PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=690404}
8,0 30 879
ocen
8,0 10 1 30879
Outlander
powrót do forum serialu Outlander

Swego czasu byłam częstym bywalcem w Bieszczadach. Mam tam wielu dziwnych, zakręconych znajomych. Niektórzy z nich na dobre zrezygnowali z "cywilizacji"... Największym oryginałem był Pustelnik Julek, który samotnie zamieszkiwał wysepkę na Solinie. Julek miał swoją misję. Za chałupą o standardzie pionierskiej szopy, w którą sam zbudował i uszczelnił reklamówkami, znajdowała się leśna aula, w której odziany w same gacie wykładał o pokoju i zagrożeniu nuklearnym. Siwe, kręcone włosy spływały mu na łopatki, a rzadka broda zasłaniała pomarszczoną szyję. Julek uwielbiał pływać na golasa w pobliskiej zatoczce... Nie mam pojęcia czy Julek jeszcze żyje...
Jamie to taki Julek, tyle że Julek wiódł życie, które: a) wybrał, b) był z niego zadowolony.
W przypadku Jamiego nie ma mowy o żadnym wyborze, tym bardziej o zadowoleniu. W 'pokoju scenarzystów' Jamiego z przekąsem nazwano "King of Men". To co z niego zostało po przegranej jest czymś odwrotnym. Gdzieś w którejś recenzji podsumowującej pierwszą połowę 3-go sezonu, porównano go do Hioba (tak tego faceta z Biblii, na którego Dobry Pan spuszcza wszystkie nieszczęścia, chyba nawet kąpie biedaka w gównie). Ja bym raczej nazwała JAMMF'a po Culloden zombie, albo duchem... Drzwi tu nie wyważam, bo taki był zamysł Gabaldon.
Wiecie kiedy to najbardziej widać?
Kiedy Mary MacNab kończy golić swojego dziedzica.
Niby wszystko wraca do normy - gładkie policzki i przycięte loczki, ale Jamie wygląda jak człowiek śmiertelnie chory, albo bardzo świeże zwłoki... ( Wiem, za dużo "Żywych trupów" ;) ). No i facet mnie rozwalił z "Jesteś piękną dziewczyną", ale tak mam, że zamykam oczy gdy się całuję z kobietą...
Ten pocałunek to okaleczona wersja tego co działo się w odcinku "Wedding"... i powiem wam tyle, że trudno się to oglądało.
Fergusa, nawet nie komentuję, bo osiągnął szczyty głupoty, w czym dzielnie sekundował mu sierżant MacGregor (wyjątkowo nieprzekonujący w swej nienawiści osobnik).
Po drugiej stronie lustra męski obóz pokonanych dzielnie reprezentował Frank, którego naprawdę zaczęłam lubić. Miałam ochotę trzasnąć Claire gdy zaczęła się wić z zamkniętymi oczami ( ona w przeciwieństwie do Jamiego nigdy tak nie robiła ). Jesteś w łóżku z własną żoną, a ona w tym samym momencie pieprzy się z kimś zupełnie innym...
Gdy zobaczyłam "uroczo" rozsunięte łóżka małżeńskie wyrwało mi się krótkie, żołnierskie "K... Mać". Biedny, biedny Frank... Więc w sumie w tym epizodzie średnio kibicowałam Klarysie, chociaż przyznaję, że fantastycznie prezentowała się w wąskim płaszczu z watowanymi ramionami, wrzucając pieniądze do puszki kobziarza.
No i moja kochana Janet, która zawsze walczy o swojego młodszego braciszka, nawet gdy on już dawno temu dał za wygraną i nawet wtedy, gdy niezamierzenie robi mu krzywdę, chcąc za wszelką cenę jego szczęścia... "Sam to na siebie ściągnąłeś, czego ci nigdy nie wybaczę bracie!!!".
A Wy jakie macie odczucia?

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Szczerze mówiąc część Jamiego w tym sezonie podoba mi się znacznie mniej i bardzo to czułam w tym odcinku. Ma taki wyraz twarzy, jakby non stop napinał... muskuły z całej siły i coś go bolało... wyraziłabym się dosadniej, ale kultura, proszę-ja-ciebie i inne takie względy. Cześć Claire jest żywsza, ciekawa, jakoś naturalnie ta aktorka wygląda i pasuje do tych czasów, strojów, ale też i jej gra jest ciekawsza niż wcześniej (przynajmniej dla mnie). I chciałabym i nie mogę żałować Franka. Wiedział na co się pisze. Jak się składa szumne deklaracje "nic co zrobisz, nie sprawi, że przestanę cię kochać" to z góry wiadomo, że ciężko będzie w tym wytrwać. "Doigrał się", w sumie złożył swoje życie na szali tego, żeby tylko być z Claire. Trochę mi go jednak chwilami szkoda, gdyż rzeczywiście co jak co, ale ona go nie oszczędza. Ten odcinek podobał mi się bardziej niż pierwszy. Jenny - ona nie zawodzi, ogromnie lubię tę aktorkę i tę postać. Fergus lekkomyślny i niestety głupi jak na młodziaka przystało. Dobry odcinek, różnorodny. Może to moje na razie nadzieje raczej niż rzeczywistość, ale ten sezon dorównuje pierwszemu. Drugi mnie znużył, choć było wiele świetnych scen, na kolejne odcinki sezonu będę jednak czekać z większą niecierpliwością.

maceyo

III tom jest znacznie ciekawszym materiałem wyjściowym od pałacowej 2-ki... Co do kultury, to ekm... no coś w tym jest u Sama z miny kota srającego na wierze... no ale dieta składająca się z runa leśnego niesie za sobą pewne ryzyko ;P
No cóż w jego przypadku scenarzyści poszli na całość nie dając postaci Jamiego ani odrobiny bufora ochronnego w postaci humoru, który nawet w najbardziej depresyjnej części powieści jednak istnieje.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

O to to to... W pierwszym sezonie dzięki całej bandzie szkockich "misiów" całość była lżejsza. Ja wiem, że inny materiał, że tak w sumie też było w książce, no ale. :) W każdym razie jestem optymistycznie nastawiona na dalszą część sezonu :)

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Hm, hm, hm, także tego :D Odcinek o wiele bardziej podobał mi się od pierwszego. Właśnie mi się wydaje, że " część" Jamiego była jednak ciekawsza, napełniona większym pokładem emocji. Chociaż oczywiście niczego nie ujmuję scenom z Claire, to bardziej podobały mi sie te umęczone miny Sama :P ( ja go chyba po prostu uwielbiam w każdym wydaniu hehe). A to ujęcie, gdy Mary głaszcze go po policzku , a Jamie roni łzę, no kurczę, dałam się na to złapać i po prostu sama myślałam, że zaraz buchne płaczem. W tamtym momencie uważam, że Sam zrobił idealną minę, wyrażającą jego wszystkie emocja, well done Szkocie, chciałoby się powiedzieć. Zaczyna się rozkrącać akcja, tym bardziej nie mogę się doczekać następnych odcinków, wiedząc co będzie następnie i wyobrażają sobie jak to będzie sfilmowane. AAAAA , czekam na następny odc of course :D

ocenił(a) serial na 7
evo_33

Nudny odcinek, rozwlekły, lekko grafomański zapełniacz. Niewiele popchnął do przodu w sensie fabularnym. Nawet nie czytając książek można się domyślać, że drogi Angielki i Szkota znowu się zejdą. Im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla toku opowieści. Im dłużej będą trwać zapełniacze, tym historyjka coraz bardziej będzie dołować.
Ale rozumiem, że w kobiecej fantastyce pewna rozwlekłość być musi. Szkot musi pocierpieć za cały naród, Claire będzie studiować anatomię, mając przyjaciela Murzyna (przypominam, że to przełom lat 40. i 50. w USA), a kochając się z mężem, będzie zamykać oczy i myśleć o Szkocie. Bardzo infantylne i płytkie, czyniące z Claire osobę mało refleksyjną, niezdolną do zapanowania nad swoim życiem emocjonalnym. A przecież lata mijają.
W końcu mąż, rozgoryczony oziębłością małżowiny swojej, zapewne wyjawi jej, że zlecił badania, które wykazały, że Szkot przeżył bitwę pod Culloden. Zapłakana Claire, która nigdy nie obejrzy meczu Boston Celtics (nazwa nieprzypadkowa) wyruszy za wielką wodę zabierając ze sobą córkę, przejdzie przez portal i odnajdzie Jamie'ego, być może mającego kolejne problemy, i go z nich wybawi.
Nie, nie czytałem żadnej fantastyki kobiecej, od czasów Andre Norton i Ursuli Le Guin. Jedynie James Tiptree jr, robiła wrażenie swoją twórczością, poza tym nie odnajduję się w kobiecej narracji. Może dlatego, że jest tak szalenie przewidywalna...



per333

Ksiązka to kawał porzadnej literatury historyczno w sumie fantastycznej. Nawet bardziej historycznej niz fantastycznej i moim zdaniem duzo lepszy kawałek literatury niz gra o tron, która jest prosta i troche wręcz prostacka. diana pisze lepiej niz Martin, jedyne co mam do niej ale to to ,ze za bardzo opisuje jakies wydarzenie ze szczególami po kilka stron a dało by sie to skrócic. Gre o tron tez czytam wiec mam porównanie i uwazam ,ze Martin jest dosc dobry ,ale nie wybitny. Diana jest lepsza. Ja dopiero oglądnełam pierwszy odcinek trzeciej serii i zawiódł mnie, był nudny przeciwnie do ksiązki. Nawet ten tak chwalony Martin zaczał ksiązke od głupoty Starka , gdyby nie jego naiwnosc i głupota nie było by wojny a Sapkowski ciekawie pisał wiedźmina, ale Wiedźmin tez był przewidywalny.
Dla mnie Diana przeiwdywalna w ogóle nie jest a to ,ze Kler wróci to musiało nastąpic bo inaczej musiała by zakończyc cykl, tak samo jak Martin nie napisał by swojej ksiazki, chociaz mogł sensowniej to rozegrac bo z Edzia zrobił po prostu naiwnego tępaka.Ksiązka Martina zaczęła sie od duzej głupoty is adze ,ze niestety może sie tez tak skończyc.
Wyobraź sobie ,ze wielu mężczyzn pisze bardzo kiepska literature której czytac sie nie da po prostu .

ocenił(a) serial na 7
Ami_656

Ale treściowo wkradają się infantylizmy, coraz liczniejsze. W pierwszym sezonie tego się nie odczuwało. Był tam jakiś impet. Mimo, że przeczytałem mnóstwo fantastyki, również o podróżach w czasie i związanych z tym np. kontrastach kulturowych, to Outlander nie wydawał się wtórny. Zgrabnie opowiedziana historyjka, prowadzona w przyzwoitym tempie, z dość ciekawie narysowanymi postaciami, choć niekiedy trochę nazbyt płaskimi. Ale oglądało się naprawdę dobrze. A teraz to wszystko jakby utknęło na mieliźnie.

per333

To zabawne, że od sprawnie napisanej powieści romansowej z dodatkiem historii, przygodówki i ociupiny fantasty, a przede wszystkim typowo kobiecej obyczajówki ( tak chodzi o to przestawianie garnków nad paleniskiem, podrygiwania z małym bobasem, rzucanie popielniczkami i taszczenie żarcia do domu ), oczekujesz zwrotów akcji jak thrillerze. Tu zupełnie nie o to chodzi.
Skoro "Kobieca narracja" jest zła i głupia, ma przewidywalne zwroty akcji, to co tu robisz? Jeśli nie ma co dwa odcinki cliffhangera, po którym zbierasz szczękę z podłogi to znaczy, że scenariusz jest naiwny?
Szkoda się męczyć z opowieścią o durnych Szkotach, którzy nieustająco dają się dymać, złym przebiegłym Anglikom, którzy do tej pory zasyssają ich ropę ;)

ocenił(a) serial na 7
evo_33

Cały problem polega na tym, że pierwszy sezon był naprawdę dobry. Umiejętnie wyważony, trzymający w napięciu, całkiem nieźle portretujący życie XVIII-wiecznych Szkotów, ciekawie przedstawiający kontrasty. Masz więc odpowiedź, co ja tu robię. Gdy coś mi się podoba, staram się dobrnąć do zakończenia. Nawet jeśli późniejsze rozdziały są słabsze. No chyba, że ten cykl rzeczywiście w pewnym momencie rąbnie o dno, wtedy podziękuję.
A tymczasem wyrażam własne zdanie. W końcu to jest forum dyskusyjne o filmach i serialach, gdzie każdy może swe zdanie dowolnie wyrażać, najlepiej krytycznie. Filmweb to nie jest fanpage dla psychofanów, są od tego inne strony. Tutaj formułujemy krytyczne spostrzeżenia, obiekcje i uwagi.

Sezon 3 dramaturgicznie jest wyraźnie słabszy od 1, przynajmniej na razie. Źle zharmonizowany, nieumiejętnie dozowane jest napięcie, a niektóre "wątki" są zupełnie niepotrzebnie przeciągane.

per333

Dlatego gadamy i wyrażamy opinie.

Zaitrygowało mnie czemu się zainteresowałeś "Outlanderem". Może byś spróbował nie myśleć o tym, że to "kobieca rozrywka", ( wtedy wyłapywanie niewątpliwie przewidywalnego rozwoju historii nie jest rzeczą priorytetową, o której się myśli cały czas przy oglądaniu), a dał sobie pooglądać "mglistą Szkocję tonącą w paprociach i porostach" ... Jak człowiek od razu nastawi się na "nie" to tak mu zostaje. Trochę otwartości na inny, "babski" punkt widzenia. Ja np lubuję się "męskich" strzelankach typu "Kontra" i pomimo z daleka widocznych schematów Budy Movie jestem je w stanie "strawić", bo lubię szalonych komandosów.

ocenił(a) serial na 7
evo_33

Zainteresowałem się Outlanderem, bo to sf. To po pierwsze. Rzucam więc okiem i łudzę się, że to nie strawa dla nastolatków, jak większość serialowego sf. Pierwszy sezon Outlander był miłym zaskoczeniem. Do pewnego stopnia fajna historyjka, z wdziękiem opowiadana. Choć temat w literaturze sf wielokrotnie poruszany, to jednak Outlander miał w sobie coś świeżego. W tego typu dziełach najbardziej mnie interesuje kontrast kulturowy, pomiędzy dwoma światami i epokami. I to dostałem w postaci Claire, kobiety z XX wieku, wraz z jej narracją płynącą zza kadru oraz w postaci Szkocji XVIII-wiecznej. Zderzenie tak różnych rzeczywistości to sól literatury sf. Czasem w odniesieniu do innych planet i cywilizacji, czasem w odniesieniu do podróży w czasie i innych epok.
Pierwszy sezon jak najbardziej satysfakcjonujący, choć oczywiście nie było to arcydzieło kinematografii światowej. Postacie były trochę zbyt płaskie, czarno-białe. Claire nieoczekiwanie przypominała sobie w odpowiednich momentach szczegóły z historii, których nie powinna znać, tak jak ja nie powinienem znać szczegółów z historii Litwy. 99% Polaków takich szczegółów nie zna, nawet jeśli ten czy ów ma kumpla Litwina. Jak wielu Polaków, mam litewskie korzenie....I nic.
W dzisiejszej literaturze i w dobrym kinie kładzie się nacisk na wiarygodność psychologiczną postaci, tu z tym różnie bywało. Ale ogólnie sezon stworzony z pewnym smakiem, wyczuciem, z nie najwyższym budżetem, ale mimo to twórcy potrafili trochę klimaciku historycznego szkockiego wkomponować.
Drugi sezon nie miał już tego efektu zaskoczenia. Poziom dramaturgiczny zaczął opadać. W trzecim sezonie wygląda to już zupełnie niefajnie. Ciekawy wątek egzekucji odnalezionych w ruinach domostwa Szkotów był jedynym jaśniejszym punktem programu. Postać Claire przestawiana coraz mniej spójnie charakterologicznie. Z jednej strony niegdyś pokazywana jako kobieta silna, zaradna, rozsądna, myśląca racjonalnie, z drugiej strony chwiejna, niestabilna, postępująca idiotycznie i nienaturalnie. Jej szkocki mąż zginął w bitwie kilka wieków wcześniej, ma na to dowody, mijają kolejne lata, a ona nadal znajduje się w stanie pewnej psychozy. Znam z reala kobiety "po przejściach", które po latach sobie jakoś życie ułożyły. Nie zapomniały, ale np. dla dobra dzieci nauczyły się patrzeć przed siebie. A tutaj wspaniała bohaterska Claire w histerycznych albo infantylnych zachowaniach nastolatki albo osoby zaburzonej. Te sprzeczności powodują, że ta postać się kupy nie trzyma. Jest zbyt wyidealizowana, a zarazem jej reakcje są przy tym wyidealizowaniu dziwnie niepoważne.

per333

Mogę się podpisać pod tym co napisałeś. Fajna analiza serialu. Jedna drobna uwaga, przez te przeskoki czasowe może się wydawać, że u Claire upłynęlo nie wiadomo ile czasu... a właściwie narracja do niemal końca drugiego odcinka pokazała jej reakcje na tle kilkunasu miesięcy lat - 7-mc ciąży + 4 miesięczny niemowlak. Finał odcinka z rozdzielonymi łóżkami (po pójściu na studia) to był przeskok kilkuletni (prawdopodobnie Brianna dorosła do pójścia do szkoły). Także "histeryczne" reakcje Claire dzieją się właściwie w ciągu roku po przejściu przez kamienie... Rok to jeszcze nie tak długo na żałobę i miotanie się na różne strony.

per333

A z tym Murzynem, to Claire będzie łączyła tylko przyjaźń, czy coś więcej?

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Po raz kolejny szkoda mi Franka. Claire ma potrzeby i wykorzystuje go, aby wyobrażać sobie, ze robi to z Jamiem. Ale nie ma problemu z tym, zeby spac w osobnych łóżkach. Wkurza mnie.
Fergus. Ach Fergus. W 2 sezonie był słodki i sprytny. Teraz denerwuje. Ale rozumiem to. Dorasta, jak kazdy mlody chłopak chce zbawiać swiat, a wszyscy dookoła zamiast szykować sie do kolejnej rebelii to próbują tylko przetrwać kolejny rok i nie umrzeć z głodu lub w więzieniu. Szkoda go po incydencie, ktory spowodował jego okaleczenie, ale to skutki gwniarskiego zachowania. Dostał porządna lekcje dorastania.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones