Niełatwo jest ocenić ten serial. Z jednej strony jest "zrobiony" na naprawdę dobrym poziomie, jest surowy klimat, jest napięcie, jest budująca atmosferę muzyka, jest ciekawy temat; z drugiej strony skala nader wątpliwych rozwiązań sprawia, że brwi unoszą się coraz wyżej i wyżej w miarę akcji.
Lena Góra - do tej pory nie mogłam się do niej przekonać, ale rolą Ewy mnie kupiła. Widziałam narzekania, że sztywna, że brak jej mimiki, że nie grzeszy urodą. Wdg. mnie jej uroda jest właśnie doskonała do tej roli, gdyby była piękna, ludzie zapamiętywaliby jej twarz, a dla szpiega to dyskwalifikacja. Typ urody Ewy to trochę "szara myszka", a trochę "dziewczynka", ale jest bardzo plastyczna; a makijaż i kostium pracują na nią i potrafi przedzieżgnąć się w atrakcyjną kobietę, kiedy sytuacja tego wymaga. Jej mimika jest faktycznie oszczędna, ale spojrzenie ma magnetyczne. Wreszcie, znakomite są jej mikrokreacje w ramach kreacji Ewy - kobieta modliszka, kobieta bluszcz, słodka idiotka itd. w kilka minut potrafi zmienić się z uwodzicielki w popłakującą ofiarę, jednocześnie neutralizując jednego faceta i owijając sobie wokół palca drugiego.
Ogólnie aktorstwo jest na naprawdę niezłym poziomie, a pozostałe role wahają się pomiędzy bardzo dobrymi (Bartek Topa, Alona Szostak, Karol Pocheć), dobrymi (Ewelina Starejki, Leszek Lichota czy Eliza Rycembel) i niewykorzystanymi (Żurawski, Ziętek, Urzędowska, Sadowa). Fajnie wypadli niektórzy aktorzy z dalszego planu, jak konsul - idiota Klemensiewicz, czy gen, Kozlow i jego zakazana gęba.
Wątek migrantów jest słaby: w kontekście wojny hybrydowej na polsko - białoruskiej granicy nie sposób było go zignorować ale sprawia wrażenie doklejonego na siłę; anonimowa grupa nieszczęśników, między którymi miota się Kaj z kanapkami, wygłaszając dramatyczne deklaracje. Nie jest to jednak "Zielona Granica" bis, wbrew napierniczaniu o tym w co drugim wątku na forum, wystarczy wspomnieć dialog Langego i Hałaja nt. zagrożeń, które mogą przejść przez granicę razem z migrantami.
O ile można przełknąć pewne wątpliwe założenia, leżące u podstaw serialu (potencjalnie spalona agentka na eksponowanej placówce, wielka draka z dresiarstwem w lesie) i elelementy niezamierzenie komiczne (bohater Konopki zdaje się spędzać większość życia na dachu ze słuchawką przy uchu), to pod koniec akcja i historia zmierzają w rejony brazylijskiej lub tureckiej telenoweli, mianowicie istna plaga tajnych romansów, nieślubnych dzieci i postaci x okazujących się braćmi postaci y. No błagam. I te "motywacje" co poniektórych bohaterów, konia z rzędem temu, kto rozumiał, o co w końcu chodziło Lemańskiemu? Naprawdę dojrzały chłop wierzył, że Mińsk, Lwów, Grodno etc. wrócą do Polski, po tym jak rozpęta ona wojnę z Rosją? A w imię czego NATO miałoby nas w takiej sytuacji bronić, co dopiero mówić o rozbieraniu trzech suwerennych państw, żeby Polska znowu była "wielka"? Czy "tylko" był szowinistą, a do ekstremalnych zachowań został zmuszony porwaniem Marii i dziecka? No i dwaj bracia ;-) pomijając już nader wątpliwą progresję wiekową, to kiedy dwóch cynicznych agentów zaczęło egzaltować się na dzień dobry wizją "Wielikajej Rossiji", minę miałam identyczną jak Kaj.
Na koniec - widać, że serial robili niektórzy twórcy wcześniej związani z "Watahą". Pomijąjc dobór aktorów, to niektóre rozwiązania i sytuacje są bardzo podobne, jak postacie Tamary Sorokiny i Tatiany Barkovej, scena miłosna pod prysznicem, wreszcie los Ewy, w finale pierwszego sezonu w równie czarnej du.pie jak Rebrow: okrutnie zdradzona, pozbawiona bliskich, w matni; ale przynajmniej nie ścigana listem gończym ;-) ciekawe, czy "Przesmyk" po 2 sezonie stanie się równie kultowym serialem...