Płakałam na każdym serial jest tak przeraźliwie dojmująco smutny..aż boję się 10:)
Bez przesady żeby płakać na każdym XD
A tak w ogóle to finał? Bo na filmwebie jest napisane, że jest zaplanowanych 11 odcinków.
to własnie moja wada jestem zbyt wrażliwa..co do finału nie wiem.Nie widziałam jeszcze 10
I ta fantastyczna muzyka..akcja zanika i jest tylko ona.. dopełnienie wszystkiego.. bólu istnienia...tak na 10 też płakałam:) pozdrawiam serdecznie mixi.
Joanoa, i ja również Cię z całego serca pozdrawiam. Muzyka jest wyjątkowa, ciężko to wyrazić słowami, te melodie tak dotykają, poruszają... Coś niesamowitego.
DOKŁADNIE muzyka jest totalnie niesamowita nie jest ciężko się rozpłakać przy takiej tematyce i takiej nucie.
joanoa, nie jesteś sama. Mnie tak samo średnio co drugi odcinek rozklejało ;) O finale już nie wspominam nawet, bo tak mnie wyszargał emocjonalnie, że pewnie jutro dopiero do siebie dojdę. Finał fantastyczny od pierwszej minuty, całkowite nic dodać nic ująć.
Ja szlochałam prawie na 10 mój facet patrzył z lekką drwiną bo nie ogląda..kocham ten serial i aktorów tzn stworzone postaci... i nie ważne co inni mówią i myślą:)pozdrawiam montra.:)
Masz rację, zbyt wielu zwolenników ten serial nie ma. Dobrze więc spotkać osoby, które myślą inaczej :) Pozdrawiam Cię również :D
Nie było z czego płakać. To nie był najlepszy odcinek, poprzednich kilka było znacznie ciekawszych. Moim zdaniem powinni to byli zakończyć mocniej, z większym uderzeniem. Tymczasem zakończenie wygląda tak, jakby równie dobrze mogło nie być 2. sezonu. Akcja z psychiatrykiem była świetna. W napięciu oglądałem scenę z Patti, po czym jak zwykle okazało się, że to był sen. Cholera, Kevin śni chyba w każdym odcinku. Co to wnosi do fabuły?
to, że ktoś śni nic takiego nie wnosi tak do serialu, jak i do życia. Nic, a nic, .... idę spać dalej :P. A tak na marginesie jak chcesz fabuły to włącz kronikę kryminalną ;)
Dokładnie, mam podobne odczucia. Ostatni odcinek (w perspektywie kilku wcześniejszych) bardzo mnie rozczarował. Nie wniósł praktycznie nic nowego do fabuły. Już wcześniej można było się domyśleć, że ludzie, którzy odeszli byli jakimś ciężarem dla bliskich, znajomych (coś było w ich relacjach nie do końca halo). Wiadomo też, że człowiek (Łejn) podający się za guru był naciągaczem (lub po prostu w to wierzył). I poza tym nic w odcinku odkrywczego nie było. Znów sny policjanta, znów akcje białych. Szkoda, bo zapowiadało się tak super. Musiałam obniżyć ocenę o jeden.
Byłem bardzo sceptyczny jeśli chodzi o ten serial. W pierwszych 8 odcinkach mnie nie porwał. Irytowali mnie "biali", wydawało mi się, że aktorzy grają zbyt "dramatycznie" i sztucznie, a fabuła jest naciąganie tajemnicza. Po retrospekcyjnym 9. odcinku spojrzałem jednak na bohaterów z dużo większym zrozumieniem i naprawdę przejąłem się ich losem. Finał dopełnił całości. Emocje eksplodowały, dużo się wyjaśniło, a historia w pewnym sensie została domknięta. Czekam na kolejny sezon z niecierpliwością. Jest szansa na 8. gwiazdkę, na razie 7.5 :).
P.S. Achhhh ta muzyka...
Nostalgiczny finał. Faktycznie mogliby spokojnie nie robić już 2 sezonu i serial zakończyłby się z przytupem. Nie pozostawili wiele pytań, zakończyli kilka wątków. Mimo to i tak z niecierpliwością będę czekał na kontynuacje ;D.
Myślicie że Nora jednak zostanie? I co z WP? Coś mi się zdaje że po takich przejściach organizacja już nie powróci do dawnej świetności.
W którym momencie się popłakałeś, jeśli można zadać takie niedyskretne pytanie? W momencie kiedy Laurie wydarła się, że w domu jest Jill nie wytrzymałem, ogarnęły mną spazmy i łkałem całą scenę w palącym się domu.
Czytałem książkę i zdziwiłem się, że wpletli zakończenie z książki, które jest oderwane od reszty. Można to różnie rozumieć. Czyli Laurie wyjedzie gdzieś z Tommym, a Nora zostanie z Garveyem i Jill? Czy jednak Nora mimo wszystko wyjedzie? Rozumiem, że Laurie i Tommy nie mogą wrócić, bo w drugim sezonie nie może być "i wszyscy żyli happily ever after", no i Tommy nie podrzucałby małej. Ale to dziwne, bo przez cały serial jakoś nie było nic o łączącej Laurie z Tommym więzi (chyba, że o czymś nie pamiętam).
Na miejscu mieszkańców Mapletown dołączylibyście do linczu, a właściwie pogromu? Ja pewnie tak, heh.
Trochę jak w "Nocy Oczyszczenia", wrócili na 24 godziny do średniowiecza, jupi! <żart>
Mnie też najbardziej wzruszył moment, kiedy Laurie w końcu przemówiła.
Poza tym było mi strasznie szkoda Nory, kiedy zobaczyła swoją rodzinę przy stole. Myślałam, że chwyci za broń...
Wydaje mi się, że Nora nie wyjedzie. Dlaczego? W liście do Kevina pisze, że wyjeżdża, bo potrzebuje JAKIEGOŚ CELU w życiu... Gdy znajduje to porzucone dziecko pod drzwiami Nora po raz pierwszy chyba się szczerze uśmiecha, a w jej oczach widzę coś takiego, jakby to dziecko było dla niej objawieniem. I do tego jej słowa na końcu: "Patrzcie co znalazłam" - otóż chyba właśnie znalazła CEL :) Sądzę, że ona będzie się opiekować tym dzieckiem :)
Nie, nie przylaczylbym sie do motlochu. Nie pochodze ze Sredniowiecza, nie jestem prymitywnym dzikusem, nie zabilbym czlowieka tylko dlatego, ze ukradl mi zdjecia, albo podrzucil manekina bedacego podobnizna bliskiej mi osoby, ktora stracilem. Moze bym obil ryja, ale na pewno nie kobiecie. Nie palilbym ludzi ani w domach, ani w stodolach. Nie jestem zezwierzeconym polskim chlopem ani innym psychopata. Jestem po prostu normalny i biore sobie do serca przykazanie: nie zabijaj.
ciekawa jestem, czy w sytuacji tych ludzi "pozostawionych", którym przez 3 lata jacyś obcy w białych uniformach przypominają o poniesionej stracie, wciąż na nowo rozdrapując rany, dalej brałbyś sobie do serca przykazanie - nie zabijaj. Dla mnie ich reakcja była naturalnym skutkiem ciągłego podjudzania przez białych. Długotrwały ból czyni z nas osoby zupełnie inne. Cała ta sekta od samego początku budziła moje obrzydzenie. Zdecydowanie dostali to, na co zapracowali.
niestety ale zakończenie bardzo słabe. Wyciskanie łez, a gdzie dialogi nie daja rady, tam pojawia się kolejny kawałek: Nina Simone, Metallica...Brakowało tylko Nicky Minaj. Poza tym żeby czekac na kolejny sezon musi się coś wydarzyć w ostatnim odcinku. Tutaj nic się nie wydarzyło :(
nic sie nie wydarzylo? serio? po pierwsze zostawili kompletnie, ze tak brzydko powiem "rozwalona" cala sekte, po drugie zmarl Wayne zostawiajac swoje dziecko/dzieci jednoczesnie "spelniajac" zyczenie Kevina, ktorego mozemy sie poki co tylko domyslic, dodatkowo pod znakiem zapytania jest sama smierc "proroka", caly ten wjazd na knajpe, postrzal, mieszkanie po jakichs kanalach i koncowe zachwianie i przywrocenie wiary we wlasne moce, po trzecie nie wyjasnil sie watek lysego mysliwego psow, tak mozemy sie domyslac ze to wina psychy, ale dlaczego i Kevin i jego ojciec widzieli tych samych ludzi i dlaczego w jednym z odcinkow ojciec powiedzial Kevinowi, ze kogos do niego wyslali, ten watek nie zostal rowniez rozwiazany a wplatajac w to Patty jeszcze bardziej go nasycili, jak dla mnie swietny final, mozesz porozkminiac, a mozesz tez czekac az tworcy Ci podsuna odpowiedzi w drugim sezonie o ile bedzie, tak powinny konczyc sie filmy i ksiazki, sklaniajac czytelnika tudziez widza do refelksji :)
domyslic sie mozna, ale czy trafnie, zakonczenie nie bylo jednoznaczne, dlatego tak gdybac to sobie mozemy
Powiedzial zlotej rybce: chce odzyskac rodzine. Niezaleznie od tego czy zlota rybka naprawde czyni cuda czy nie, odzyskal rodzine. Najpierw corke, a nastepnie zone i syna, ktorzy razem wracali do ich wspolnego domu. Na koncu odzyskal nawet psa. Trudno o wieksza jednoznacznosc.
Syna i żony jeszcze nie odzyskał.. nie pokazali ! iżby ona wracała z nim tzn z synem..to córka trzymała tatę za rękę takie było ujęcie kamery.. a nie matka syna.....ma tylko córkę i psa..
Seriously? Jak mogło się nic nie wydarzyć? To przecież doprowadzenie do najważniejszego motywu przewodniego sekty - pragnienie, aby wszyscy pamiętali! Ich działanie i skutki są świetnym podsumowaniem budowanych antagonizmów, a końcowe zamieszki są ładnym socjologicznym zacięciem i pytaniem o własną reakcję. W kwestii oddziaływania był to chyba jeden z lepszych odcinków.
Bo część z nich (jak i samych wątków oraz bohaterów) była wyjątkowo nieciekawa.
Swoją drogą strasznie kingowska wizja - jak zresztą odcinek o księdzu, który wyglądał jakby był realizacją jakiejś jego noweli.
A cały serial po tym odcinku wydaje się mieć jakiś sens, który gubił się gdzieś wcześniej.
No wszystko super, ja też jestem zadowolony z odcinka itp. ALE CO DO CHOLERY W KOŃCU Z TYMI WIZJAMI KEVINA? CO Z JEGO OJCEM? CO, TO W KOŃCU BYŁY TYLKO TAKIE SNY? O CO CHODZI, JAK MOGLI POZOSTAWIĆ TEN WĄTEK TAK O? BEZ SENSU.
gdyby nie muzyka to tak naprawdę ten 10 odcinek to mega gniot - nadal nic sie nie wyjaśniło jak dla mnie powinni zakonczyc na pierwszym sezonie bo tak jak z innymi serialami typu lost , prison break itp, im dalej tym coraz wieksze pierdoły wymyslaja
Widać nie zrozumiałaś serialu... Ten serial nie ma dostarczać żadnych wyjaśnień. Tu chodzi o pokazanie nietypowej sytuacji i tego jak zachowują się w niej zwykli ludzie. Poza tym wyjaśnień jest już całkiem sporo. Co konkretnie chcesz wiedziec?
I tak, i nie. Zgadzam się, że głównym motywem serialu są przeżycia bohaterów po stracie najbliższych. Zniknięcie 2% populacji jest do tego świetnym pretekstem. Po co jednak do samego końca dokładać jakieś niewytłumaczone zjawiska, sny, mary? Serial dopiero niedawno dostał drugi sezon, więc podejrzewam, że faktycznie autorzy nie mają zamiaru ujawnić czy rozwiązać tych wszystkich zagadek, skoro tak zaplanowany był sezon pierwszy. Niestety to odrywa od tego, co najważniejsze w tym serialu i czyni z niego trochę taką - jak to ktoś wcześniej tu określił - "pseudointelektualną papkę". No chyba, że autorzy nas zaskoczą i w drugim sezonie faktycznie coś ruszy.
Ja określiłam serial tym mianem. Choć moja ocena po 6 odcinku mocno poszybowała (z 2 do 7, a po 10 odcinku spadła do 6) nadal nie uważam tego serialu za psychologiczny. Może obyczajowy z elementami psychologii, ale bez przesady. Wydaje mi się, że ten serial powinien być po prostu ciekawy, ale nie jakiś mega psychologiczny, głęboki. Ja go takim nie odbieram. Jak już pisałam 10 odcinek przykro mnie rozczarował. Był jakby nawrotem do złego początku. Szkoda. Czekam jednak na 2 sezon i zobaczymy.
Gdyby zrobili serial w którym chodziło by o wyjaśnienie tego wszystkiego, to właśnie wtedy by się to pewnie rozwinęło tak jak Lost.
Czuć rękę Lindelofa od Lostów. Sporo zagadek, które mącą nam w głowie. Trzeba wymyślać jakieś teorie na własne potrzeby, żeby dotrwać do następnego sezonu.
Większość odcinków trzyma średni poziom, Finał wznosi się wysoko ponad tą średniość. Podoba mi się motyw głównego bohatera, który niby nie stracił żadnego członka rodziny i wszyscy mu zazdroszczą tego, ale jednak po kolei ich tracił. Nora straciła całą swoją rodzinę w ciągu jednej sekundy. Pan Garvey tracił swoją rodzinę cały czas na przestrzeni 3 lat. Jako życzenie pewnie pomyślał sobie, żeby wszyscy byli znowu razem no i poniekąd to się sprawdziło, więc "prorok" jest tylko po części prorokiem.
No ogólnie fajnie, o muzyce nie będę sie rozwodzić, bo wszystko zostało napisane. Czekam na następne odcinki!
Myślę, że życzeniem Kevina było odzyskanie/powrót syna. I dostał syna, tylko nowego ;).