Zryczałam się jak bóbr i tyle mi z tego odcinka przyszło. Kai martwy - W KOŃCU! Cholerny socjopata. Samo pożegnanie Eleny/Niny wyglądało tak jak można się było tego spodziewać. Miało być wzruszająco i było - przynajmniej dla mnie. Szkoda, że śmierć Jo i Liv przeszła bez echa. Natomiast nurtuje mnie sama końcówka.Ewidentnie jest ukazane, że minęło parę, gdyż Matt już jest szeryfem, a w rok to się nim raczej nie zostaje. Jednak miasto wygląda jakby było po jakiś zamieszkach i do tego ten Damon na wieży zegarowej. Ktoś, coś jakieś pomysły?