Czy też jesteście zachwyceni finałem? Jak dla mnie nieprzesadzone, baaardzo dobrze przemyslane zakończenie. Pojawia sie wiele wzmianek z poprzednich sezonow np. gdy zobaczylem koze na weselu to modlilem sie, zeby jej przypadkiem nie podcieli gardla ;). Nora wspominająca kamizelki kuloodporne i uzdrawiajace usciski, które mialy jej w jakis sposob pomoc (1 sezon) i wiele, wiele innych. Miło oglada sie wlasnie takie fragmenty, gdzie widac, ze autorzy nie zapomnieli o tym co pokazali nam w poprzednich sezonach. Zafundowali niezle zaskoczenie, gdy okazalo sie sie, że Laurie jednak nie utopiła się na własne życzenie. No i oczywiscie ostatnia scena - rozmowa Nory z Kevinem. Cos pieknego, przez moment zapomnialem, że ogladam serial. Wyobraźnia zaczela dzialac. Cala opowiesc Nory o tym jak przedostala sie na "drugą stronę" wyświetlila sie po prostu w mojej glowie. Czy mówila prawde? Nie dowiemy sie, ale wlasnie o to chodzi, mielismy sie poczuc jak Kevin i po prostu uwierzyc. Poczuli ponownie dawne uczucie, gołębie trafiły do domu. Wspanialy serial, napewno kiedys do niego wrocę.
Zgadzam się. Nie rozumiem dlaczego historia Nory miałaby być zmyślona...? Co więcej, tłumaczy to nawet dlaczego go nie szukała po powrocie. Jak miałaby opowiedzieć mu swoją nieprawdopodobną historię, skoro w żadną jego historię wcześniej nie wierzyła (na przykład gdy widział Patti).
Dziwią mnie te Wasze dociekania. Dla mnie jest zupełnie jasne, że serial powstawał na ostrych dragach, co wydaje mi się już poniekąd normą; niezamknięte wątki są niezamknięte tylko dlatego, że ktoś nie miał pomysłu na zamknięcie albo mu się zamykać nie chciało. Twórcy nie mają dziś żadnego szacunku dla widza i karmią go byle czym, im bardziej porypane, tym lepiej, a pelikany łykają w całości, a potem snują rozważania, co kogo jak dlaczego tłumaczy :D
dziękuję za otworzenie oczu :) Dzięki temu zmieniłem podejście i mój komentarz na dole jest zupełnie inny niż miał być ;)
Mistrz King Stephen mawiał, że opinia to jak dupa, każdy ma swoją. Pozostań przy swojej i nie obmacuj innych.
Uważam, że Kevin i Nora zasłużyli na to. Prawdziwa miłość nigdy nie przemija. Nie dziwię się, że Kevin jej szukał i nie uważam, że to jedna wielka bzdura, która została napisana pod wpływem dragów. Finał serialu jest najprawdziwszy z możliwych. Miłość szuka miłości. Zawsze tak powinno być. Oni wcale nie powiedzieli sobie dosadnie, że to koniec. A nawet jeżeli tak niby powiedzieli, to co? Ludzie mówią różne rzeczy pod wpływem emocji, bo coś źle zrozumieli. Czy to jest dobre i ostateczne? Nie uważam tak. Kevin chciał naprawić to, co powiedział w sądny dzień i co Nora powiedziała podczas tego dnia, bo był silniejszy, bo coś zrozumiał. To wszystko. Osobiście nie doszukuję się w tym niczego. Było tak, jak zostało to przedstawione w finale. Jeżeli kocha się naprawdę, to powinno się szukać do czasu, aż zostaną wyczerpane wszystkie możliwości. Nora też kochała Kevina, ale bała się do tego przyznać, bo popełniła błąd. Czy to jest naprawdę niemożliwe i czy naprawdę niektórzy musza to tłumaczyć dragami?
LUDZIE! Końcówka jest tak przemyślana i "spreparowana", żeby dawała więcej niż jedną słuszą prawdę. Wszyscy staracje się pokazać swoje teorie, ale w każdej jest zasadniczy błąd logiczny- budujecie je w założeniu, że istnieje jedna niepowtarzalna kombinacja faktów i jeśli odkryjecie ukryte wskazówki i znaczenia to powstanie niepodważalny jedyny sens filmu/zakończenia, a reszta zostanie obalona. Gdyby serial stworzyła jedna osoba to mogłaby się pokusić o jedną wersję i żadną inną lub mogłaby farotyzować jakąś z wielu (nieświadomie dałaby jednej większe szanse), ale że twórców było więcej to wystarczy, że każdy chciał mieć swoje zakończenie. Mogli się zwyczajnie niezgadzać jak to ma się zakónczyć, więc przedstawili te zakończenia sobie, a następnie usiedli i powiedzieli - dobra tniemy film - musimy obmyślili co uciąć, czego nie pokazać i nie dopowiedzieć, żeby WSZYSTKIE te zakończenia dały się porządnie argumetnować i były możliwe. Bardzo trafnie opisała to _eFFcia_ (3 komentarze wyżej). Dla mnie arcydziełem byłoby takie zakończenie, które by dawało się tłumaczyć na różne sposóby, ale które obmyśliłby geniusz w taki sposób, że po odkryciu kilku trudnych wsazówek i analizie przyczynowo-skutkowej powstawałoby tylko jedne słuszne zakończenie a reszta traciłaby sens. Ale tutaj jest tak jak napisała _eFFcia_.lenistwo albo brak szacunku do widza ( w sensie - ej potniemy ten film, niech się świry na forach przepychają kto ma racje)
Jeszcze 5 minut temu pisałem, że wierze w przejście Nory i te dwa równoległe światy (którymi zaskoczyli mnie Adamsky777 i WojtasM) są idealnym wyjaśnieniem ale Kruchy_serious szybko otworzył mi oczy!!! Napisał, że gdy Norę zalewa płyn słychać wyraźnie jak zaczyna mówić "sss..." od "stop". Wydawało mi się że w tamtym momencie ona nabiera głośno powietrze bo kazano jej wstrzymać oddech na 30sekund. Ale przed chwilą puszczałem sobie tą scene kilka razy i jeśli nabiera powietrze to dlaczego tuż przy samym końcu gdzie ryzykowała że ten płyn dostanie się do ust. Gdy ten płyn zbliża się do twarzy to nagle widać w jej oczach gwałtowne spojrzenia i wyraz twarzy opamiętania się i szoku. Podnosi gwałtownie głowę do góry, nabiera głęboko powietrze, jednak nie dlatego żeby wstrzymać oddech, ale po to żeby mieć siłę głośno krzynąć. Niestety słychać wyrażnie początek słowa "sss" Powtarzałem tą scene kilka razy - to jest zbyt oczywiste. I już chciałem dziękować Kruchemu, ALE znowu ten brak poszanowania widza - to jest tak obmyślone, żeby i tą sytuację można było obalić. Załużmy że krzyknęła "stap" i co? No niestety z mamy znowu dwie drogi. 1) dziewczyny usłyszały i zatrzymały maszynę bo w końcu promieniowanie się jeszcze nie zaczęło. Nora wyszła cała. Można argumentować, że ta decyzja rozdarła ją na tyle, że musiała zniknąć (brat nazwał ją najodważniejszą dziewczyną na świecie tuż przez eksperymentem, a teraz pokazała że stchórzyła. Była osobą dumną, miała swój honor więc odcięła się od starego świata i zakazała Laurie zdradzać jej miejsca. Widać pózniej jaką miała na tym punkcie obsesję, żeby nikt się nie dowiedział gdzie jest. Natura buntownika i upartośc tłumaczy jej nieobecnośc na pogrzebie brata o którym Laurie na pewno jej powiedziała przez telefon. Laurie przed zanurkowaniem rozmawiała z córką, to mogło wpłynąc na decyzję, że się ostatecznie nie zabiła. Być może było to nakręcona, ale żeby mogły istnieć inne zakónczenia nie pokazano takiej sceny 2.Druga możliwość - Nora krzyczy "stap" jednak jest już za późno, nie da się zatrzymać maszyny, przechodzi do równoległego świata i faktycznie dzieje się to co mówi, a potem stamtąd wraca. Jednak znowu to samo - kolejne możliwe zakończenie - przejście to tak naprawdę śmierć i to co się dzieje dalej to jej wyimaignowany świat. Dlatego widzimy ją od razu starą w innym miejscu itp itd. Dlatego to wszystko mnie denerwuje. Wcześniej chciałem zrobić sobie rozpiskę na kartce. W każdej kolumnie wypisać fakty potwierdzające dane zakończenie. Wciąż mnie to korci bo mam nadzieję, że jakaś teoria ma większą liczbę arguentów "za" niż pozostałe i może uda się wyłonić najbardziej prawdopodobną. ALE _eFFcia_ otworzyła mi oczy. Ostatni odcinek to potwarz i abominacja od reżyserów. Totalny bajzel - zrobić tak, żeby możliwe były więcej niż jedno zakończenia. Nie wiem jak to wyraźić - ale zrozumcie - inaczej jest kiedy ukrywasz swoje zakóńczenie pośród kilku innych i ukrywasz jeden czy dwa fakty, które doprowadzą widza do rozwiązania zagadki, a inaczej jest kiedy tworzysz kilka różnych zakończeń i tak dopasowujesz cały docinek (i wcześniejsze), żeby dać równe szanse wszystkim zakończeniom (nawet poświęcając wcześniej nakręcone sceny) i specjalnie preparujesz wszystko tak, żeby NIE DAŁO się znaleźć jednynego słusznego zakónczenia i żeby każdy znaleziony ukryty fakt, albo dokładał zamieszania w istniejących teoriach, albo je dzielił na mniejsze lub tworzył nowe. Wkurza mnie to. Gdyby był jeden reżyser to wierzyłbym, że wybrał sobie swoją ulubioną drogę i jej bym szukał, a tak to wszyscy mamy rację. Mniejsze więszke ale są.
Dawno nie czytałem takich głupot. Wszystko w porządku z głową? Bo widać, że trochę za bardzo przejąłeś się serialem i nie wiem co mnie bardziej śmieszy - to ciągłe pisanie, że jakiś random na forum "cię oświecił" czy to, że jesteś na tyle głupi, że nie możesz zrozumieć, że serial/film/książka nie muszą mieć jednoznacznego, jedynego zakończenia, ale pozostawiają interpretację dla widza. Każdy ma swoje zakończenie, nie jest ono z góry narzucane. Nie ma to żadnego związku z brakiem zgody między twórcami serialu, nie jest też żadną "abominacją", tylko celowym działaniem, które często zresztą jest praktykowane. Mądrzejsi zrozumieją i docenią, głupsi będą narzekać na forum jacy to twórcy są niekompetentni
aha czyli jeśli twórca sobie tak celowo zadecyduje, jak to
Ty mówisz, i co z resztą jest praktykowane to ja już nie mogę tej jego decyzji ocenić jako braku szacunku do widza, głupi pomysł itp? Takie zakończenie można zrobić świetnie i można go tak samo świetnie zepsuć pomysłami nie mającymi logicznego połączenia przyczynowo-stukowego.
Otóż mam takie prawo, to zakończenie to jakiś żart. A dążenie w faktach i małych detalach do niczego sensownego nie prowadzi co dowodzi że twórcy na końcu filmu byli tak głupi jak to Ty oceniasz -że ja jestem.
I co to znaczy że za bardzo się przejąłem? To Ty oglądasz filmy powtarzając sobie - obym się tylko nie przejął?
Emocji nie da się włączyć wyłączyć przyciskiem -jak Ty to umiesz to podziwiam.
Skoro się przejąłem bardziej niż Ty to co z tego? Wpływu na to nie mam więc po co drążyć temat. Dla Ciebie śmieszne jest to że ktoś się mocno czy przesadnie wkręcił, a dla mnie śmieszne jest to, że oglądasz filmy po to żeby się oderwać, dać ponieść historii, coś przeżyć a niewiele czujesz i potrzebujesz niewiadomo czego więcej żeby się wkręcić.
6 lat minęło od moich komentarzy, aż włosy zdążyły mi wypaść i jestem teraz łysy i mam brodę - muszę zmienić zdjęcie, ale jeszcze tu jestem haha - a co?
A chciałam tylko powiedzieć, jako że wczoraj skończyłam oglądać serial, że przyjemnie mi się czytało Twoje wypowiedzi i żałuję, że zabrakło wtedy 6 lat temu życzliwszej dobrej duszy, która obroniłaby Cię przed tym cynicznym mądralą spod spodu. Twoje zaangażowanie w próby rozkminienia zakończenia są godne podziwu i chyba każdy autor dowolnego dzieła życzyłby sobie podobnych odbiorców.
Odniosę się jednak do tego, co napisałeś, mimo że to już było 6 lat temu i możesz nie pamiętać wątku, ale moje przesłanie jest chyba uniwersalne. Wydaje mi się, że o ile dokładnie rozumiem źródło Twojej frustracji, to serial jednak spełnił kryteria - poprzez analizę przyczynowo-skutkową i odrobinę intuicji - sprowadzenia jego zakończenia do jedynej sensownej interpretacji. Przez wszystkie sezony mamy do czynienia z różnej maści samozwańczymi prorokami czy pośrednikami ze światem umarłych - na ile działają, nie wiadomo, bo to kwestia wiary, a nie dowodów, sam serial przecież jest o przeżywaniu żałoby, próbach zrozumienia straty, czegoś czego się nie da wyjaśnić (jak przedwczesna śmierć, rozstanie, rozwód, zdrada, ghosting), jego przesłanie jest na wyczucie, a nie zrozumienie. W tym tkwi sedno jego piękna i właśnie geniuszu (którego mu odmawiałeś) - dlatego tu nie można było wszystkiego wyłożyć na (bliżej nieokreślonej) tacy, bo wtedy zakończenie byłoby o wszystkim tylko nie, o tym o czym był serial! Zupełnie inny temat. A w ten sposób zamiast łopatologicznie nam przedstawiać, że chodzi o wiarę (chociaż gdzieniegdzie się ten niewierny Tomasz z Judaszem przewinęli dość dosłownie) performatywnie i autotematycznie poruszył w widzu to, o czym miał opowiadać.
Idąc tym tropem, fizyczki stanowiły jedynie bardziej wysublimowaną, inteligentną wersję łączników duchowych - dlatego tak im zależało, by dowieść, że dla Nory już nic innego jak pożegnanie się ze znanym jej światem nie pozostało. Póki istniała w jej oczach iskierka nadziei i przywiązania do obecnego życia - wiedziały że to zły "casting", że tylko zrobią jej krzywdę ("Nie chcę jej zranić!). Serial wiele razy dawał do zrozumienia, że jeśli klient wierzy, że coś działa, to znaczy, że działa i powinien za to zapłacić, a one mają prawo przyjąć zapłatę (PayPal był ważnym wątkiem, wierzę że to nie tylko Elonowy sprytny product placement). Wyjątkiem był John, który niszczył pieniądze, bo wiedział że sprzeda ściemę. Ale może fizyczki "ściemy" jako takiej nie sprzedawały? Sprzedawały etyczne samobójstwo, żeby osoba która żegna się ze światem do końca dla samej siebie wierzyła, że nie jest tchórzem i przegrywem, który się poddał, tylko walczy o co innego, niż własny święty spokój i ucieczkę.
W końcu w chwilach największego kryzysu wszyscy stajemy w dylemacie - iść dalej do przodu czy poddać się traumie/wspomnieniom/żalobie, bo czyjeś odejście oznacza dla nas koniec świata, jaki znaliśmy. Narzekałeś, że jest nadmiar możliwych rozwiązań i wskazówek, które by naprowadzały na inną interpretację, ale ja raczej takowych nie dopatrzyłam się albo nie miały dla mnie osobiście znaczenia. Ostatni odcinek - liczy się relacja, a nie racja i to jest to przesłanie.
Reasumując metodologia, jaką zastosowałeś do analizy zakończenia była właściwa - tylko zastosowałeś ją do świata ideai, umysłu, poznania, a nie odczuć, wiary, miłości, myślenia kwantowego. Pewnie jeszcze przy niejednym serialu przydałoby się przełączyć na to drugie. Pozdrawiam serdecznie :)
Przez tego kolesia, co się spruł, że muszę mieć coś z głową, że tak przeżywam szczegóły i widzę problemy tam gdzie ich nie ma - to faktycznie miałem wrażenie, że jestem tu sam i przesadzam. Chyba mnie nie zrozumiał - bo mówił, że otwarte zakończenie to norma i celowe działanie. A dla mnie to jest chory rodziaj, typ otwartego zakończenia, bo zabrało się za to parę osób więc nie czuć, że któraś wersja jest bardziej faworyzowana. Gdy jest jeden reżyser to zawsze będzie miał jedną ulubioną wersję i zrobi ją najbardziej prawdopodobną, możliwą do odkrycia - bo jest sam i z nikim nie musi się o to wykłócać i iść na jakieś kompromisy. A jak jest wielu reżyserów to każdy chce wtrącić swoje pięć groszy i być może dlatego im bardziej się ten serial analizowałem i łączyłem szczegóły, tym coraz głębiej wchodziłem w bagno różnych możliwości, jakby oni specjalnie nie chcieli, żebyśmy znaleźli jakąś jedną najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń...
Dla mnie jest róznica gdy odkrywasz zagadkę, która na końcu ma logiczny sens i powiązania, niż gdy odkrywasz coraz większą sieczkę, a to co masz ustalone wcześniej, nagle przestaje mieć sens - i niczego nie możesz całkowicie wykluczyć. To jest dla mnie za tania, za tandetna sztuczka - bo tak namieszać, poucinać i poprzestawiać i zagmatwać, to nie jest żadna sztuka - bo sztuką jest stworzyć wrażenie chaosu, żeby każdy wstępnie widzał, że zakończenie jest otwarte, ale gdzieś głęboko ukryć sesowną drogę, którą potwiedzi połączenie wszystkich faktów ze sobą. Czyli efekt chaosu, otwartego zakończenia, ale z zagadką do rozwiązania która da więcej odpowiedzi niż pytań. A tego tu nie ma - jest coraz więcej pytań - jakby nikt się nie postarał nadać temu jakiś większy sens.
...
A na Twoją wizję wydarzeń, odpowiem zaraz w osobnej wiadomości.
Wyjaśniłaś to w bardzo ciekawy sposób. Taki trochę abstrakcyjny - aż się zastanowiłem, że faktycznie to pasuje - że nigdy nie myślałem o tym wszystkim od strony wiary - czyli czegoś co nie może mieć w sobie żadnych potwierdzeń, dowodów czy logicznych wyjaśnień, bo wtedy to nie byłaby już wiara, tylko stwierdzenie faktów, czyli wiara polega na uwierzeniu w coś, czego nie da się sprawdzić, potwierdzić logicznie i wytłumaczyć. Wierzysz, kiedy ufasz a nie kiedy sprawdzasz (a ja w tym serialu sprawdzałem) To ciekawe bo wiele osób mówi, że nie wierzy w Boga, bo nie ma dowodów - że uwierzyliby gdyby zrobił to i tamto, żeby było wyraźnie widać, że istnieje. No ale wtedy to nie byłaby już wiara w Boga - tylko zwykłe podsumowanie faktów, że jest, o, tutaj, a tam są na to dowody więc dużo ludzi nie rozumie na czym polega słowo wiara - Ale wracając...chyba wiem dlaczego nie pomyślałem o tym serialu w ten sposób - bo jestem mężczyzną. A tym się różnimy od kobiet - że nie kierujemy się aż tak uczuciami, emocjami i intuicją jak wy, a bardziej rozumem, logiką, analizą i suchymi faktami. I coś mi się wydaje, że to dlatego Ty widzisz w tym serialu nutkę geniuszu, bo on celuje w naturę kobiety - jakby zadowala wasz, Twój sposób postrzegania świata i tłumaczy ukryty sens na wasz język - przekaz jest w waszym stylu. Ale mężczyzna pozstanie niezadowolony. Albo inaczej, nawet nie wpadnie na to, gdzie i jak szukać rozwiązania. Także bardzo ładnie to wszystko wytłumaczyłaś, ma to sens, tylko ja tego geniuszu tak jak Ty, w tym serialu nie poczuję, bo jestem facetem - to nie jest mój sposób odbierania rzeczywistości. Może któregoś razu obejrze jeszcze raz ten serial -tym razem nie starając sie go rozumieć a bardziej jakby wyczuć - obserwować go w ten Twój sposób, pod kątem wiary, intuicji.