Nie jestem wielkim fanem serii anime o tym samym tytule. Za dużo fillerów- często z odcinka znaczenie ma mniej niż 5 minut, albo i cały wątek fabularny jest zupełnie niepotrzebny, postacie kobiece w głównej mierze nie robią nic i pełnią tylko rolę waifu, tak, aby weeby były zadowolone. Najważniejsze są duże cycochy! Reprezentacja queer jako totalnych idiotów też może się niektórym podobać- mi nie. Sanji, jak i wiele innych bohaterów, jest bardziej zboczeńcem niż gentlemanem. Po 700 odcinkach anime uważam, że jest to ok serial, aczkolwiek do bycia wyśmienitym sporo mu brakuje.
Netflixowy One Piece nie ma żadnego z wyżej wspomnianych problemów, a fabuła jest ciekawsza i ma więcej sensu. Przykładowo Mihawk ma jakiś sensowny powód, aby odwiedzić Baratie, zamiast udać się tam niemalże losowo. To, dlaczego Luffy znalazł się w beczce na początku serialu także zostało wyjaśnione. Cały wątek z Don Krieg'iem był po prostu nudny i niepotrzebny, więc w Netflixowej wersji został w sprytny sposób pominięty. Dodany wątek z Cobym i Garpem uważam za bardzo udany. Jest też oczywiście wiele innych zmian względem wersji anime, o których nie chce mi się pisać i po prostu zapomniałem. Chyba każdą z nich uważam jednak za zmianę na lepsze.
Jedyne, czego nie rozumiem, to pochwał aktora grającego Zoro. Nie wiem, czy jego postać miała tak wyglądać, ale w Netflixowej wersji jest on cholernie drętwy i ani trochę nie oddaje entuzjazmu i emocji tej postaci. Niezależnie od sytuacji, jego wyraz twarzy pozostaje ten sam, co się niestety dosyć trudno oglądało, przynajmniej mi. W każdym razie każda inna postać jest świetnie przeniesiona na wersję live-action, w szczególności podobało mi się to, co zrobili z Usoppem, ale nie będę się już na ten temat rozpisywał.
Nawiązania do oryginału np. w postaci soundtracku "We are" też były mile widziane.
Serial zasługuje na solidne 8/10, nie mam się do czego przyczepić. Netflix wyjątkowo mnie nie zawiódł i nawet przekroczył moje oczekiwania.
Anime na 4 a serial od szajsfliksa oceniony na 8. W tym to nawet nie trzymają się kanonu i totalnie wszystko zepsuli. Uważasz, że ludzie oglądają to anime tylko na kształty postaci ? Kolego OP anime jest od MPAA 13 lat, a to nie hentajce. Postacie queer tak samo TO JEST wszystko dla dzieci i ma to śmieszyć, gdzie tu widzisz problem ? Napisałeś tu, że obejrzałeś 700 odcinków, a w sekcji anime, że prawie 900 więc przeczysz sam sobie.
Fabuła ciekawsza ? No raczej nie. Mihawk w anime odwiedził Baratie, bo ścigał Don Kriega i nwm jak to oglądałeś, że tego nie wiesz. I jak zwykle spora część piszę, że wątek Baretie i Don Krieg był nudny, ale żaden nie dał sensownych wskazówek czemu, a wiecznie piszą, że nudny to niech chociaż dadzą jakieś wyjaśnienia, a nie powtarzają tylko opinie po innych. Tak samo jak za wycięcie Don Kriega i zamiast niego danie krótkiej walki z Arlongiem na Baratie to jakiś żart. To nie jest kanon. Jak już chcą robić adaptację to niech trzymają się źródła i kanonu. Co Buggy robi np. w Arlong Park skoro, go tam nigdy nie było ? Tak samo jak uśmiercenie Merry z Syrup Village, gdzie w mandze i anime przeżył to kanon jak nic... Gdzie są postacie przyjaciele Usoppa: Ninjin, Piiman i Tamanegi ? Tak samo, gdzie jest Hipnotyzer Jango ? Bym się rozpisywał i wymieniał wszystkie minusy tej słabej adaptacji. Jak już chcą robić adaptacje to niech trzymają się kanonu, a nie zmieniają wszystko.