Polscy scenarzyści kompletnie nie mają polotu... Standardowo: rozwód z powodu zdrady, planowanie dziecka, drętwe rozmówki w salonie fryzjerskim, jakieś dorywcze wygibasy Liszowskiej z uszami króliczka ("woooow"....), próby urozmaicenia montażu "dynamicznymi" zdjęciami obskurnej Warszawki czy scenami ze spaceru. I tak otrzymujemy pełną wrażeń serię...
Same aktorki grają wg mnie nienaturalnie, jakby dana rola nie była przeznaczona dla nich - np. Liszowska i jej groteskowo wielkie gały, kiedy przed seksem błaga swojego gacha "to może dzisiaj bez tej gumy, coooo?" czy kiedy zachwyca się męcząco-jojczącym głosem nad mebelkami dla dzieci. Wiecznie smętna- jakby na siłę- Socha (uwielbiam ją, ale tutaj nie zachwyca), itd., itp.
Nie dotrwałam do końca 3 odcinka (reklamy były za długie;)) i to chyba koniec.
Btw - uważam, że główną gwiazdą wczorajszego odcinka był chory pies Stużyńskiej - najlepsza gra, 100% natural.
Do widzenia.