... niedawno skończyłam oglądać (15 sezonów w pół roku- nieźle ;) ) i przyznaję rację, że
pierwsze sezony z oryginalną obsadą były najlepsze, po śmierci Marka zrobiło się trochę
nudno, ale sezony w których był Pratt, Carter, Luka i Abby też były ciekawe. Osobiście
ubóstwiam Cartera i dlatego wkurza mnie ta jego afrykańska żoneczka, która sama nie wie
czego chce. Czuję też sentyment do dr Pratta, nie powinien umierać !!! Żałuję, że nie
rozwinięto wątku Elizabeth - Romano wcześniej i trochę bardziej (ale nie chodzi mi o
romans tylko taką wyjątkową, dziwną "przyjaźń") ...
Tak z moich przemyśleń po zakonczeniu oglądania, to może jeszcze to, że żałuję że Carter
opuścił serial i wrócił tylko pod koniec, jego przemianę ze studenta w lekarza mogłabym
obserwować non stop, a tak to jakoś czułam jakby wycięto film ( i ta żona !!! :/ ) :p
Może jeszcze dodam (wiem że niewielu ludzi ma takie same odczucia jak ja, ale cóż) że nie mogłam ścierpieć Rasgotry , po prostu nie mogłam... Cała jej osoba powodowała, że mniej chciało mi sie oglądać .
Czuję dokładnie to samo! Oglądanie er z nowymi aktorami już nie przypominało mi starego dobrego er... Nie lubię tych nowych stażystów, na Neelę też nie moge patrzeć...Jedyne co mi się podoba w sezonie 15 to te powracające echa z przeszłości, czyli pojawienie się w retrospekcjach Greena, Weaver, Romano no i pojawiający się pod koniec Carter, Benton, Elizabeth i Susan... Dlatego uważam, że najlepsze jest pierwsze siedem/osiem sezonów. Później to już się wszystko posypało, cała pierwotna obsada odeszła...
15 sezonów w pół roku, niezły wynik ;)
Cartera po prostu kocham, bez niego ER to nie ER po prostu. I oczywiscie zgadzam się z twierdzeniem, że najwcześniejsze sezony były najciekawsze. Najlepsza obsada, najlepsze odcinki były tylko wtedy, kiedy Carter szalał, Benton po nim wrzeszczał, a Mark był cudowny:
15 sezon właśnie też nieźle się oglądało, kiedy ciągle na ekrany powracały znane nam twarze z pierwszych sezonów. I mogłoby się wydawać, że nie wszystkich da się pokazać - przecież Greene umarł... muszę powiedzieć, że spisali się scenarzyści z przedstawieniem go w retrospekcjach Banfield. :)
Oj tak, Neela to była najbardziej irytująca postać z spośród wszystkich seriali, jakie widziałem. Nie mogłem przełknąc, że ona jest na ekranie.
ja mógłbym oglądać ten serial bez końca, nie ma żadnych wkurzających wątków i postaci, stara i nowa obsada super. love ;d
Ja właśnie skończyłam oglądać 8 sezon i muszę przyznać, że to jeden z moich ulubionych seriali. A przez kilka ostatnich odcinków 8 sezony nie mogłam przestać płakać... W taki sposób jest pokazana choroba dr Greena... to jak się żegnał, jak chciał przekazać swoim córkom wspomnienia... coś pięknego a zarazem smutnego. Był to jeden z moich ulubionych bohaterów serialu, szkoda że go już nie będzie
Dziwię się, że odcinek 'On The Beach' nie dostał żadnej statuetki... albo jego twórcy. Czy się może mylę i gdzieś ich nagrodzono?
Mogli to zrobić na wiele sposobów, jak w przypadku Gallanta, Pratta, Lucy, itd. A postanowili wysłać list, a potem wrócić w czasie i cały odcinek poświęcić Greenowi. Geniusz. :)