Nie pasuje mi to, że każdym odcinku jest rozwiązywana osobna sprawa, kompletnie nie powiązana z poprzednimi. A (niby) główny wątek Crewsa i jego wrobienia jest tylko otoczką dla tych spraw. Te cząstki jego wątku mogli by tak rozwijać w setkach odcinków, jednocześnie wymyślając bzdurne sprawy zabójstw w LAPD.
Teraz jestem po ósmym odcinku i powiem, że mam odczucie, że sprawa Crewsa w końcu ruszy z buty i coś zacznie się dziać. Bo jeśli tak nie będzie, to serial będzie nudny... już stał się nudny. Nadzieja, że coś się zmieni...
Pozdro