Doprawdy bez morza łaciny kuchennej by się nie dało?! Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze, że ten pseudonaukowy bełkot wlecze się w nieskończoność. Szkoda, bo jest potencjał komediowy w tech bździnach, na przykład we fragmencie kiedy prymitywny kumpel ubogich językowo naukowców tłucze po gębie w grze (?) kosmitę (?) - to prawie slapstick, wprawdzie do Flipa i Flapa to nie dorasta, ale można się wykrzywić przez chwilę w czymś, co przypomina uśmiech politowania. Albo wtedy kiedy gej materialista roi o nibynieśmiertelności w tęczowym wieloświecie. Tak żenujące, że aż śmieszne. No nic, oglądamy dalej... Może się doczekam czegoś o tych trzech ciałach...