PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=690404}
8,0 33 tys. ocen
8,0 10 1 32826
8,0 2 krytyków
Outlander
powrót do forum serialu Outlander

Brianna

ocenił(a) serial na 8

Czytam sobie "Jesienne werble" i mam takie pytanie związane ze wzmożoną aktywnością "cudownego dziecka" Claire i Jamiego. We wcześniejszych tomach pojawiała się w małych dawkach i wyłącznie w relacji do Claire, teraz najwyraźniej szykuje się co by zasilić szeregi głównych postaci. Nie wiem, czy jestem w tym odosobniona, ale fragmenty jej poświęcone sprawiają, że oczy zachodzą mi mgłą i jedyne o czym myślę, to "Czy możemy już wrócić do Claire i Jamiego, pleaseee?". Przy czym lubię innych bohaterów, w zasadzie większość XVIII wiecznych, miałam słabość do nieszczęśliwie już martwych McKenzie, Jenny jest jedną z moich ulubionych postaci, Lord John jest intrygujący itd. ale Brianna działa na mnie na przemian jak usypiacz i zgrzyt styropianu na szkle. Mam zatem pytanie, czy to się jakoś poprawia po tym jak przenosi się w czasie? Tzn. czy zaczyna przypominać pełnokrwistą postać, a nie Mary Sue? I czy aby nie zaczyna dominować w fabule? (a kysz!)

Arya_2

Z każdym tonem Brianny jest coraz więcej, ale to nie znaczy, że jej wątek zaczyna dominować ;-) po prostu dołączyła do głównych bohaterów. Po pewnych przejściach dorasta i nie jest już rozkapryszoną pannicą, wiec w kolejnych tomach jej wątek jest ciekawszy ;-) mimo wszystko wole czytać o jej rodzicach ;-)

Arya_2

Brianna jest "za duża, za ruda, za współczesna... Jednym słowem "rozdarta" Amerykanka"
Kiedyś zdarzyło mi się w brytyjskim autobusie obserwować amerykańskie turystki. Były trzy razy głośniejsze od "tubylców". A to współczesna różnica, więc

uwaga SPOILER

Brianna wrzucona w XVIII wiek była wyjątkowym okazem. Rzeczywiście istna Mary Sue, co kule się jej nie imają, ale oczywiście jak to zwykle u pani Gabaldon... Do czasu.
Potem przydają się tatowe kolana. Brianna robi się "lepsza" dla czytelnika w zestawieniu ze swoim prototypem, czyli tatą Fraserem, no i generalnie spadają na nią nowe obowiązki.
Mój sposób na Briannę... jakby to ująć... Fajny Roger. Dzięki temu jakoś pokonuję wątek "Rudowłosej Bogini", chociaż przy ponownym czytaniu pomijam solowe występy panny Fraser, lub wyobrażam sobie, że to Amy Pond z "Doctora Who", którą akuratnie lubię.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

O kurde, faktycznie, Karen Gillian nadałaby się idealnie. Wysoka i ruda jak płomień, co prawda z rysów twarzy nie przypomina kobiety Wikinga, ale w sumie Sam Heughan też jakoś jest niezbyt w tych klimatach. Jest nawet Szkotką, a Brianna pomimo amerykańskiego wychowania była nią przecież w połowie.
Książkowa Brianna przywodzi mi na myśl Alyssę Sutherland, która w "Wikingach" gra Aslaug. To ten typ twarzy moim zdaniem i wzrost pasuje jak ulał, ale jest tylko trzy lata młodsza od serialowego taty, więc choćby z tego względu odpada.

<Brianna wrzucona w XVIII wiek była wyjątkowym okazem. Rzeczywiście istna Mary Sue, co kule się jej nie imają, ale oczywiście jak to zwykle u pani Gabaldon... Do czasu.>

Oby. Właśnie doszłam do momentu kiedy się będzie przenosić więc liczę, że będzie już tylko lepiej ale póki co fragmenty dotyczące wzdychulstwa Rogera do jej osoby były jak orka na ugorze. "Brianna - nimfa", "Brianna - kelpie", o Chryste to tak już teraz będzie? LOL oczywiście Gabaldon płynęła nie raz z opisami "taty Frasera" w młodości, ale on od zarania posiadał jednak osobowość.

Brianna - kelpie ;-))

http://porceliandoll.deviantart.com/art/Kelpie-2-123519595

Dzięki za wszystkie odpowiedzi.

Arya_2

Ja mam z Brianną taki problem, że w zależności od tego co robi i jak się zachowuje, to raz jest Auslag, raz Amy Pond, ale najczęściej to Jess z "Czystej Krwi". Czasem jeszcze przypomina mi się Nicole Kidman z prehistorycznego "Za horyzontem".

<Brianna - kelpie ;-))>
No nic... Tylko się zakochać
(Roger od razu wydawał się lekko nienormalny ;)

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Gdyby Liv Tyler była młodsza taka z czasów ,armageddonu" byłaby idealna z wyglądu.wlosy nie trudno.przefarbować.
Jest to postać, ktora lubie bo to Fraserówna.inaczej by mnie nie obeszła. Najbardziej rozwalila mnie scena kiedy Jamie i mlody Ian fundują Rogerowi wycieczkę krajoznawcza:)wraz z milutka konwersacja, ale Brianna i pirat to pomysł bez sensu.

ignis_2

SPOILER do "Jesiennych werbli" - zanim nie skończysz czytać nie zaglądaj tutaj.







"Umarłem, zanim się urodziłem" He, he... Biedulek
Pomysł z Piratem i panną B. to kolejny sposób na dręczenie przez autorkę "jej chłopaków", bo po co mają mieć łatwiej skoro "powinni" mieć trudniej, o samej zainteresowanej nie wspominając, no ale przynajmniej ona miała pewność, że to jej dziecko.
Znowu odezwała się "gwałtomania" Diany Gabaldon. Tym razem jednak reperkusje oprócz samej ofiary dotknęły rodziców (jedną z gorszych rzeczy jest bezradne przyglądanie się cierpieniu dziecka) oraz "narzeczonego", na którego przez jedną kłótnię spadła cała fala gówna, a spotkanie na leśnej polance to był dopiero początek... Od wycieczki "krajoznawczej" znacznie gorsza musiała być decyzja: zostać, czy nie, skoro utrzymanie (nie) swojego dziecka w tym czasie, to nie był spacerek do biura... Niedostosowany Rog został. Wykazał się wyjątkową dzielnością i uporem, a przy okazji doszło do mojego ulubionego "zatrucia testosteronem".

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Ale Brianna byla wysoka i silna, dałaby radę sie obronić. Zreszta w porównaniu z Jamiem to było nic.sama do niego poszła po pewna rzecz.raz Ciacha i po krzyku. Wydaje mi sie, ze ten pomysł był wciśnięty na sile.

ignis_2

Za dużo filmów akcji...

Autorka znowu sobie zakpiła z czytelnia, że skoro to ( Jamie / Brianna ) takie duże i rude, to samo powinno się obronić, być niezniszczalne - Mary Sue jak nic.
Branna przez jakiś czas też żyła w przekonaniu, "że powinna się obronić", jakoś wykręcić, walnąć w słabiznę, czy cuś. Jednak Bonet był osobnikiem żyjącym z przemocy, który dla rozrywki potrafił kogoś oślepić, bo krzywo na niego spojrzał. Piraci wcale nie byli romantyczni, a z wizerunkiem a'la "Porywczy Pirat" mieli tyle wspólnego co Tony Soprano. Jamie zastanawiając się jak załatwić Boneta, nie chciał wdawać się w walkę wręcz, bo Stephen był niebezpieczny.
Brainna nie dałaby rady się obronić. Lekcja w obórce to pokazała. Zresztą serialowa Clair ma prawie 180 cm wzrostu a przy Jamiem wygląda jak chucherko. Bez noża lub jakiejś innej broni nawet babka obeznana z technikami walki jest na straconej pozycji w konfrontacji z większym od siebie facetem posiadającym takie same umiejętności.

No nie wiem, czy domniemany "prezent na całe życie" to takie nic. Owszem Bonet obszedł się z Brianną bez "akcji psychologicznych", obdarzając ją jedynie zainteresowaniem godnym prostytutki, jednak przez to dodatkowo ją upokorzył i zeszmacił.

Tutaj się kłania nastawienie "Po co ta głupia dziewucha tam lazła, sama jest sobie winna" - Wcale nie jest sobie winna. Nieco naiwna i przyzwyczajona do "bardzie cywilizowanych czasów" to fakt, ale zdecydowanie nie jest winna.
Faceci owijając kobiety w suknie po kostki, czadory i inne wynalazki, trzymając dziewczynki pod kluczem, stawiają siebie samych w pozycji zwierzęcia, które nie potrafi nad sobą zapanować, bo musi się rozmnażać. Z jednej strony to dość straszne, z drugiej zaś... Gdyby nie ów zwierzęcy instynkt, to pewnie ludzkość by już wymarła. Stąd też to bardziej "lajtowe" nastawienie do czynu Boneta, bo był bardziej "naturalny".

Pomysł jest wciśnięty nieco na siłę, no ale coś musi się dziać. I tak jak pisałam wcześniej autorka lubi "dręczyć" swoich bohaterów. Gdyby nie akcja z Bonetem, nie byłoby wycieczki krajoznawczej do Mohawków, Ian nie byłby pół-Indianinem, Roger nie nauczyłby się walczyć mieczem, Jemmy od początku miałby ojca itd, czyli nie zawiązałaby się akcja na następne 3 tomy - "Bree znaczy wielkie zamieszanie".

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Autorka także wie, ze ,,chwyt marketingowy" bardziej nakręca czytelników lub widzów. W podobnym temacie sa sceny śmierci z Gry o tron lub ,,smierc" Glenna z The walking dead. Ludzie sie ciskala i nakręcają. Gdy to było inaczej opisane nie byłoby oczym mówić i tyle kaski nie trafiloby do kieszeni Diany.
Diana na szczescie troche to wszystko oslodzila i watek potomka zakończyła happy endem, a mogła czytelników wykończyć.
Na plus pierwsza scena Brianny i Jamiego.niby krótka, niby nic, ale jak sobie ja wyobrażam i wspominam słowa Jamiego to sie uśmiecham.

ocenił(a) serial na 8
ignis_2

<Na plus pierwsza scena Brianny i Jamiego.niby krótka, niby nic, ale jak sobie ja wyobrażam i wspominam słowa Jamiego to sie uśmiecham.>

Oj tak, oj tak, sceny "rodzinne" to chyba jej najmocniejszy punkt, a ta powyższa...łzy w oczach choć głupio się przyznać.

Miałyście rację, Brianna po przenosinach w czasie robi się zdecydowanie bardziej strawna, początkowo myślałam, że to wpływ cudownego jak zwykle Lallybroch, ale naprawdę ociepliłam się w stosunku do dziewuchy kiedy wzięła pod swoje skrzydło biedną małą Lizzie. W kwestii temperamentu ona i jej tata są siebie warci - jak rozpuszczą jęzory to jeżu...Claire aż człowiekowi żal.

Dodatkowe punkty Gabaldon dostaje ode mnie za research. W tej książce naprawdę jest masa detali wymagająca sporej wiedzy w wielu dziedzinach, a dzięki którym kupuję to universum. Naśladując Jamiego i jego geny recesywne: co to na litość boską jest Cirein Croin?

Cytat tomu: "...a czy pani nie mówiła, że mama jest doskonałym lekarzem? Powiedział, że widział, jak operowała jakiegoś człowieka. Położyła go na stole, odcięła mu jaja, a potem przyszyła z powrotem. I to tam, na miejscu. A wszyscy, którzy jedli przy tym stole obiad, siedzieli i patrzyli.
- Tak, to na pewno moja mama".

Lord John i jego rynsztok obok zakładu dla pederastów też niczego sobie.