Nie powiem, odcinek genialny. Zwłaszcza genialnością wprost olśnił mnie związek Brooke i
jej boy toy'a, będę uprawiać seks do końca świata i jeden dzień dłużej, co za wielka miłość!

Clay też nie gorszy bo on będzie kochał tyłek Quinn nawet dwa dni po końcu świata!
Quinn by się lepiej zdecydowała czy chce być tylko biedną fotografką mieszkającą w ruderze
czy może wreszcie dostawać diamentowe naszyjniki...

Reszty (czyli MM, Chase/Chuck i Jamie/Madison) nie oglądałam bo pewnie ich sceny były
takie wzruszające i interesujące że pewnie bym się popłakała ze wzruszenia i posikała z
niecierpliwości na następne sceny, więc wolałam sobie oszczędzić tych emocji.

Jedyna scena jaka mi się podobała to moment NH w łazience, reszta ujdzie.
BTW Joy&James pleaseeee, just leave!


Ops, właśnie zauważyłam że temat odcinka już założony. Zignorujcie to i odpisujcie w tamtym temacie bo był pierwszy.