Kończę oglądać trzeci sezon. Moje zainteresowanie wyraźnie słabnie, choć dzisiaj obejrzany przeze mnie odcinek (III/7) to słabnięcie wyraźnie przystopował. Wykorzystał bowiem dużą część potencjału tkwiącego w chwycie nazywanym qui pro quo, a więc w komizmie związanym z wymiennością tożsamości głównych bohaterek. Wielka pochwała dla Tatiany Maslany, przekonującej we wszystkich swoich serialowych wcieleniach... No, w prawie wszystkich, bo rola męska (Tony'ego?) wypadła dość blado.