Jeśli przez dziesięć sezonów śmiałeś się z "How you doin", licznych ułomności umysłowych poczciwego bohatera i liczyłeś że "Episodes" to namiastka sitcomu dla stęsknionych fanów "Przyjaciół" srogo się rozczarujesz. "Episodes" to genialna wiwisekcja Hollywood, znakomity inteligentny humor czerpiący z różnic kulturowych między powściągliwymi wyspiarzami a nieokrzesanymi jankesami. Serial stanowi idealną mieszankę wybuchową, mamy tu bowiem typowy brytyjski dowcip a zarazem przaśne lecz napisane z polotem żarty made in USA. Postacie znakomicie skonstruowane, niemal każda skrzy własnym życiem a Matt Le Blanc odważnie bawi się wizerunkiem inteligentnego lecz schowanego za zuchwalstwem i brakiem ogłady gwiazdora. Fabuła znakomicie skonstruowana, nie ma dłużyzn, wszystkie elementy pasują idealnie do układanki. Znakomitości tej produkcji dopełniają barwne konflikty między bohaterami, zwłaszcza intelektualistką Beverly a nieokrzesanym Mattem. Zagrane między słowami frustracje (także seksualne) i animozje nadają serialowi dodatkowych smaczków. Po trzech odcinkach jestem skłonny przyznać serialowi najwyższą ocenę. Rzadko kiedy produkcja startuje z wysokiego C (ostatnio chyba tylko "Californication"), a "Episodes" fascynuje i wciąga niemal od początku.