Przyznam, że dość niechętnie siadałem do „Pogranicza w ogniu”. Po pierwsze to serial historyczny, po drugie fabuła jest osadzona w czasach międzywojennych. Nie jest to mój gust. Po prostu, granicą, która do tej pory wyznaczała horyzont mojego zainteresowania była II wojna światowa. To co znajdowało się za horyzontem, czyli zakurzone lata 20-te, 30-te XX wieku były dla mnie zbyt odległe. „Pogranicze w ogniu” mnie natomiast pozytywnie zaskoczyło, bo nie przypuszczałem, że przyglądanie się rozgrywkom jakie toczyli między sobą Czarek Adamski i Franek Relke, czyli „frontmani” obu zespołów wywiadowczych, może być takie wciągające.
Dużym atutem serialu jest to, że fabuła skoncentrowana jest wyłącznie na przedstawianiu działalności polskiego i niemieckiego wywiadu. W ten sposób realia historyczne jakie przewijają się w odcinkach, stanowią tylko tło do inicjowania kolejnych intryg z pozyskiwaniem agentów, tkaniem siatki wywiadowczej, szukaniem źródeł przecieków itp. Innymi słowy tematem jest praca wywiadu, a nie historia. I to moim zdaniem zaważyło o sukcesie „Pogranicza w ogniu”, które jest przede wszystkim serialem sensacyjnym, a nie historycznym.
Serial jest poza tym przystępnie nakręcony: są dwaj główni bohaterowie i to oni prowadzą linię fabuły (a nie wydarzenia historyczne), dobrze oddany jest duch lat międzywojennych (kostiumy, charakteryzacja, zwyczaj pijania koniaku), akcje wywiadowcze nie są banalne. W ten sposób realia historyczne: złamanie szyfru Enigmy, arkany dochodzenia Hitlera do władzy, wyrzutnia pocisków w Peenemünde, powstanie wielkopolskie, początki nasłuchu radiowego, nie są suchymi faktami/datami z podręcznika do historii, a zyskują pewien koloryt, którego tak brakuje na lekcjach w szkole.
Przyznam, że obejrzenie 24-rech odcinków tego obszernego serialu okazało się dla mnie doskonałą lekcją z historii Polski. Lekcją z której prawdopodobnie zwiałem kiedyś w podstawówce.