Nie jest to serial wybitny, ale całkiem ok. Miły powrót z sentymentu z powodu serii, oraz aktorów.

Plusy:
- rodzina Larsów. Niby zwykli rolnicy, a chronili i kochali Luka. Odważni i poczciwi. Scena kiedy Owen nie wydaje Obi-Wana mimo,że mu grozi mu śmierć jest poruszająca. Tak samo kiedy Owen z żoną bronili Luka.
- scena rozmowy Obi-Wana z Anakinem/Vaderem. Christensen miał świetną charakteryzacje mimo,że przykro było patrzeć. Pokazał,że umie balansować po ciemnej i jasnej stronie mocy. A dodatkowo w "Ashoce" było to jeszcze lepsze.
- "Hello There" na koniec było takim miłym zaskoczeniem.
-retrospekcja z ćwiczeń Obi-Wana i Anakina. Miło było zobaczyć chłopaków w formie.
- scena kiedy Obi-Wan opowiada Lei o rodzicach. Ma rozum matki, ale to typowa córeczka tatusia. Cały mały Anakin. Pięknie Obi-Wan opowiada jej o rodzicach. Mimo,że jest on wrogiem Vadera to nigdy nie przestał być przyjacielem Anakina i kochać go jak brata.

Minusy:
- luki fabularne skąd ktoś nagle się znajduje w tym miejscu.
- dlaczego Vader ciągle zabijał Revę, a ta ciągle żyła. Ile razy można? Nie dość,że wkurzała swoim zachowaniem bo nie mogła się zdecydować kogo bardziej nienawidzi. Obi-Wana czy Vadera to ciągle zmartwychwstawała.
- Leia mnie nie wkurzała swoim zachowaniem. Padme też tak mędrkowała będąc dzieckiem, a Leia ma dodatkowo temperament Anakina. Też zachowuje się jak ojciec w "Mrocznym widmie". To już z Luka predzej zrobili ciepłe kluchy. Nie ma charyzmy co siostra.
- dlaczego podczas kontroli przy tej laserowej bramkę po prostu Leia i Obi nie mogli jej obejść dookoła lekko wspinając się na wzgórze tylko siłowali się by ną wyłączyć?