... postać Arthura Shelbyego, to najjaśniejszy punkt tego serialu. Fenomenalna rola Paula Andersona. Tylko on jako jedyny wydawał mi się prawdziwy. U każdej innej postaci dostrzegałem momenty braku naturalności, widoczne pompowanie postaci. Anderson jednak w roli Arthura był od początku do końca istnym aktorskim geniuszem. Po prostu jako jedyny umiejętnie potrafił mnie przekonać, że nie jest wymyśloną postacią, a dzieje się naprawdę. Był jakby wstawioną z rzeczywistości osobą pośród chmary aktorów.