Nie dyskryminujmy ich aż tak na tym forum, nawet jeśli większość z nich miało na celu tylko rozbudowanie
charakteru Poirota (sam Suchet przyznawał w wywiadach, że wielu z nich nie traktowali jak kryminały, tylko
zabawne/obyczajowe historyjki mające na celu rozwinąć bohaterów). Więc nawet jeśli nie wszystkie są cudowne,
kilka z nich zasługuje na wyróżnienie: intrygi trzymają poziom, żarty są pierwszorzędne, atmosfera i scenografia-
wspaniała. I nawet jeśli gardzicie krótszą formą, sądzę, że gdyby ich było, nie zdecydowano by się na adaptacje
powieści.
Może Top 10 byłaby przesadą, Top 5 wystarczy. Krótko mówiąc - nawet jeżeli nie lubicie opowiadań, spróbujcie
chociaż z tymi pięcioma odcinkami:
5. Przygoda Johna Waverly - intryga prosta jak drut (zarówno w serialu, jak i w opowiadaniu), ale świetnie
uchwycono klimat międzywojennej Wielkiej Brytanii, zmiany są na plus, a sceny komiczne to czyste złoto.
4. Morderstwo w zaułku - zarówno opowiadanie, jak i jego adaptacja mają świetnie skonstruowaną intrygę, nie
gorszą od niejednej powieści. Choć cała historia jest dość przygnębiająca, nie zabrakło dobrych, komediowych
akcentów. Poza tym, podoba mi się, że Japp ma też całkiem niezłe pomysły. A to, że się pomylił to żaden wstyd -
przynajmniej z mojego punktu widzenia, bo to jedno z nielicznych opowiadań, których nie rozwiązałem.
3. Bombonierka - ulubione opowiadanie Davida Sucheta i... w sumie nie ma się co dziwić. Poznajemy Poirota od
trochę innej strony. Także scenografia mocno odbiega od standardów: cofamy się do lat nastych XX wieku, do kraju
francuskojęzycznego, gdzie normy obyczajowe są inne od brytyjskich. To co według mnie przemawia za tym
odcinkiem, to nie tyle niezła intryga (choć łatwo się domyślić kto jest mordercą), ile bardzo zgrabne ukazanie
młodości Poirota połączona z delikatną sugestią "co by było, gdyby...". W każdym razie - jeśli chcecie zrozumieć,
skąd się wzięły takie, a nie inne cechy charakteru Poirota, musicie koniecznie obejrzeć ten odcinek.
2. Lustro Nieboszczyka - po pierwsze, mamy tu absolutnie rewelacyjną intrygę (choć Ci, którzy czytali lub oglądali
"Boże Narodzenie Herkulesa Poirot" z pewnością dostrzegą tu kilka podobieństw). Poza tym mamy tu fenomenalną
paradę aktorów, jedną z lepszych w serii. Charakter ofiary został mocno zmieniony w porównaniu do opowiadania,
ale akurat mi to nie przeszkadza. Do tego ścieżka dźwiękowa jest jedną z najlepszych w historii Poirotów (była nawet
nominowana do nagrody BAFTA).
1. Gniazdo os - co mogę powiedzieć? Jedna z najlepszych intryg w karierze A. Christie, w dodatku znacznie
poprawiona przez scenarzystów (w opowiadaniu wszystko toczyło się zdecydowanie za szybko). Świetny klimat,
fantastyczne gagi, spojrzenie na zbrodnię z trochę innej perspektywy, słodko-gorzkie zakończenie, znakomite
aktorstwo i scenografia, po prostu ideał - oglądać!
Moja 5-tka:
1. Tajemnica hiszpańskiego kufra
2. Lustro nieboszczyka
3. Zaginiony testament
4. Przygoda kucharki z Clapham
5. Zagadka z Kornwalii / Sen
Po twoich opisach muszę obejrzeć ponownie "Bombonierką" i "Gniazdo os", bo coś mi w pamięci nie utkwiły...
I jeszcze mój typ na najgorszą adaptację: "Zagadka na morzu" (koszmar...)
To jeżeli mówimy już o najgorszych adaptacjach, to ja bym dał "Trójkąt na Rodos" (banalna intryga i nic nie wnosi do Poirotów jako-takich, poza tym nie ma zabawnych scenek, które były wręcz symbolem pierwszych serii) i "Sprawa włoskiego arystokraty" (podwójnie szkoda, bo panna Lemon miała tam znaczącą rolę).
Ja z kolei samą intrygę w "Trójkącie..." uważam za jedną z lepszych, chociaż kompletnie zawalona druga część filmu i zakończenie
Ja bardzo lubię adaptacje opowiadań. W serialu najczęściej występuje wspólnie moja "wielka czwórka": Poirot, Hastings, Japp i Lemon, choć w większości opowiadań ich nie ma, i za to ode mnie przyznaję wielki plus dla twórców. Poza tym seriale są zabawne, intryga jest rozbudowana a scenografia i kostiumy wspaniałe.
Mój ranking 5 najlepszych:
1. Żółty irys
2. Mieszkanie na trzecim piętrze
3. Bombonierka
4. Kradzież w hotelu Gran Metropolitan
5. Morderstwo na balu zwycięstwa
O tak, "Żółty Irys" jest bardzo dobry, choć najbardziej w pamięci utkwiła mi nie intryga, a twierdzenie Poirota "Anglicy nie mają jedzenia, tylko żywność" :D
Dokładnie! Typowe dla małego Belga:). I bezbłędna ostatnia scena w "Żółtym irysie" Poirot pałaszujący fish and chips:)
Tak, zwłaszcza poprzedzająca tekst Hastingsa "Wiesz... znam jedno takie miejsce" i ten konspiracyjny uśmieszek Frasera. Byłem przekonany, że zabierze go do jakieś ekskluzywnej angielskiej knajpy :D
Też tak myślałam:), zabawne sceny sprawiają, że serial ma swój niepowtarzalny klimat.
"Morderstwo w Orient Expressie"
Znakomita wersja! Lepsza od tej Sidneya Lumeta.
Posępna, wręcz pogrzebowa, depresyjna, zimna, okrutna. Ciekawe, zupełnie nowe, świeże podejście.
Doskonale zrealizowana (scenografia, kostiumy, choreografia, zdjęcia, muzyka - najwyższej próby). No i aktorstwo, zdystansowany i nudny zazwyczaj Suchet tu jako Poirot jest autentycznie przejęty sprawą. Brawo!
Zdecydowanie nie "Morderstwo w Orient Expressie". Dokoptowali do morderców postać lekarza, przesłuchują wszystkich zgromadziwszy ich razem, w scenie wyjaśniania zagadki Poirot leci "na wk*rwie". Zdecydowanie wersja Lumeta Lepsza.
"Wielka Czwórka" - tam zmienili wszystko, zupełnie inna intryga, mało Hastingsa, który powieści był głównym bohaterem i narratorem. "Słonie mają dobrą pamieć" - niepotrzebne dodatkowe śledztwo. "Boże narodzenie Herkulesa Poirota" - dochodzi do morderstwa, choć w opowiadaniu nie ma go wcale, a rozwiązanie zagadki to śmiech na sali. I jest tam Japp, choć w opowiadaniu wcale go nie było. "Śmierć Lorda Edgware'a", "Po pogrzebie", "Pora przypływu" - również zmian co niemiara. W adaptacji książki "Samotny dom" zupełnie niepotrzebnie wprowadzono Pannę Lemon. "Morderstwo na polu golfowym" - w książce Hastings ma lat około trzydziestu, w adaptacji co najmniej czterdzieści, francuski policjant jest prokuratorem i o co innego się zakłąda z Poirotem, który na miejsce zbrodni wraz z Hastingsem przybył na gotowe, a w wersji filmowej został zaproszony przez niedoszłą ofiarę jeszcze przed zbrodnią. W "Zbrodni na festynie" brak sekretarza mordercy, kuzyn Etienne jest czarny no i inne zakończenie. Wyraźne, acz nie radykalne zmiany znalazły się w ostatnim odcinku serialu, pt. "Kurtyna" - adaptacji ostatniej powieści z Poirotem. "Karty na stół" też mocno zmienione. "Kot wśród gołębi" nieszczególnie zachwyca, szczególnie z tego względu, że w powieści Poirot pojawił się dopiero pod koniec, a w adaptacji jest od początku. Wersja serialowa "Morderstwa w chmurach" również jest mocno przekombinowana. W miarę dobrze wypadły adaptacje książek "A.B.C." i "Niedziela na wsi" - niewielkie zmiany, które można wybaczyć. "Śmierć Lorda Edgeware'a" z Ustinovem (mimo, że aktor do roli Poirota nie pasuje) wypadła dużo lepiej, bardzo wiernie. Nie wiem, co sobie myśleli scenarzyści, ale w większości przypadków zawiedli niemal w stu procentach. Szczególnie nie wybaczę haniebnego przerobienia "Wielkiej Czwórki".