Od czego by tu zacząć?
Annie Foster powierzono ponownie reżyserię odcinka, który przebrnął przez to, co w innych produkcjach, ot choćby w "Grze o tron" jest dyskretnie przemilczane. Następuje tzw "cięcie" i nikt nie stara się zajrzeć za zsałonę.
I chociaż finał znacząco różnił się od wersji Diany Gabaldon, reżyserka odniosła taki sam sukces jak w przypadku przeprowadzenia widza przez niezręczności nocy poślubnej w epizodzie "The Wedding".
Twórcy podarowali sobie zrobienie z Jamiego kotleta siekanego za pomocą pejcza, co niewątpliwie naraziłoby i tak mocne sceny do porównań z nieudanym, żeby nie powiedzieć żenującym "Fifty Shades of Grey". Pominięto również "otumanionego tygrysa", czyli sceny gdzie Jamie jeszcze nie do końca dopuszcza do siebie świadomość tego co się stało i stara się zachować twarz, ba nawet żartować. Z rodzajów otumanienia scenarzyści w przeciwieństwie do autorki wybrali opium, nie dając biedakowi ani chwili wytchnienia i jak można było się spodziewać akcja rozciągnięta na kilka tygodni została skondensowana do kilku dni.
Obyło się bez fajerwerków w postaci wielodniowej, pozbawiającej przytomności gorączki, namaszczenia chorych i absurdalnego wywoływania ducha Randalla.
Zostało to co najważniejsze, czyli uparte postanowienie śmierci.
Pewnie będzie sporo narzekań, że nie było tego, albo tamtego.
Mnie się podobało. Jednak jestem w stanie zrozumieć tych, którzy nie dadzą rady przebrnąć przez te okrucieństwa. Nie każdy gustuje w produkcjach typu "Głód" lub "Wstyd", a tu było dość podobnie, pomimo że to konwencja kostiumowego serialu.
Z drobnych rzeczy, które mi się spodobały wybieram dwie:
1. Całus Angusa - normalnie bestia to jest ;)
2. Chrypa Jamiego.
Patrząc na scenę na statku, mam cichą nadzieję, że w kolejnych sezonach twórcy nie pozbawią nas atrakcji w postaci nieuleczalnej choroby morskiej Frasera, oraz jego anty-talentu do śpiewania. Z moich obserwacji jednak wynika, że możemy zapomnieć o leworęczności - właśnie lewa ręka była obiektem zainteresowania Jacka Randalla.
No... a teraz trzeba będzie się uzbroić w cierpliwość.
Jak tak oblukiwałam ten odcinek to cały czas krążył mi w głowie stary cytat z Hemingwaya, który kiedyś był tematem jakiegoś wypracowania pisanego w liceum. No wtedy nie znałam jeszcze powieści Diany a szkoda bo miałabym dobry przykład próby zniszczenia człowieka ..... ( jak ktoś nie przerabiał "Starego człowieka ... " to chodzi o tekst " A man can be destroyed, but not defeated" . )
Dla mnie sam finał ok choć przyznam, że oglądałam przy śniadaniu jednym okiem co niektóre sceny ... sensu książki nie zmienili, w zasadzie mamy na koniec dokładnie to co miało być. Prawie .... sielankowe zakończenie przy pełnych żaglach i słonecznej pogodzie ( kurde no normalnie coś nie tak .... to nie Szkocja ;) )
Diana Gabaldon cały czas uparcie twierdzi że sceny upodlenia do granic ostatecznego poświęcenia się są koniecznością w tej powieści/serialu. Lubię męską nagość jednak kontekst w jakim to pojawia się w tym odcinku sprawia że raczej odsuwam wzrok niż się przypatruję. No ale przebrnęliśmy .... było minęło ....
Gdzieś tam wcześniej wspominałam o wycieczce do Berlina, obwieszonego plakatami Outlandera -"Clair w rozkroku".
W ramach atrakcji udało mi się zajrzeć do Gemäldegalerie, gdzie mają Rembrandta, Rubensa, Georges de La Tour i przede wszystkim Caravaggia.
Powiem tyle...
Ludzi nie od dziś fascynuje przemoc i operatorzy odrobili solidną lekcję z barokowej fascynacji śmiercią i cierpieniem.
Nie bez kozery Randall z Jamiem trzymanym pod pachy byli upozowani jak "Pieta" od Michała Anioła, po czym padła sarkastyczna uwaga, że " na Chrystusa to się nie da".
Nie wiem czy reżyserka tak jak ja ma słabość do rzeźbiarskiego giganta z Florencji... Podejrzewam, że tak, bo poprzednio upozowała Sama na "Dawida".
I coś w tym jest bo Michał Anioł popchnął całą sztukę ku nieokiełznanemu barokowi, gdzie wszystko było "BARDZIEJ". Po racjonalnym renesansie ludzi znowu, tak jak w schyłkowym gotyku, zaczęła fascynować przemoc.
Co drugi obraz to ukrzyżowanie, obcięta głowa Holofernesa, lub Jana Chrzciciela, czy inny dręczony męczennik.
I w sumie najgorsze jest to, że taka kupka nieszczęścia nadal wygląda pięknie i człowiek jedno oko zamyka, ale drugie zafascynowane nadal patrzy.
Osobiście gratuluję sobie zaczekania ze śniadaniem do końca odcinka, pomimo znieczulenia na upodlenie żołądek podjeżdżał mi do gardła w niektórych momentach. Ale takie było chyba założenie, więc cóż...;) Finał epicki, spodziewałam się skondensowania akcji. Trochę dziwnie wyszła rozmowa Claire z bratem Anzelmem. Zrozumiałe, że musieli skrócić to co w książce zajmowało chyba z dziesięć stron, ale jak już upchnęli tą scenę w serialu to liczyłam na jakąś bardziej konstruktywną konwersację.
Na plus mina Randalla po zobaczeniu przed sobą wielkiej krowy ;) No i żołnierze szarżujący na bydło z bagnetami, niezapomniany widok:) Końcówka jak to określił reżyser " dająca odrobinę nadziei i świeży oddech po dwóch odcinkach w dusznych i ponurych lochach", chociaż ostatnia scena dziwnie skojarzyła mi się ze starymi filmami kostiumowymi. Co nie zmienia mojej oceny z naprawdę wielkiego "Wow".
Może skojarzenie ze starymi filmami przygodowymi stąd, że statek był prawdziwy i naprawdę płynął tak jak w starym filmie, a nie był dorobiony w komputerze.
A dorobić żaglowce prujące po falach można bardzo pięknie, czego przykładem są "Back Sails", jednak jak się człowiek przyjrzy nadal widać komputer.
Więc piękny, "naturalny" szkuner na deser daje nadzieje na przyszłe morskie przygody w klasycznym stylu, czego objawem była starodawna rozmowa pożegnalna na brzegu, jakby żywcem wyjęta z filmów przygodowych z lat 60-tych.
Och tak mi smutno, że znowu przerwa :( Finał epicki- ta muzyka jest po prostu przepiękna! Czekam na kolejny soundtrack, chociaż zapewne nigdy się nie ukaże, nad czym ubolewam. Sceny z lochu cóż...dobrze, że niczego akurat nie jadłam, bo naprawdę chwilami zasłaniałam oczy. To było obrzydliwe, ale jeśli faktycznie tak było w książce to cóż...gratuluję autorce wyobraźni. Ten serial mnie nieustannie zadziwia, zwykle kiedy myślę sobie, że za chwilę zobaczę jakiś banał, to dzieje się coś zupełnie niestandardowego. No to znowu czekamy :)
Odcinek był według mnie okropny, chociaż gorzej mi się oglądało poprzedni (15). Ciężko mi było śniadanie przełknąć i w końcu go nie dokończyłam.
Tym razem, akcja była wolniejsza i skupiona na Jamie’m, jego przeżyciach, dochodzeniu do siebie i jego hamletowskim "być albo nie być". Podczas oglądania było mi strasznie żal Jamie’go, pewnie jak wszystkim. Nie spodziewałam się, że Randal jest tak chory i zdolny do takich rzeczy. Przez cały odcinek siedziałam i liczyłam, że odpuści już sobie, da spokój Jamie’mu.
Niestety nie mogę go porównać do książki, ponieważ jeszcze jej nie przeczytałam. Jednak już we wcześniejszych wypowiedziach wspominałam, że, kiedy tylko uda mi się znaleźć więcej czasu, przeczytam powieść Diany. Sądzę, że zaraz zacznę :D Tak mi nachwaliłyście tą książkę, że nie mogę się doczekać :D
Teraz pozostaje nam tylko czekać na następny sezon, aby popatrzeć na kolejne losy bohaterów. Liczę na to, że wreszcie będą mieli sielankowe, spokojne życie. Wydaje mi się niestety, że nie jest to tutaj możliwe.
Skondensowanie treści bardzo mi się podobało, przez czytadło Gabaldon ledwo można przebrnąć. A tu szybko i po bólu.
http://www.filmweb. pl/serial/Outlander-2014-690404/discussion/s01e16+-+To+Ransom+a+Man%27s+Soul,264 4916
Tutaj masz podane propozycje stron, na których możesz obejrzeć serial. Aby obejrzeć w oryginale wystarczy zazwyczaj wpisać "outlander online" lub coś w ten deseń :)
W końcu udało mi się obejrzeć. Hmm.
- scena z krowami, a raczej wesoła, skoczna muzyczka towarzysząca tej scenie nie podobała mi się. Wyszło to idiotycznie i jakoś tak niesmacznie w kontekście tego, co parę sekund wcześniej działo się na ekranie. Powinni byli w tym momencie w ogóle zrezygnować ze ścieżki dźwiękowej.
- Sceny, których tak się obawiałam były dość odważne, choć zrezygnowano z niektórych momentów. Muszę przyznać, że żadna scena z GOT się do tego nie umywa. Raz jeszcze wielkie brawa dla Sama i Tobiasa. Paradoksalnie bardziej poruszające i niepokojące dla mnie było ich drugie "zbliżenie". Tak na marginesie - żałuję, że zabrakło randallowego wyznania o miłości do Alexa. Na pewno w drugim sezonie dostarczyłoby ono wielu powodów do spekulacji.
- sceny w klasztorze były dosyć nudne, a mnisi brzydcy (nie to co w Wikingach^^). Cieszę się, że zrezygnowano z Kler robiącej czary - mary. Rozsądnym posunięciem było też ominięcie sceny miłosnej w tej podziemnej łaźni. Po traumie jaką przeszedł Fraser z rąk Randalla dosyć nieprawdopodobnym by było tak szybkie nabranie ochoty na igraszki IMHO.
- pożegnanie Angusa z Claire było rozczulające^^ Będzie mi brakować tych typków.
- nie umieszczenie klasztoru we Francji na plus, bo ładnie zamknęło nam pierwszy sezon - opuszczeniem Szkocji.
Nie czytałem, bo jestem zbyt pijany, ale mówię wam śmiało - to jest hochsztaplerstwo po scenariuszu totalnie. Niby dobry serial, lecz szanujcie się laski. Jamie mógł mieć moralniaka po spotkaniu z kutangą Jacka Randalla spoko. Mógł powiedzieć "dałem, bo jestem i byłem marnym szkotem, ale po co ten płacz potem". Zróbmy dobry serial, prawdziwy serial , a nie jakieś melodramaty .
Jeśli chodzi o ostatni odcinek Outlandera to był naprawdę dobry lecz nie jakiś rewelacyjny. Mocny i wstrząsający ale nie pozostawiający jakiegoś śladu w głowie. Trochę zakończenie takie rodem z harlequina i odpłynęli w siną dal.
Moja ocena 4,15/6
A jeśli chodzi o cały sezon to uważam ten serial za największe moje odkrycie w sezonie 2014/2015. Począwszy od świetnej czołówki, po świetną grę aktorską i naprawdę ciekawą fabułę, zagrało naprawdę wszystko. Ach te plenery i muzyka.
Jest to pierwszy serial który tak bardzo łamie panujące reguły.
Jedyne co mi zgrzyta to długość i ilość odcinków, gdyby wyciąć część epizodów, skrócić sezon i pozbyć się niektórych postaci było by znacznie lepiej. Czasami miałem wrażenie że niektóre momenty są zbędne a nawet odcinki niepotrzebne.
Moja ocena całego sezonu 4,1/6
P.S. Boję się co będzie dalej bo autorka z książek zrobiła istną Dynastię. Odyseję Clare po całym świecie już raczej tylko dla wytrwałych.
W koncu dorwałam dobra wersje z napisami, ale obejrzę dopiero po weekendzie, aby z jednej strony móc sie skupić na ostatnim odcinku. A z drugiej strony na playerze zobaczyłam screena z Jamiem w więzieniu i musze sie przemóc do obejrzenia.Chociaz nie wiem jak bede patrzyła na pewne sceny. Czytałam gdzies, ze sa dwa momenty, jak długie? Od razu na poczatku? Czy sa jakos w miarę na szybko to przedstawione?
P.s. Fani po forach piszą, ze Sam zasługuje na nagrodę Emmy.
Do tych, co czytali książkę. W którym momencie w książce Claire przenosi się w czasie do teraźniejszości ? do swojego męża ? Czy w ogóle wraca ? Jak tak to kiedy mniej więcej można się tego spodziewać w serialu ? Czy może dop na końcu czy wcale :)? Bo z tego co widzę, nie spieszy jej się, a to też jest interesujące. Z góry thx za odp. Pozdrawiam
pierwszy sezon to cala pierwsza ksiazka, wiec podejrzewam, ze drugi to bedzie druga ksiazka. Claire wraca do Franka pod koniec drugiej ksiazki.
Uff przebrnelam wczoraj przez odcinek. Z jednej strony na niego czekałam, a z drugiej bałam sie go. Czytając ksiazke omijalam obrzydliwe fragmenty. Ale co innego cos sobie wyobrazic, a co innego widzieć to. Dlatego tez w scenach z Randallem patrzyłam przez palce z wyciszonych glosem. Nie mogłam sie przemoc. Nie tylko dlatego, ze lubie aktorow i inaczej ogląda sie cos jak sie kogos nie zna i nie kibicuje mu.ale dla mnie było obrzydliwie. Ogladalam ,,Spartakusa" i tam tez były gejowskie sceny, a nie obeszło mnie to wcale.
Coz Jamie dał radę ile mogl ale kazdy ma swoje granice, a on myslalm, ze jest super bohaterem. randall powoływał sie na Claire bo chciał za wszelka cenę cos dostac i udowodnić. Jamiemu było wstyd. Nie dziwie sie, ale był zmęczony i obolały. Nie zawsze sie panuje nad swoimi odruchami. Ale Jamie tego nie rozumiał. Kazdy ma granice bólu i jak ja przekroczy zrobi wszystko, aby przestać cierpieć.
Podziwiam aktorow bo nie ejst łatwo wcielić sie w homoseksualiste jak uwielbia sie kobiety. Faceci hetero maja odruch obronny od gejów bo chyba boja sie zarazić ,,choroba homo". A nie było łatwych scen. Aczkolwiek Sam ma juz pewne doświadczenie w takich scenach. Przegladalam jego filmografia i nie raz widziałam sceny gejowskie w innych jego filmach
Pragnienie śmierci nie jest dziwne.jamie oddając siebie Randallowi za Claire wiedział czego zażąda Black Jack. Ale co innego domyślać sie a co innego przeżyć.nie dziwota, ze miał focha na Claire.ociecal ja chronić swoim ciałem i zrobił to, ale nie w pełni oszacował cenę.
Ktos mi wytłumaczy co Jamie odpyskowal Murthahowi na wozie, albo juz w klasztorze jak sie kłócili?nie chce powracać w te rejony w książce. Czy w ogóle była taka rozmowa książce?
Murtagh wiedział o obrażeniach Jamiego, księżulkowie pewnie tez, ale pary z ust nie puscilyby. A reszta chłopaków wiedziała?
Odświeżylam sobie drugi tom i rozmyslalm o Dougalu. Czy on tez sie dowiedział co stało sie Jamiemu?
Moze sie czepiam, albo mnie sie cos pomyliło, ale czy w książce olejek nie był różany?
Scena ze znakowaniem Jamiego była głupia. Tylko tyle napisze bo musiałabym sie wgłębiać w kolejne rysy psychologiczne, aby to wytłumaczyć. Następnie usuwanie znaku było dziwne. Tak jakby Murtagh odklejal naklejkę. Równiutko podwadzil i zrobił rowniutkie koleczko.
Olejek był lawendowy. Zapamiętałam, bo też go nie znoszę.
Scena z "nakleją" była taka jak w książce - jak wycinanie robaka z jabłka - jedynie wycinający się zmienił. A że Randall miał okrąglutki stempel...Wyszło "zbyt geometrycznie"
Ktoś ze znajomością gaelickiego by Ci to przetłumaczył, ale pewnie z grubsza chodziło o to, że "wstydliwy, rudy osiołek" kazał się od razu zabijać, na co Murtagh nie chciał się zgodzić.
W książce tego nie było, a Jamie w mniej świadomy sposób postanowił ze sobą skończyć. Nie jadł, bo wymiotował, a nie dlatego, że tak sobie postanowił.
Odnośnie postaci na dalszym planie. Za mało było opata. Znowu mi zniszczyli scene jak podczas wyjawiania prawdy Jamiemu. Jakies półzdania w tle. Liczylam na to, ze obie sceny beda bardziej rozbudowane. Równie dobrze sceny spowiedzi mogło nie byc i nic by to nie zmieniło.
Angus chyba czekał cały sezon, aby całusa skradł. Rupert pełna elegancja. Mlodego nie docenialam, szkoda, ze juz jego rola sie skończyła, źałuje, ze nie było Neda.
Czuję, że Willie będzie jedną z nielicznych ofiar bitwy pod Prestonpants - zajmie miejsce młodego Aleksandra Kincaida Frasera na kolanach Jamiego.
A tu takie ładne zdjęcie znalazłam
http://www.battleofprestonpans1745.org/pressrelease/images/102.jpg
Gdzieś czytałam że scena z opatem była znacznie bardziej rozbudowana, ale ostatecznie postanowiono ją skrócić na rzecz bardziej istotnych scen.
Link do wywiadu: http://variety.com/2015/tv/news/outlander-finale-season-2-spoilers-jamie-claire- 1201508828/
No coz ważniejsze było macanie Jamiego niestety....
....niestety bedzie nas to czekało także w drugim sezonie bo Jamie bedzie to wspominał. Ostatnio odświeżylam sobie drugi tom i pewnie twórcy serialu dodadzą kolejne sceny ,,uwodzenia" w retrospekcjach.
Owszem spowiedź Claire jest duzo dłuższa na kartach ksiazki, ale mozna to było inteligentnie załatwić i nic by sie nie stało, gdyby zamiast półsłówek Claire wyrzuciła z siebie to co wazne jednym tchem. Oczekiwałam jakiejś reakcji od opata oprocz wytrzeszczania gał. Jakiegoś pytania, albo rozgrzeszenia.
tu jest trochę tłumaczeń z gaelickiego na angielski dla chętnych :-)
http://greatscotblog.com/2015/06/01/outlander-episode-116-to-ransom-a-mans-soul- the-gaidhlig-bits-i-could-decipher/
Jestem świeżo po pdcinku 15 i finalnym 16.
Cóż poziom zboczenia Randalla nawet mnie zadziwił, bo że jest psychopatą to wiedziałam,ale ża aż takim schizolem i sadystą ? :( no dramat genaralnie. Ale trzeba przyznać że oboaj aktorzy zagrali to wspaniale co napewno było dużym wyzwaniem. Scena gwałtu na stole w odc.15 spowodowała, że aż się skuliłam. Mocne to było :( Może za mocne:(
Pomijam pewne niedorzeczności ( przechadzki Claire po lochach) czy powalenie Rnadalla przez bydło ( przecież i tak ten skur...el przeżyje, prawda?) - finał oglądało się bardzo dobrze.
I cóż, po pierwszym rzyganku Klerki wiedziałam,że rodzina się powiększy :)
Reasumując : czekam na ciąg dalszy serialu, klimat nie siada, muzyka jest fenomenalna. Ogląda się to wszystko dobrze, naparawdę niezłą rozrywka na wieczór.