Ależ dałem się nabrać w pewnym momencie przedostatniego epizodu! W pewnej chwili ekranowe wydarzenia sprawiły, iż na chwilę uwierzyłem, że rzutem na taśmę serial wjedzie na właściwe tory. Niestety błyskawicznie kilka kolejnych idiotycznych zachowań postaci, rozwiązań fabularnych, sprowadziły mnie na ziemię.
Nie mam zielonego pojęcia jak te scenariusze dostały zielone światło. Taki stek bzdur w każdym odcinku to jest kompromitacja dla marki Star Wars. Nie chodzi tylko o pierdoły pokroju (nie)sławnej ucieczki małej Lei, ale i tragicznie napisanych poszczególnych bohaterów, zarówno tych nowych, jak i kultowych. Trudno się dziwić, skoro po premierze wydało się, że autorzy mieli fundamentalne braki w znajomości wcześniejszych wydarzeń. W inteligencji też mają fundamentalne braki, albo oczekują takowych u widzów.
Po ocenach i opiniach widzę, że większość niestety daje się omamić papierkowi, w jaki owinięty zostało to kupsko banthy. Mnie nie wystarczy fakt, że jakaś postać jest na ekranie, że doszło do jakiejś sceny, jeśli cała reszta trzyma prymitywny poziom. Jeśli mam dostać minutę ekscytujących obrazów na odcinek, to wolałbym żeby serial w ogóle nie powstał. Moim zdaniem wyrządził więcej zniszczeń dla tej i tak sfatygowanej ostatnimi czasy marki, niż wniósł ekscytującego. Jedyne pozytywy płyną, że coś wrzucono do odcinka na zasadzie fan service'u, a wszystko, co od zera stworzyli scenarzyści, reżyserka jest beznadziejne.
Żeby nie być gołosłownym, największe zalety poszczególnych epizodów:
1, 2 - montaż z prequeli rodem z youtube'owych tribute'ów + powrót Obi-Wana (walić, że trudno go lubić w tej interpretacji)
3 - brutalność Vadera (jedna scena) + pojedynek Vader - Obi-Wan (walić, że wyglądał jak parodia stworzona przez hejtera SW)
4 - polegli Jedi (walić, że cała reszta odcinka to jest potwarz dla ludzi myślących)
5 - potęga Vadera (walić, że to, chwilę później ten moment chwały mu odebrano)
Jak napisałem - po jednej, dwóch solidnych scenach na odcinek, otoczonych pokazem nieudolności pisarskiej, a i reżyserka nie ratowała materiału żenującymi scenami akcji. Dla mnie to za mało jak na produkcję osadzoną w świecie jednego z największych fenomenów kulturowych do dziś, przywracającą minimum dwie kultowe postacie. Jednakże widownia śmiało to minimum łyka, więc dalej nie będzie potrzeby zatrudniania kompetentnych artystów.
Nie no to jest jakas masakra, dla mnie kolejny odcinek to gwiazdka w ocenie niżej... a w tym mistrzostwo świata - szukanie przelącznika przez pół odcinka... no i te mistrzowskie dialogi:
- Proszę, powiedz, że już blisko.
- Leia, już blisko?
- Pracuję nad tym.
- Pracuje nad tym.
To jest kolejny przykład sztucznego budowania napięcia. Może to być nieudolność scenarzystów, montażystów lub reżysera.
Generalnie jeśli to były jakieś istotne mechanizmy uruchamiania wrót, to z pewnością nie ukryto by ich w miejscu dostępnym tylko dla dziecka! Kolejny przykład braku kreatywności. Chciano pokazać przydatność Lei, ale znowu wyszło średnio. Najpierw komiczny sprint przez las, a teraz jej gabaryt miał być kluczowy dla powodzenia działań.