Dawno temu oglądałam, teraz odświeżam, bo nic nie pamiętam.
Jestem w drugim sezonie.
Wielu zarzuca tu, że za dużo krzyczą, ale dla mnie to normalne, w emocjonalnej rozmowie nie ma moderatora i ormalne jest, że czasem się przekrzykuje.
Z jednej strony bardzo mi się podoba to, że rodziną jest z sobą tak zżyta. W amerykańskich produkcjach nieczęsto się to obserwuje. Jednak mam wrażenie, że to nachodzenie się w pracy to już spora przesada.
Dziwny jest dla mnie podział na całkowite porażki i ideały. Przez to dwie postaci są przesadnie i irytująco nieodpowiedzialne, a dwie pozostałe przesadnie i irytująco od linijki.
Adam, harcerzyk, ideał, pozytywem jest na pewno to, że jest bardzo odpowiedzialny i bez względu na wszystko pomocny rodzinie.
Sarah, trochę powtórka Lorelai z "Kochanych kłopotów". Ale bardziej irytująca. Wszyscy ją glaskają po główce, bo miała ciężkie małżeństwo.
Julia, rany, Adam w spódnicy, ale jeszcze bardziej irytująca. Wszystko od linijki, w domu, i w życiu. W ogóle, no większość rodzin na świecie radzi sobie przy obu pracujących rodzicach i wychowaniu czesto więcej niż jednego dziecka, a nie mają tak komfortowej sytuacji finansowej jak Julia i jej mąż. A u nich sytuacja zdaje się być nie do opanowania.
Crosby, nie wiem, jakoś wydaje mi się najmniej irytujący, choć podejmuje bardzo głupie decyzje. Moim zdaniem jego życie zaliczyło najwieksza zmianę w porównaniu z rodzeństwem, a radzi sobie z tym najlepiej, choć potrafi spieprzyć sprawę. I uważam, że Jasmine na serio była bardzo apodyktyczna, kompletnie ignorując Crosbyego. Wszystko musi być tak jak ona chce, a jak nie jest, to od razu dramat. A tak na dobrą sprawę ona zadecydowała kiedy dziecko pozna ojca, ona zadecydowała, że wyjedzie do Nowego Jorku, a ojca dziecka traktowała jedynie jako gościa.
Choć pójście do łóżka z tą terapeutka było bardzo kretyńskie z jego strony, bo to on miał zobowiązania wobec Jasmine nie ta dziewczyna. Z kolei ona zachowała się bardzo w porządku. Z kolei qybuch Adama i Kristiny był nieuzasadniony. W sensie, na początku był świecie oburzony, że dziewczyna imprezuje w klubie w czasie wolnym, potem. Potem atak na Crosbyego, który schrzanił, ale zatrudniali osobę, która ma życie prywatne, więc no musieli się z tym liczyć. Trochę to wygląda jakby dostali szału, że to nie oni pociągają za wszystkie sznurki. Rozumiem, że są w trudnej sytuacji, ale tak się zastanawiam, Gabi to młoda dziewczyna. Oni myśleli, że jak sama założy rodzinę, to nadal będzie żyła ich życiem poświęcając swoje? W dodatku mam wrażenie, że jakby związała się z Crosbym, to użyliby tego jako argumentu, żeby pracowała z Maxem za darmo w ramach pomocy rodzinnej. I wtedy byliby super zadowoleni.
Co jeszcze... Kristina jest strasznie komtrolująca i manipulująca. Paradoksalnie, mający problemy z wiernością seniorzy rodu są najbardziej stabilnymi ogniwami.
Ogólnie, serial przyjemny do oglądania.