Naprawdę dziwna próba połączenia Hogwartu z amerykańskim liceum. Nie mówię żeby od razu zrezygnować ze wszystkich romansów czy odniesień popkulturowych, ale uważam że pomysł by świat magiczny był jak najbardziej podobny do naszego odbiera mu sporo klimatu - równie dobrze można by osadzić fabułę w Los Angeles, a pewnie nawet wyszłoby ciekawiej.
Możecie się że mną nie zgadzać. Po prostu według mnie ten serial skrywał w sobie dużo więcej niewykorzystanego potencjału.
Myślę, że to może być kwestia budżetu, zwłaszcza w 2 sezonie. Magii jest zaskakująco mało, unikają jej wszędzie, gdzie się tylko da. Bawi też fakt, że przewija się sklep z asortymentem z naszego świata - i tak każdy ma smartphone, a ważne szychy przyjeżdżają ziemską limuzyną. Wygląda to trochę na pójście na łatwiznę.
Ale...kiedy dokładnie tak samo to wyglądało w animowanym pierwowzorze, urban
fantasy.