, były piękne ujęcia, był kurz Tatooine, były walki na miecze świetlne w najlepszej postaci.
A przede wszystkim została nam dana możliwość spędzenia kilku godzin w świecie Gwiezdnych Wojen z Obi-Wan, z małym Lukiem i Leia, z młodym wujkiem Owenem i ciotką beru, senatorem Organa, no i z Vaderem!
Ale jakim Vaderem! I ileż go było!
To było magiczne i świetne widowisko, serial zrobiony w standardzie filmu, a ostatni odcinek momentami wciskał w fotel ( i sytuacjami i nawiązaniami).
Bawiłem się jak dziecko.
Uważam, że to było najlepsze co spotkało Gwiezne Wojny od czasu Powrotu Jedi.
Kończąc, owszem, pewnie gdyby nie cały ładunek emocjonalny związany Nową Nadzieją, Imperium Kontraatakuje i Powrót Jedi oraz tym czym Gwiezne Wojny są, to jako samodzielnemu serialowi o gościu kapturze i o gościu w hełmie, dałbym 6/10.
Ale jak można to oceniać ten serial w oderwaniu od Nowej Nadziei i całej pierwszej Trylogii ?!
Nie można.
Daje 9/10
Można.
Za filmy odpowiadał George'a, a to jakieś fanfiki. Nie czuję tu w ogóle Lucasowego poziomu realizacji, ani jego postaci, po których jedyne co zostało to aktorzy.
Dla mnie 3/10
3/10 to ocena fanatyczna. Film Smoleńsk chyba tyle ma, więc odnosząc się do tego serialu, nawet w odcięciu od Universum, traktuję formie żartu.
Mam znajomego, który jest takim fanem Gwiezdnych Wojen, że uważa, że poza oryginalną trylogią nigdy nie powinno powstać.
Dla niego wszystkie pozostałe filmy to 1/10.
Można być takim purystą i mieć takie podejście, szanuję to na swój sposób.
(Tak jak wielu fanów Diuna w wersji papierowej uważają wszystko za 1/10 a najnowszą produkcję świetną, więc dają 4,5/10 ;/)
Jednak, dla kogoś, kto jest "niedzielnym" fanem Gwiezdnych Wojen
uważam, że każde kolejne 30 minut w tym świecie jest przyjemnością.
A ten serial spełnił nie tylko idealnie to zadanie, ale zrobił to na pewno bardziej w stylu oryginalnej trylogii niż części I-III. Do tego ilość nawiązań sprawia często frajdę, a ostatni odcinek momentami wgniata w fotel.
Biorę wszystkie niedoskonałości.
3/10 to ocena bardzo rozsądna na coś co w oógle nie posiada scenariusza. Spróbuj ocenić ten serial jakbyś nic innego z SW nie widział. Ten serial może działać jedynie i wyłącznie na poziomie nostalgii. Ja oceniam jeszcze niżej, bo dla mnie serial psuje postać Kenobiego.
1) ciężko Ci zaakceptować tak niską ocenę? A przypominam, że mówimy o 6.2, To rozumiem, że zasługuje na dużo wyższą? Zatem najwyraźniej uważasz ten serial za arcydzieło, bo 6/10 to przyzwoita ocena. Ogólnie. Bo w tym konkretnym wypadku przynajmniej dwukrotnie zbyt wysoka.
2) Nie jest to arcydzieło w kwestii scenariusza? To jak powiedzieć, że psie g*wno na talerzu nie jest arcydziełem w kwestii smaku i aromatu. Reeva wysłala gang olsena żeby porwać Leię (scena jej porwania bardziej pasowała do parodii gwiezdnych wojen niż do kanonu, ale to akurat można powiedzieć o całym disney SW do pewnego stopnia) bo wiedziała, że Kenobi jest w konszachtach z senatorem Organą. Jakoś. Bo to, że się znali wcale nie znaczy, że byli w kontakcie (a co zrozumiałe nie byli bo to był jeden z głównych warunków bezpieczeństwa Luka i Lei). A jednak odrąbała jakiejś kobiecie rękę w poszukiwaniu Kenobiego na Tatooine. TO KENOBI JEST W KONSZACHTACH Z ORGANĄ NA ALDEERAN CZY UKRYWA SIĘ NA TATOOINE? Bo raczej cięźko byłoby przypuszczać, że w ogromnej galaktyce robi obie rzeczy jednocześnie. Chyba, że widziało się oryginalną trylogię. Rozumiem, że Reeva ją oglądała? W dobrych filmach/serialach postacie posiadają wiedzę którą logicznie posiadać powinny. Reeva wie to samo co widz bo teoretycznie miała od tego wyglądać na mądrzejszą. Nie udało się. Jeden mały wątek. I patrz ile można o nim napisać. Cały serial jest pełen takich bzdur. Od pierwszej minuty pierwszego odcinka do ostatniej minuty ostatniego. Inkwizytorzy lądują w losowym miejscu największego zadupia w galaktyce z tekstem "gdzieś na tej planecie ukrywa się jedi, dajcie nam go albo was zabijemy" - autorzy scenariusza są zbyt tępi by rozumieć skalę planetarną i traktują tatooine jako trzy wioski w jednej okolicy a nie pełnoprawną planetę. Mało tego chociaż lądują na zadupiu zadupia jak się okazało akurat w okolicy byli jedi. W liczbie mnogiej. Jakie są szanse? Znikome. Kenobi ukrywał się pod swoim nazwiskiem. Gdyby wiedzieli, że jest na tej planecie znaleźliby go bez trudu. Ale nie wiedzieli. A przynajmniej nie powinni trzymając się tego co wiemy z filmów. Ale wiedzą a jednocześnie nie wiedzą bo scenariusz pisał ktoś kto dostał pracę po znajomości a nie przez talent. Czy musimy pisać o takich idiotycznych scenach jak Obi uciekający z imperialnej bazy z Leią pod płaszczem wyraźnie idąc na 4 nogach? Ja nie mogę wymienić wszystkich głupich scen i wszystkich wad scenariusza (cała koncepcja fabuły tego serialu to jeden wielki problem niszczęcy kanon i rujnujący nową nadzieję) bo musiałbym napisać streszczenie całej fabuły. Ale skoro ten serial to taka rewelacja może ty wymień parę genialnych scen? Albo chociaż dobrych? Bo choć pisałem, że cały serial to dno to jednak dobre momenty są. Nie trwają łącznie nawet dwóch minut, ale są. I m.in. dla nich ten serial to 2-3/10 a nie "1" które powinno być bez nich i bez dobrej gry paru aktorów.
3) Problemem zakończenia nie jest to, że Luke i Leia przeżyli, tak jak jakoś nie widziałem, żeby ktoś sie skarżył, że Titanic był nudny bo było wiadomo, że utonie. Reeva. Ona NIESTETY była główną bohaterką a nie Kenobi. W serialu który nazywa się Kenobi. I od pierwszej minuty jak ją pokazano było wiadomo, że na końcu "będzie dobra". I na końcu rzeczywiście była "dobra". Co jest przewidywalne do bólu, ale nie samo to jest problemem. Problemem jest to jak okrutna i zła była wcześniej. Zabijanie, okaleczanie mężczyzn, kobiet i dzieci (chciała torturować 10letnie dziecko a w pierwszym odcinku groziła wybiciem rodziny z dziećmi jeśli nie dostanie informacji których tak na logikę ludzie od których mogła jej chcieć mogli jej nie mieć - no chyba, że czytała scenariusz..., ale oczywiście zapomniałem, że rzeczywiście czytała). Bezmyślnie przedstawiono ją jako przesadnie niegodziwą (mnóstwo jej okrucieństw było tak niepotrzebnych i szokujących, że pozostali inkwizytorzy musieli chronić przed nią zwykłych ludzi!). I ktoś taki odkupiony jedną sceną. "Nie zabiję tego jednego dziecka. Teraz bendem święta a ludzie mają mnie kochać bo pożałują" (a mowa nie tylko o postaciach, ale też widzach)
4. To niestety były gwiezdne wojny. No i? Mamy być amebami które zachwalają pod niebiosa taki syf tylko dlatego, że ma nazwę powiązaną z marką która kiedyś była dobra?
5. Kurz tatooine był chyba dosłownie we wszystkim co wyprodukowało disney SW. Kiedyś ta planeta miała szczególne miejsce w sercach fanów bo to od niej wszystko się zaczęło (przynajmniej jeśli chodzi o wielką przygodę Luka bo była chwilę wcześniej scena bitwy w kosmosie). Teraz tatooine występuje w każdym disneyowskim syfie i jest pospolite i nudne. I tylko ktoś tak pozbawiony elementarnych wymagań jakiejkolwiek jakości jak Ty może się tym zachwycać.
6. Możesz dać przykład magii tego widowiska? Jedną genialną scenę? "serial zrobiony w standardzie filmu" - przypominam scenę porwania Lei. Czy uwolnienia Lei z łap Inkwizycji. Czy spotkania Lei i Kenobiego z trooperami po jej uwolnieniu z łap porywaczy. Czy choćby drętwo zrealizowane pojedynki Kenobiego z Vaderem. Nie tylko scenariusz był żałosny. Reżyseria i ogólna realizacja wszystkiego też. Człapiący jak kaczki (żeby nie dogonić Lei) porywacze to idealna alegoria poziomu całego "widowiska"
7. Bawiłeś się jak dziecko. Przynajmniej jesteś szczery. Sęk w tym, że dziecko może się dobrze bawić lepiąc rzeźby z g*wna. Próbowałeś udowodnić, że serial jest świetny, ale jedyne co pokazałeś to, że nie umiesz odróżnić arcydzieła od syfu i zachwycasz się byle czym. I dlatego twoja opinia ma niewielkie znaczenie. Nie dlatego, że jako człowiek jesteś mniej wart niż ja czy ktokolwiek inny. Ale dlatego, że jak ktos zachwyca się wszystkim niezależnie od tego jak jest fatalne to na podstawie jego oceny nie jesteśmy w stanie w jakikolwiek sposób mierzyć jakości. Jak wszystko jest 9/10 nawet jeśli obiektywnie jest 2/10 to nic nie jest 9/10. Gdyby hipotetycznie disney nakręcił kiedyś bardzo dobry serial (co mało prawdopodobne) tacy jak ty dawaliby mu równie dobre oceny co takim gniotom jak kenobi. I dopiero u "zwykłych" widzów oceniających realną wartość danego tytułu a nie fanatycznie i ślepo wszystkiemu walących 9 i dyszki zobaczyć będzie można, że rzeczywiście jest znaczny skok jeśli chodzi o jakość. Gdyby sami tacy jak Ty oceniali kenobiego, kiedyś ktoś szukający czegoś fajnego do obejrzenia ze znajomymi mógłby pomyśleć "wooow 9/10 musi być genialny serial" a potem by obejrzał pierwszy odcinek i musiałby przepraszać przyjaciół, że ich takim g*wnem pokarał.
Bez obrazy za wszystko co napisałem i napiszę nie było moim zamiarem obrażanie Ciebie. Kenobi to syf a wszyscy za ten twór odpowiedzialni powinni zapaść sie pod ziemię ze wstydu. Ale nie zrobią tego bo wstydu nie mają. Nie mam pretencji, że lubisz to badziewsko. Chciałem Ci (i każdemu innemu kto może tu kiedyś zabłądzi i przeczyta ten elaborat) udowodnić, że tylko dlatego, że coś Ci się podoba nie znaczy, że jest świetne.
Nie mogę Ci pomóc niestety, musisz to sam przepracować.
Ale mogę Ci zwrócić uwagę na pewne kwestie.
Na swój sposób szanuje jednak takie fanatyczne podejście, i tacy fani są gwieznym wojnom potrzebni.
Jednak jesteś kompletnie nieobiektywny i zaślepiony emocjami oraz wspomnieniami z dzieciństwa.
Ja też lubię Gwiezne Wojny, ale to bajka, która również nie trzyma się kupy i chyba tego w swojej obsesji nie zauważyłeś.
Przeżywasz, że
"Inkwizytorzy lądują w losowym miejscu największego zadupia w galaktyce" i znajdują Jedi, a kompletnie nie przeszkadza Ci, że Luke ląduje w losowym miejscu największego zadupia w galaktyce i jego samolot wpada do bajora przed lepianka Yody. Jedno, używając Twojego prostackiego języka, jest psim gównem, a drugie arcydziełem scenariusza.
Przeżywasz, że pojedynek Obi-Vader z serialu jest drętwy i jest dowodem na beznadziejną realizację i używając Twojego prostackiego języka psim gównem, a kompletnie nie przeszkadza Ci niesamowicie widowiskowy i zapierający dech w piersiach pojedynek tych panów z Nowej Nadziei.
Przeżywasz, że Reeva była strasznie zła, i została odkupiona jedną sceną, co jest używając dalej Twojego prostackiego języka psim gównem, a odkupienie w jednej scenie Vadera , największego złoczyńcy we wrzechświecie i mordercy dzieci, jest już arcydziełem.
Przeżywasz, jakieś dziurawe elementy scenariusza związanego z podwójnym porwaniem Lei i nieudolnym pościgiem, a rownoczenie nie przeszkadza Ci, że trzonem całego scenariusza Gwiezndych Wojen i przyczynkiem do całej sagi, jest to, że aby ukryć ostatniego Jedi przez Lordem Sithów i Vadarem w najodleglejszyym zakątku galaktyki, dano go pod opiekę kuzyna Vadera (rodzina która kupiła i opiekowała się jego matką) i zostawiono mu nazwisko ojca Vadera, Skywalker. To nie jest jest dla ciebie jak to zwiesz psim gównem i największym debilizmem scenariusza jaki widział świat, to jest arcydzieło scenariusza i objaw geniuszu Lucasa.
Jesteś niespójny, nielogiczny i niewiarygodny w swoich osądach.
A do tego protekcjonalnym tonem próbujesz coś niby tłumaczyć jakbyś był znawcą kina.
Nie jesteś nim.
Jesteś fanem gwiezdnych wojen, masz zapewne dużą wiedzę w temacie i kochasz to. I fajnie. Szanuje to.
Ale musisz się ocknąć, bo pisanie do obcych ludzi takich wypocin, z taką zaciekłością i poświęcanie na to tyle czasu, dlatego, że napisali, że coś się im podobało, świadczy o tym że masz jakiś kłopot, który powinieneś przepracować.
Ja też poświęciłem dużo czasu, ponieważ personalnie mnie wywolales do tablicy wypisując do mnie jakieś bzdury.
Ale już wystarczy.
Nie odpisuj, proszę. Pomoże to głównie Tobie, będziesz spokojniejszy.
Na koniec Ci przypomnę, że Gwiezdne Wojny to nie film dokumentalny o rodzie Skywalkerow. To bajka. Wspaniała, ale bajka. Dla dzieci. Dla młodzieży. Dla dorosłych także. Często niespójna. Często infantylna. Ale w całości cudowna. Zrobiona dla zabawy. I żeby łączyć ludzi, a nie dzielić. Pamiętaj o tym. Yoda by nie chciał, żebyś się tak napinał. Niech moc będzie z Tobą :).
A ja idę raz jeszcze obejrzeć ostatni odcinek serialu, bo świetnie się na nim bawiłem ("jak dziecko") i chęcią zrobię to jeszcze raz.
Jak dla mnie ocena krytyków na poziomie 3.0 to jest dowód na to że w ogóle nie ma co się takimi sugerować. Nie jestem wielkich fanem SW, ale wszystkie filmy oglądałem, w wiele gier grałem. Serial oglądałem razem z dziewczyna, która styczności nie miała żadnej z gwiezdna saga. Serial pochlonelismy w dwa wieczory i jesteśmy całkiem zadowoleni. Ja dostałem w końcu jakies sensowne GW i „ prawilną” walkę Obi-wana z Vaderem. Ona poznała ten świat i się nim zainteresowała. Jest to nieco może kino familijne, ale co z tego takie też potrafi bawić . Co do realizacji jak dla mnie efekty całkiem w porządku, a jak się przypomni oryginalna trylogie to wiele głupstw także w niej było. Trudno tez było o zaskoczenie, gdyż z góry było wiadomo kto musi przeżyć. Jak dla mnie serial ogólnie ciekawszy i scenariuszowo lepszy(mimo, że nie wybitny)niż ostatnia trylogia(moim zdaniem scenariuszowo tragiczna).
Też tak uważam.
Najlepsze co spotkało gwiezdne wojny od czasu pierwszej Trylogii IV-VI.
Na części VI się fajnie bawiłem, bo było to świetne otwarcie - klimat starej trylogii, hołd do Nowej Nadziei przez bardzo podobną historię, było to emocjonalne, bo czekaliśmy na to 10 lat, było tysiące nawiązań, i wyglądało, że będzie to otwarcie do czegoś wspaniałego. Był potencjał w części 8.
No nie poszło dalej.
A ten serial na prawdę dał mi dużo frajdy.
Ludzie chyba liczyli na więcej mroku. Tez chciałbym zobaczyć kiedyś ŚW przeznaczone dla dorosłego widza, saga się aż o to prosi, jedynie w grach były takie próby(może w książkach nie znam ich). W Kotor to świetnie wyszło, fajnie jakbyśmy dostali podobny film/serial.
Wydaje mi się, że nie jest to potrzebne. Urokiem Star Wars jest to, że jest to serial dla młodzieży.
Chyba robienie z tego czegoś na prawdę mrocznego było zbyt dalekim odejściem od pierwszej Trylogii.
ObiWan momentami jest i tak bardziej mroczny niż 4-6.
Ale gdy zaczynaja robić tyle spinoffow mogliby zaryzykować z jednym właśnie w jakies innej lini czasowej z nowymi bohaterami. Myśle, że mogliby sporo na tym ugrać.
Totalnie się zgadzam!
Oglądałem z synem 12 lat i był to super czas zarówno dla mnie jak i dla niego.
Też uważam, że jest toalnie pierwszej Trylogii i klimat jest po prostu rewelacyjny.