aktorzy, bardzo dobrzy zresztą, przynajmniej uchodzący za takich mówią momentami bardzo niewyraźnie. Rozumiem, że chcą grać twardzieli, którzy mówią niskim, chropowatym głosem i od niechcenia, ale aktor musi mówić wyraźnie. W szkołach aktorskich kładzie się przecież ogromny nacisk na dykcje, emisje głosu. Nie rozumiem tego, że wykształceni aktorzy pozwalają sobie na taką niedbałość i reżyser także nie zwraca na to uwagi, chyba że bał się upominać i pouczać takich aktorów. Najwyraźniej mówi pan Dorociński mimo, że aktor z mniejszym stażem i uznaniem niż starsi koledzy z planu.
Tu się zgodzę. W wielu scenach musiałem mocno wytężyć słuch, raz nawet włączyłem napisy dla niesłyszących. To nie pierwsza polska produkcja, kiedy aktorzy mówią tak niewyraźnie, już w wielu polskich filmach miałem trudności z rozszyfrowaniem wypowiedzia aktorów. Ogólnie w polskich filmach są problemy z dźwiękiem. Często rozmowy są albo ciche, albo niewyraźne, albo jedno i drugi, za to muzyka jest czasem zbyt głośna.