Nie mogłam spokojnie wysiedzieć widząc te niedouczone, roszczeniowe, przemądrzałe i wiecznie obrażone śnieżynki (tych studentów, pożal się Boże), te bezmózgi nie rozumiejące ironii czy hiperboli, gotowe rzucić się jak sfora do gardła komukolwiek nieskrojonemu pod ich fejsbulkowe idiosynkrazje. Uczelnia, która z definicji ma poszerzać horyzonty, uczyć dyskusji i oglądania spraw z różnych punktów widzenia, musi lizać tyłki debilnym gówniarzom, którzy przyszli nie po naukę ale nauczać kadrę. I z tego czegoś niby mają wyrosnąć literaturoznawcy, ludzie pióra, intelektualiści, poeci i pisarze? W tej atmosferze histerii, walki klas, ras i podejrzeń (otwórz drzwi! otwórz drzwi! - hahahaha)?
Ale Pani Dziekan - urocza.