Co sądzicie o homoseksualnym wątku? Mnie szczerze powiedziawszy rozbawiła scena pocałunku Flinta i Thomasa.
Homofobów ? Widzę że u kolegi dobra znajomość nowomowy brukselskiej :) Gratuluję nowoczesności i otwartości. Aaa i walki ze zkatolicyzowanym zaściankiem i mentalnym podkarpaciem.
To, że ktoś uważa, że homoseksualizm nie jest do końca normalny, nie czyni z niego homofoba. Nikt nie lata za nimi z siekierami jak jakaś nowa forma KKK. Dla mnie po prostu rodzina to ojciec, matka i dzieci. A w BS związki ludzi to popadanie ze skrajności w skrajność, żadnego balansu, same trójkąty, geje, lesbijki, ewentualnie ktoś kogoś będzie chciał zgwałcić.
Ta ale ludzie którzy uważają że ich ulubiony bohater został zniszczony przez to że okazało się że jest gejem, też nie są do końca normalni :P
Może skrycie shipowali Flinta i Eleonorę? Albo Mirandę i Flinta? Albo czekali na Mary Read, a teraz wiedzą, że nici z tego, bo Flint jest bardziej zainteresowany kolesiami ze swojej załogi. Ale w sumie to by wyjaśniało, dlaczego nigdy nie chodził do burdelu
Nie jestem jakimś homofobem. Jakoś mi nie przeszkadzało, że Frank Underwood w House of Cards miał swoją młodzieńczą homo-miłość. Że lubił pobaraszkować ze swoim ochroniarzem. W żaden sposób nie zaburzyło to mojego odbioru postaci. Ale w przypadku Black Sails chodzi o to, że zrobili z tego całą dramę. W sumie to nawet nie przeszkadzałoby mi, gdyby pokazali w serialu, że Flint zaprasza do swojej kajuty jakiegoś majtkaw wiadomym celu. Ale że, działania głównego bohatera (z ktorym myślę dużo facetów chciało się do tej pory utożsamiać) są umotywowane homo-miłością? To wygląda absurdalnie, niczym tęczowa bandana na głowie pirata.
o jeju, a jakby to samo robił dla kobiety to byłoby ok? do tej pory nikt specjalnie nie narzekał, że kręci z Mirandą. wydaje mi się, że to złamanie stereotypu geja tak bardzo boli. Flint jest normalny. a jednak kochał faceta. szok? w realu geje też są w sporej większości normalni.
co to jest za różnica kto kogo kocha? tak bardzo was obchodzą wątki romantyczne? myślałam, że faceci są bardziej ... męscy ...
poza tym wątek Flinta i Thomasa może przeszkadzać z tysiąca innych powodów ... a wszyscy nadal boleją nad tym jednym ... jakby to była jedyna potencjalna wada całego serialu ...
Ale zrozum że część ludzi ogladających serial wybrało sobie Flinta jako kogoś z kim ... nie wiem, utożsamiali się ? Kibicowali mu ?
A jak byś się poczuł gdyby okazało się że twój ulubiony bohater jakiegoś serialu nagle ru*ha kozę albo psa? Ale poza tym nadal jest niezłym zakapiorem w walce. Super, winszuję. Tylko to nie zmienia pewnej rzeczy o której już jako widz wiesz i nie możesz do końca patrzeć na tę postać tak samo.
ech ... jak ktoś porównuje seks gejowski do seksu z kozą to nie ma o czym rozmawiać
(zakapior nie może być gejem? - to jest to o czym pisałam. jak gej jest typem miętkim lub rozwiązłym to luz, ale jak gość jest męski i poważny to mamy alarm)
Męski i poważny nie ma prawa się tak na serio zakochać? Nie ma? (Jak już wyżej napisałam, inaczej ułożyłabym historię Flinta - ale wówczas serial byłby zupełnie inny. Wycięłabym wszelkie wątki romantyczne. Tylko co wówczas byłoby motorem napędowym Flinta? Władza? - nie wygląda mi na gościa, którego ciągnie do wielkiej polityki. Złoto? - jest środkiem, nie celem samym w sobie. Krew? - to pasuje do Neda, nie do Flinta. Co więc pozostało? Uczucie. Zemsta. I oczywiście można byłoby dać tam jakąś córkę. Nie byłoby romansu. Byłoby oki. Wtórnie, ale nadal w porządku. Flint byłby bezwzględnym, męskim gościem, który jeśli kocha to niezauważalnie i tylko owoce swoich lędźwi.
... z drugiej strony ja czasami widzę w nim melancholika, a to mi już nie pasuje do pełnego obrazu zakapiora. Flint to nie Brudny Harry jednak.)
... ale może rzeczywiście nie rozumiem Flinta tak jak wy, nie czuję do niego tej miłości, którą czujecie wy ...
np. o wiele trudniej było mi przełknąć śmierć i upokorzenie Neda (Ned posuwający kozę? macabre! ale jakoś niezupełnie 'out of character' :x)
Motor napędowy Flinta?
idea (nowy świat, w starym był cały czas pariasem)
ambicja, która nie pozawalała mu odpocząć
Tak, uwielbiałam do tej pory Flinta - a teraz uważam, że uczuciowa motywacja to za mało (żeńska, męsko, wszystko jedno) i mi niszczy ulubioną, złożoną postać.
W ostatnich odcinkach Flint coraz mocniej odstawał od reszty postaci -na korzyść, bo Stephens, którego kocham do lat wierną miłością wygrywał cudownie wszystkie niuanse, widać, że to doskonały aktor teatralny. Mi melancholia i znużenie Flinta nie wadziły - takie są konsekwencje używania rozumu (świetna rozmowa z Silverem w 4 odcinku), a teraz mam wrażenie wrzucono go do jednego miałkiego kotła.
Nic to, wzdycham ciężko i oglądam dalej.
Ned mnie śmiertelnie nudził, więc nie płakałam z powodu jego końca ;)
idea też by się sprawdziła.
nie zauważyłam wygrywanych przez Toby'ego Stephensa cudownych niuansów.
melancholia Flinta mi nie przeszkadzała. przywołałam ją z innego powodu.
nikt nie jest zobligowany do opłakiwania dekapitacji kapitana Lowa ;)
Sądzę, że brak romansu nie czyni nikogo "bezwzględnym, męskim" gościem czy zakapiorem. Najbardziej skutecznie zmiękczają nie miłości, ale autorefleksja i wątpliwości, najsilniejszy przeciwnik przychodzi z wnętrza. Uważam, że walcząc ze stereotypem homoseksualisty sama używasz stereotypów na temat męskości.
Z drugiej strony najbardziej niebezpieczni są nie oczywiści psychopaci-zakapiorki pokroju Neda, ale idealiści święcie przekonani o słusznie obranym celu - dlatego bardzo interesowała mnie przyczyna "upadku" Finta. I jestem rozczarowana. Ciekawiej i trudniej pozyskać dla idei niż kogoś w sobie rozkochać/uwieść, więc szkoda mi relacji Flinta I Hamiltona i całej reszty. Związek Flinta i Mirandy miał szczątkowo romansowy charakter i bardzo mi się to podobało, nawet gdy zakładałam, że ich historia wyglądała zupełnie inaczej niż teraz wiem (zastanawiałam się dlaczego Miranda dała Flintowi właśnie Don Kichota, a on jej potem Galateę).
Pomysł na motywację mojego ulubionego bohatera uważam za kiepściutki. Szkoda, bo to Flint dotąd trzymał mnie przy serialu (bo przecież nie karykaturalny Vane palownik ani pozbawiona charyzmy Eleanor).
operuję stereotypem, bo takie dostałam narzędzia, tego wymagała sytuacja
zakapiora przywołał ktoś wyżej, ja go przedstawiłam opisowo
drugi akapit mojego wcześniejszego postu zaś odnosił się nie tyle do walki z wiatrakami, co do mojej próby odkrycia czego ja oczekiwałabym od postaci Flinta. (bo uważam, że miłość nie jest najlepszą motywacją zachowania Flinta jaką mogli obmyślić twórcy) ostatecznie spodobał mi się twój pomysł z "ideą" - w gruncie rzeczy, po przemyśleniu sprawy dochodzę do wniosku, że wcześniej "idea" była tym, co napędzało Flinta w moim mniemaniu. zdaje się, że w s1 "idea" była nienazwaną oczywistością.
w wątku Flint-Thomas nie pasują mi dwie rzeczy:
- dłużyzna daje wrażenie niepotrzebnego dramatu
- czuję przesyt romansami jako takimi
co mi pasuje:
- że wreszcie wyjaśnili, co wyjaśnić mieli - teraz zadzieje się wreszcie coś co mnie zainteresuje
- wyjaśnienie było do przyjęcia (zamienili Mirandę na Thomasa i polecieli jednak z miłością - czyli z tym co juz tam potencjalnie było) - przypuszczam, że gdybym bardziej uważnie śledziła wątek Flinta (część jego retrospekcji przewinęłam) być może dałabym radę wcześniej wyhaczyć, że coś tam jest na rzeczy ...
- istnienie wątku idei nie wyklucza wątku miłości (ale jak mówiłam, mogłam nie doczytać)
... który gość byłby bardziej niebezpieczny: idealista, czy psychopata ... to temat na osobną dyskusję.
- współistnienie idea/miłość - oczywiście, że nie wyklucza, otwiera mnóstwo możliwości (miałam nadzieję, że to się ciekawie rozwiąże w Flint-Hamilton-Miranda, na pewno nie tak banalnie)
- może bym tak negatywnie nie zareagowała, gdyby scenarzyści nie popłynęli tak wcześniej z homoerotycznymi wątkami, szał ciał, zmęczenie materiału, ufff...
Ale jest to jednak znacząca wada (moim zdaniem) bo tak jak napisał Porterxoxo, zrobili z tego jedną, wielką "dramę". Również nie miałbym nic przeciwko gdyby nie wiem, zapraszał kogoś z pokładu do swojej kajuty. Nie jestem żadnym homofobem ale po prostu moim zdaniem ten wątek był tutaj mocno przesadzony.
wątpliwość co do zasadności rozwleczenia wątku wyraziłam w moim pierwszym poście w temacie, więc nie tego dotyczyła moja uwaga. "drama" jako taka była niepotrzebna.
(chyba, że uznajemy, że "drama" nie odnosi się do ogromu czasu, jaki przeznaczono na przedstawienie wątku, a do samego pojedynczego zdarzenia, które samo w sobie szczególnym patosem nacechowane nie było)
jeśli gdzieś istotnie jest dramat to nie upatrywałabym go w tym, że Flint okazał się być gejem (to nie dramat, tylko fakt), a w tym, że on sam się tego faktu wstydzi. ale tu znów - patosu brak - nikt nie wyrywał sobie symbolicznych włosów w głowy.
czy to wszystko pasuje do serialu o piratach? cóż ... pasuje tak samo jak obsesyjna miłość Vane'a do Eleonore, czy rozterki Anne pt "jestem lesbijką, czy nie?"
Odnosisz się do całości, a ja jedynie do sceny z której autorzy zrobili coś na wzór dramatu stąd cudzysłów. Miało to wywołać jakieś emocje w oglądającym, zaimponować? Nie wiem, może raczej zaintrygować i tak jak napisałem wyżej co podtrzymuje nie przemówiła do mnie ta scena i uważam że jest sporo tytułów i postaci które sobie z tym lepiej poradziły co chciałem ująć w komentarzu wyżej ale najwidoczniej mi nie wyszło skoro ktoś odpowiedział na moją subiektywną opinię w taki sposób, a nie inny. Podkreślam jeszcze raz, nie obiektywną.
odpisała ci ta sama osoba, której komentarz ty skomentowałeś. jeśli chcesz się wyrazić "do nikogo" napisz pod głównym postem, wtedy z pewnością cię nie zauważę (nawet jeśli odniesiesz się do czegoś, co napisałam ja). matko kochana ...
zdaje się, że pojęcie dramatu to też kwestia względna. niech i tak będzie. Flint pogodził się ze śmiercią Thomasa, w tym względzie mamy spokój i dystans. w moim odczuciu Flint wspominał Thomasa bardziej z melancholią, niż z rozdartym sercem. scena nie była dramatyczna. ale jak pisałam - niech będzie, że wszystko jest względne.
patrząc na forum BS w tej chwili można odnieść wrażenie, że gejostwo Flinta jest jedynym zajmującym wątkiem w serialu. a na prawdę traktowały o tym dwie-trzy minuty w jednym odcinku.
nudzi mnie to. żegnam.
A, przepraszam pomyliłem się i myślałem że komuś innemu odpowiadałem na komentarz.
Nie ma to jak w dyskusji o PIRATACH (degeneraci, mordercy) gadać o "prawdziwej rodzinie" :D sweet
Mieli pokazać pirackie prawdziwe rodziny, czy co ? :P:P
Kuźwa, Kapitan Flint... Ten sam co za niedługo zarżnie większą część załogi, żeby ukryć prawdę o złocie ukrytym na wyspie... Gejem... No po prostu masakra. Zaczynał się ten odcinek i oglądałem myśląc "STARZ to taka zarąbista stacja - Piratów ogląda się rewelacyjnie". Teraz mam mieszane uczucia - wymuszony trójkąt Rakhama, Boney i Max już mocno przesadzony, a teraz jeszcze to. Ja rozumiem wątki homo u osób pobocznych, ok. Ale główny bohater? W tym momencie na samo prowadzenie wychodzi Johnny Silver. Wręcz nie mogę się doczekać akcji, gdy straci nogę. Chwała chociaż za to że Bonnesy dochodzi do siebie.
Ale wątek homo z Flintem? R.L. Stevenson skręca się w grobie ;/
STARZ to zarąbista stacja? To stacja jak każda inna rządzona przez pederastów, jak HBO i reszta. Na siłę nam wciskają kit, że homoseksualizm to normalność. Mam dość tego wszechobecnego pedalstwa.
To się robi po prostu nudne, mdłe, aż mnie ciągnie na wymioty.
Od początku w serialu były wątki homoseksualne, na ktore przymykałem oko (- czy mi to przeszkadza? Przeszkadza mi wszechobecne wpychanie tego wszędzie na siłę.) Ale teraz to już jest skrajne przegięcie. Po pierwsze, że cała scena moim zdaniem wyszła dość komicznie, po drugie ze względu na to, że tego już jest po prostu za dużo. W tym serialu, nie ma ani jednej pary heteroseksualnej! Ani jednej! Przecież to jest nierealne. I nie chodzi mi o poprawność polityczną, czy inne bzdety, to z logicznego punktu widzenia jest po prostu niemożliwe. Już pomijam, że czym innym jest wplatanie wątkow homoseksualnych do serialu, a czym innym jest uczynienie z niego wątku przewodniego. Nie widzi mi się oglądanie duchowych rozterek Flinta z myślą o innym facecie, jak też zawężenia uczuć łączących Max i Anne po tym jak została wystawiona przez Jack'a.
Jak już ktoś tam wyżej pisał brakuje by Vane i Flint pływali razem pod tęczową banderą.
Ta poprawność polityczna wyżarła niektorym szare komorki.
szlag z tego wszystkiego popierniczyły mi się wątki ta więc jeszcze raz: cholera, jeszcze tylko gejozy brakowało w tym serialu, zepsuli mi całą chęć oglądania, Vance ostatnim prawdziwym piratem
Obecnie modne jest właśnie wplątywanie takich wątków jak ktoś wyżej już napisał. Zazwyczaj takie sceny powodują że czuje się zaintrygowany i jestem ciekaw takich wątków, nie mniej jednak w tym odcinku nie podobała mi się ta scena, uważam że była źle ujęta, słabo albo nie na tyle by przyciągnęła moją uwagę i zachęciła do tego abym dalej wyczekiwał takiej lub podobnej sceny.
chyba scenarzyści za bardzo się na tęcze napatrzyli i im siadło na mózg. żeby ten wątek cokolwiek nowego wnosił do serialu, a tak kapitan Flint gejem i co dalej? Legenda piratów homoseksualistą? abstarhujac od poprawnosci politycznej- wątek beznadziejny. Teraz czekam aż Flint zacznie malowac paznokcie. I zorganizuje pierwszą Love - parade w Nassau.
No cóż ocena serialu w dół po 5 odcinku! Po prostu żenada... Robert Louis Stevenson się w grobie przewraca co robią w tym serialu z postacią Flinta!! Odechciewa się pomału oglądać ten serial. Pozostaje nadzieja, że choć Vane będzie tym normalnym.
Sam wątek jest lepszy niż Maxine slash Boney, ale od watku Maxine slash Boney lepsze byłoby nawet kręcenie młynka palcami przy jednoczesnym wpatrywaniu się w ścianę - ot, powstał tylko po to by, parafrazując posła Wegrzyna, można sobie było popatrzeć.
Flint/Thomas jest o tyle lepszy, że choć trochę trzyma się kupy - ale to właściwie jedyna dobra rzecz, którą można o nim powiedzieć. Owszem, homoseksualizm był zawsze, szczególnie w kulturze angielskiej, więc teoretycznie jest możliwe, że dwóch przyjaciół, do tego ogarniętych jedną ideą, postanowiło się ku sobie zbliżyć. I tyle.
Natomiast tak poza tym, wygląda na to, że twórcy postanowili odwalić pańszczyznę. Dlaczego Flint zostaje piratem? Bo homoskandal. I od razu jest "wyjaśnienie" tudzież odbębniony wątek politycznie poprawny, proszę bardzo, można przejść do spraw bieżących.
Tyle tylko, że na dobrą sprawę - po pierwsze właściwie nie wiemy, dlaczego panowie postanowili się przespać. Może to i dobrze, że nie wiemy, natomiast oznacza to, że wątek pojawił się znikąd, bez zapowiedzi, i zaraz najprawdopodobniej zniknie.
Po drugie - to, ze homoseksualizm był w Anglii penalizowany do drugiej połowy XX wieku, naprawdę nie oznacza, że było jakieś polowanie na czarownice. Było jak zawsze i wszędzie, jeśli jesteś elitą i siedzisz cicho, to krzywda ci się nie stanie. Zachowując wszelkie proporcje, coś jak wyczyny pewnego prezentera w modnej stacji (i to niejednego). Znowuż - tu w zasadzie nie wiemy, czemu miałby to być skandal. Niby można zgadywać, że tatuś-lord miał jakieś powody, by przerwać tą niezdrową (politycznie niezdrową!) relację syna, ale to też tylko zgadywanie.
Po trzecie - w ogóle nie wiem, skąd pomysł, że Flint "mści się za kochanka". Ta relacja seksualna jest tak blada, że naprawdę trudno w coś takiego uwierzyć. Już prędzej można uznać, że Flint chce kontynuować dzieło kogoś, kogo uważa za wizjonera, wielkiego człowieka i co tam jeszcze, ale po prawdzie, i to wypada blado. Hamilton ma w sobie charyzmę mokrego mopa i naprawdę trudno uwierzyć, że kogokolwiek mógłby porwać do swojej wizji.
Po czwarte: tak to jest, jak dorabia się głębię i ideolo do czegoś, co mogło być po prostu fajnym filmem.
PS: czy tylko ja zauważyłem, że nowe nazwisko lady Hamilton jest stworzone na podstawie nazwiska i imienia aktorki, BARnes LOUise?
Mnie też to rozbawiło, w takich momentach serial traci wiele, spox mogli pokazać jakiś typowy wątek homo ale na drugoplanowych bohaterach...ale Flint homo ??? Albo chociaż od początku delikatnie mogliby to podpowiadać widzą a nie w 13 odcinku taki szok... Jestem wielkim fanem takich seriali jak Spartakus i Rzym, również i Black Sails uważam za coś wręcz genialnego , ale tym banalnym wątkiem trochę traci w moich oczach...;/
JAKIE BÓLE DUPY!? LUDZIE PO CO JEST TEN WĄTEK! NIC A NIC NIE WNOSI, A Z NAJCIEKAWSZEJ POSTACI ZROBILI PEDRYLA :P NO I PO CO? ŻEBY WKUR**** LUDZI? Właśnie o to mi chodzi jeszcze zrozumiałbym gdyby ten wątek miał jakieś znaczenie merytoryczne ale nie pewnie pedzie dowaliły się do władz że nie ma ich w serialu i że pozwą reżysera i ten na siłę wcisnął :P Boże to jakaś komedia, ocena idzie w dół i to baaaardzo mocno, dobrze że Vane to jeszcze normalny facet, chociaż w następnym odcinku może się okazać że robił laskę Rackhamowi...
Po tym odcinku już nie będę mógł spojrzeć na Flinta poważnie. Tak jak do tej pory był przebiegły i okrutny, tak teraz będę widział w nim tylko pedała, a szkoda bo był moją ulubioną postacią. Dobrze, że Calico Jack i Vane są normalni, chociaż nic nie wiadomo. Otwarcie mogę powiedzieć, że gdyby teraz uśmiercili Flinta to nie wzbudziłoby we mnie nawet krzty emocji. Ehh tak spi*rdolić... brak słów.
"Dobrze, że Calico Jack i Vane są normalni"
Uhm, brutalny socjopata jako norma? A co do Jacka Rackhama, to o ile dobrze pamiętam, nie miał nic przeciwko trójkątowi... jak widać, homoseksualizm żeński to "normalność". Chłechłechłechłe.