Serial jest ciekawy i poruszający. Dobrze, że się o tym mówi.
Ale uważam, że serial :
1. Jest za długi, jak na temat,
2.scenariusz jest nierówny,
3. A Ben średnio zagrał i ma w sobie mało delikatności.
Myślę, że odcinki 1 i 2 powinny być połączone, bo oba opowiadają o tym samym dniu z przeszłości i z ojcem Patricka jako punktem odniesienia.
Odcinek 2 powinien dotyczyć Patricka, jego podnoszenia się po upadku, leczenia. Wreszcie jego rozmowa z przyjacielem niknie w cieniu historii Lady Briget, co w ogóle nie pasuje. Wywalić losy przypadkowej dziewczyny i przyjęcia, a mogli pokazać znajomość Patricka z żoną!!
Odcinek 3 powinien skupić się na matce bohatera, retrospekcjach i rozwodzie Patricka, wreszcie jego rozmowie z matką o gwałtach. Zakończenie powinno zostawiać nas w stanie zawieszenia. A już na pewno nie powinno go kończyć fikcyjna rozmowa Patricka z ojcem, bo przeszłości nie można zmienić ale można z nią walczyć i można zmieniać przyszłość. Można wybrać życie, i o tym powinien być ten serial.
Nie przekonał mnie Ben w roli głównej. Dobrze grał sceny z życia narkomana czy pijaka, ale dużo gorzej momenty smutku i rozpaczy. Nawet mały aktor dziecięcy bardziej naturalnie oddawał smutek czy strach. A już rozmowy z przyjacielem psychologiem czy matką, czyli sceny niby w zamierzeniu najważniejsze dla całej historii wyszły kiepsko, zwłaszcza płacz. Zero opanowania, zero delikatności tj bezbronnosci bohatera. Bardzo mi tego brakowało.
Hugo koncertowo zagrał bydlaka i świetnie wyszło mu terroryzowanie rodziny, a aktor przecież nie szarzowal, ale grał oczami, gestami, spokojem.
W serialu za często powtarzają się te same sceny, co jest niepotrzebne.
Ogólnie to serial dobry, ale do wybitnych wiele zabrakło, zwłaszcza w sposobie oddania uczuć głównego bohatera i w ciągłości historii. Temat zasługuje na lepsze i delikatniejsze ujęcie.
Wg mnie nie brakuje mu delikatności. Jakiej delikatności? On jej za grosz nie ma, on się miota w tych wyznaniach, zachowuje się i brzmi nienaturalnie poprzez to, że sam się dystansuje od słów, które wypowiada. Tak bywa kiedy trauma wkracza, człowiek mówi jakby nie o sobie. I to jego powtarzanie, że nikogo nie powinno się tak krzywdzic brzmi tak infantylnie i niewinnie-to cały czas słowa małego dziecka. Dziecka, które nie rozumie i pozostaje zawieszone w puste bez odpowiedzi.
W scenie z matką kiedy ona mówi, że też była gwalcona można mieć wrażenie, że on słabo to gra a tak naprawdę on ma jeden wielki error. Myślę że to co wtedy przeżywal można opisać jako spadanie na plecy, nagle kiedy niespodzianie urwie się most po którym szedles cale zycie. Nigdy nie powiedział matce bo nie chciał jej tym obciążać a w momencie kiedy chciał z nią porozmawiać otrzymuje cios prosto w twarz i zostaje taki otepialy, w szoku, bez reakcji. Zimno, odretwienie, samotność i poczucie zdrady. Wcześniej miał ją za ślepa ofiarę, teraz wie, że ona wiedziała a mimo to nic nie zrobiła
Zakończenie i rozmowa z ojcem, nie wiemy czy była fikcyjna. Jest pięknym podsumowaniem tego co Patric przeżywa kiedy umiera wszystko co trzymało go w przeszłości. Mówiąc, że nie godzi się więcej na gwałt mówi to do dorosłego siebie. To symboliczne odcięcie balastu i brak zgody by ojciec z przeszłości nadal gwalcil jego obecne życie. Dla odmiany zamykają się za nim białe drzwi zza których pada światło, nadzieja a nie czarne i głuche jak te za którymi się wszystko zaczęło.
Powtarzające się wielokrotnie sceny nie pojawiają się bez powodu, one wprowadzają widzą w realny świat człowieka z trauma. Osoba z ptsd na drobne skojarzenie ma flashback z traumatyczne wydarzenia. To wszystko są mechanizmy i zostały ujęte bardzo realistycznie.
Każdy kto przeżył choćby namiastkę tego co Patric zrozumie ten chaos, migawki, pozornie irracjonalne zachowania, ciągłe ucieczki, powielanie schematu, nieumiejętność życia w zdrowej rodzinie i podświadomie jej psucie przy jednoczesnym strachu by nikomu nie zrobić krzywdy
Kiedy napisałam, że gra aktorska BC jest mało delikatna, nie oceniłam charakteru bohatera, jego wyborów, chaosu jego wypowiedzi, miotania się itp, ale oceniłam sam warsztat aktorski, tj sposób przekazania widzowi, co czuje bohater.
B. C. ZBYT często był Sherlockiem, zbyt często wpadł w nadintetpretacje, ale to tylko moje odczucia.
Tj. Czasami aktor nie musi się krzywić, czy krzyczeć, aby oddać krzyk rozpaczy. W niektórych scenach, zwłaszcza w rozmowie z terapeuta, coś zgrzyta w samej grze aktorskiej, i to jest wina i scenarzysty i aktora.
Ale to moje odczucie, że B. C czasami źle oddawał emocje, to tylko subiektywne odczucie.
W sumie przecież serial dobrze i skutecznie ukazuje obraz traumy.
Odnośnie interpretacji zakończenia, rozumiem Twoje zdanie, że jest to symboliczne odcięcie balastu. Ale chyba w tym wszystkim, nie o to chodziło, aby przeszłość nie miała wpływu na teraźniejszość, bo to jest zwyczajnie niemożliwe. Przeszłości się nie zmieni, traumy się nie zapomni, ale i tak można znaleźć w sobie siły aby żyć a nie umrzeć. Patrick nie musiał fikcyjnie rozmawiać z ojcem i jakby nie godzić się na gwałt. Bo to nie jest realne. A jest niepotrzebne nawet jako symbol.
Nie trzeba przeżyć takiej samej czy podobnej traumy, aby byc jedynym właściwym odbiorcą tego serialu. Wbrew pozorom, serial doskonale nadaje się do tego aby trochę wstrząsnąć zwykłymi szczęśliwymi ludźmi i ukazac, że okrucieństwo wobec dzieci trwa ciągle, i że czasem się na to nie reaguje, choć jest się świadkiem podobnego bestialstwa.
Zresztą, ja serial oceniłam jako dobry, bo dobrze wszystko ukazano, tj. dobrze ukazano chaos życia bohatera, jego nieumiejętność życia w zdrowej rodzinie itp.
Mam zastrzeżenia do gry aktorskiej i do konstrukcji serialu, czyli w moim odczuciu jest to serial dobry, któremu do doskonałości zabrakło.