Ależ jestem zaskoczona. Wieść o kręceniu prequela średnio mnie podjarała, po co na siłę odgrzewać tego kotleta? To tak jakby twórcy chcieli przedłużyć uniwersum i ofc zyski, a wiedzieli że Outlander się kończy. Meh. Po pierwszym odcinku pukam się w pierś i przepraszam.
Tam nie było nic na siłę, pierwszy odcinek serwuje nam wszystko, za co fani pokochali Outlandera. Są i widoki, jest i piękna muzyka, jest mnóstwo szkockiego folkloru i tradycji. Jest polowanie, są tańce, jest oczywiście romans. I niby to wszystko już się widziało, ale to nie drażni, nie nudzi. Całość została ubrana w pierwszym odcinku w tak ładną historię, że tylko czekać na więcej. Nie było tam przypadkow, widać że twórcy mają konkretny pomysł na tę historię i to najpewniej nie tylko na 2 sezony. Dodatkowo uśmiechają się do fanów i dają im takie smaczki do wyłapania okiem, jak choćby kły dzika trzymane przez Murtagha, z ktorych, jak wiemy z Outlandera, zrobi bransoletki i da w prezencie wiadomo komu :) No jak tu się nie roczulić.
A obsada? Co za genialny casting. Ellen jest magnetyczna, podobieństwo Julii do Claire jest uderzające, a Brian zachowuje się (i wygląda!) jak Jamie. Zastanawiałam się, czy to tylko przypadek, czy aktor przestudiował grę Sama i to takie małe celowe zabiegi, podobne zachowania, mimika.
No bardzo to wszystko jest spójne.
W której książce jest wzmianka o Julii i Brianie, którzy podróżują w czasie? Bo coś mnie chyba ominęło..
W żadnej z książek Diany Gabaldon nie ma historii Julii i Henry’ego Beauchampa ani motywu ich podróży w czasie. To element stworzony specjalnie na potrzeby serialu „Outlander: Krew z krwi”. Diana Gabaldon pracuje nad książką-prequelem o rodzicach Jamiego (Brian i Ellen), więc tylko ta część serialu luźno opiera się na jej planowanej powieści. Dlatego na początku odcinków jest napis, że to ‘na podstawie powieści Diany Gabaldon’, ale w praktyce nowa historia jest mieszanką materiału od autorki i pomysłów scenarzystów.
true. serial rewelacja. Tych smaczków jest cała masa. Ja przerwałam Outlandera w połowie piątego sezonu, ale czuję, że będę teraz naprzemiennie oglądać. ;) Niezła np. była też akcja, że ta ciotka, która potem wylądowała w Ameryce się rzeczywiście podkochiwała w Murtaghu.
Piąty sezon Outlandera uważam raczej za najsłabszy, ale kolejny nadrabia, warto wrócić:) tez zwrocilam uwagę na historię Jocasty z Ameryki i to, se od razu wspominają o jej uczuciu do Murtagha. W ogóle muszę też wspomnieć, że aktorka która gra młodą Jocastę, jest idealna. W pierwszym odcinku zanim jeszcze zwrócili się do tej postaci po imieniu, wiedziałam już, że to musi być ona. Uderzające podobieństwo tych dwóch aktorek, te same oczy:)