Paul miał być postawnym, zbudowanym blondynem a był chuderlawym Michaelem Yorkiem, Eva miała być urzekającą pięknością a była kobitą z szeroką szczęką o wyglądzie ciotki-klotki, Bruno miał być urzekającym przystojniakiem a był krzywozębym angolskim paskudem (Hugh Grant), Delphine pięknością miała być a była jakaś mdła, pospolita lodzia, no i Freddy miała bujną, ognistą czuprynę mieć a była jakaś szara mysz znana z Przyjaciół... ogólnie skaszanione na maxa, obsada tak niedobrana że bardziej się nie dało sknocić! książka fajna, film do bani.