Zaczęłam oglądać, bo jakoś tak ostatnio mam "fazę" na wojnę secesyjną. Czytam książki, oglądam filmy o tej tematyce. O ile "Przeminęło z wiatrem" bardziej skupia się na rodzinie, bliskich, o tyle "P-P" powiedziałabym skupia się w większej mierze na wojnie. Choć rodzina i miłość również jest ważna. Nie mogę nie porównywać dwóch dzieł, gdyż właśnie jestem teraz w temacie i mimo wszystko uważam, że "PzW" wypada zdecydowanie lepiej, gdyż jest bardziej prawdopodobne. Ale oczywiście "P-P" również utrzymuje poziom jednak jest tam juz co nieco pewnych wątków, które nie uszłyby w tamtych czasach. Obejrzałam hurtem dwa sezony i uznaję je za skończone. Czytałam streszczenie 3 części książek i filmów i uznałam, że nie chcę znać tej części, bo zmierza w nieakceptowalnym i absurdalnym kierunku. Co autor sobie myślał uśmiercając głównego bohatera? Czy George i Madeline razem na końcu? Serio? I dlaczego wszystkie nieszczęścia świata musiały spaść na bohaterów? Czy nie mogło się skończyć tym, że wojna się skończyła i idziemy dalej? Musiał nagle pod sam koniec zostać spalony dom Mainów i matka umrzeć? A potem jeszcze Orry i Constance? Bez sensu. Dlatego dalsze zainteresowanie sobie odpuszczam. Pierwszy sezon i tak 3/4 drugiego super. Potem następuje ogromny spadek w dół. Ogromny plus za dogłębne przedstawienie przebiegu wojny oraz całej wojennej otoczki. Uczciwie oceniam na dobry