Jaki koniec? ten wysmienity serial skończył sie juz dawno temu, dokładnie to 16 maja 2002!
"Ostry dyzur" skończył się spektakularnie (śmiercią Dr. Mark'a Greene'a) na 8 sezonie, miał dokładnie 180 odcinków, i ani jednego wiecej.
Reszta to równia pochyła w dół. Zero ciekawych pomysłów, wszystko wtórne, lub prawie wtórne. Zero emocji. Katastrofa.
Czy ktos jeszcze tak uważa? :>
Uważam, że odcinki te były lepsze ale nowa obsada jak np. Parminder Nagra, Scott Grimes i inni również nadali temu serialowi ciekawy motyw. Dlatego nie zgadzam się z Tobą, że serial skończył się na śmierci Marka Greena.
Dla tych, którzy np ostatnio oglądali odcinki śmierci Marka a teraz nagle 15 sezon to uważają że to badziewie, ale jak ktoś oglądał po kolei 9,10,11 itd. sezon to może twierdzić śmiało że ten serial wciąż trzyma poziom, naprawdę :) Pozdrawiam :)
Dokładnie.
Ja rozumiem, że ludzie jak polubią, jakiegoś bohatera to jest im żal, że odszedł, ale nazywanie zaraz serialu badziwiem to przesada...
Pozdrawiam:D
źle mnie zrozumiałeś. to nie smierć dr. Green'a zepsuła serial, tylko akurat jego smierć w serialu przypadła na koniec swietności, tegoż serialu.
Zdecydowanie się nie zgadzam. Prawdą jest, że 'stare' odcinki miały inny klimat i nic ich nie przebije, natomiast te najnowsze nie są złe. Ja uwielbiam cały ER. Od sezonu 1 do 15. Np. taka Neela-strasznie ją lubię i bez niej Ostry dyżur byłby poprostu dziwny. A co do Marka hm..szkoda mi go było, ale to nie na tamtych odcinakch skończył się serial.
a no własnie, Neela. Jedyna nowa postać, która jeszcze trzymała poziom w nowszych seriach... ale jak mowią: wyjatek potwierdza regułę ;)
Ja się zgadzam. W pewnym sensie "ER" skończyło się na 8 sezonie, po spektakularnej śmierci Green'a. Moim zdaniem to chyba jedna z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających agonii głównego bohatera w historii telewizji. "Lockdown" (finał 8 sezonu) kończy się dialogiem między Carterem a Abby, który interpretuję również jako sygnał od twórców, którzy w tamtym czasie mogli nie być pewni przyszłości (jakości) serialu. To było coś w tym stylu:
Abby: Boję się tego co będzie dalej?
Carter: Wszystko będzie dobrze...
Owszem zdarzały się jeszcze potem perełki w stylu "The Lost", czy "Time of Death" i Carter jakoś nadawał wszystkiemu ton, ale tylko do końca 11 sezonu, po którym odszedł. I właśnie jego odejście uznaję za ostateczny koniec "Ostrego Dyżuru" takiego, jaki znaliśmy od pierwszego odcinka. :]
Dokładnie to wyglądało tak:
http://www.youtube.com/watch?v=HXQy_cyOeEg
Abby: Tell me we're gonna be okay.
Carter: We're gonna be okay.
Kiedy teraz obejrzałem tą scene ponownie... jak Carter całuje Abby...
od razu mi sie przypomniało jak scenarzyści dali dupy z całą tą późniejszą wielka miłością Cartera, z tą dziewuchą, dla której później niby wyjechał do Afryki. Ta babka była tragiczna. Jak scenarzyści w ogóle wpadli na to, że Carter mógł zakochać się w czymś takim?!?!
Abby nie powinna być z Kovač'em, tylko z Carterem. Zdecydowanie!
Takie jest moje zdanie.
No to już koniec. Na sam koniec ile mieli pacjentów... Dziwnie się czuję z myślą, że to koniec. ;((
Okropne... Ja się tak wciągnęłam w oglądanie, że nie wiem. To był mój stały rytuał: wracam do domu włączam telewizor i jest ER. A teraz to ja jakoś nie wiem... Co ja będę robić:D Ale liczmy na powtórki:D Musimy być dobrej myśli:D Jak mówią nic nie trwa wiecznie i wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć:(
Pozdrawiam:D
więcej dramatyzmu niż w samym serialu:-)
dobrze było ale się skończyło
jak dla mnie każda z serii miała swój klimat:-)
opening najlepszy
Dla mnie w nowych sezonach, to znaczy po wspomnianej już śmierci Marka
Greena były też świetne postacie, przede wszystkim Morris i Neela. Kiedy
oni pojawiali się na ekranie od razu było ciekawie. Nie mogę uwierzyć, że
już koniec, ale niestety tak musi być. Czekam na powtórki.
Pozdrawiam