PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33993}

Przyjaciele

Friends
1994 - 2004
8,2 352 tys. ocen
8,2 10 1 352334
8,5 41 krytyków
Przyjaciele
powrót do forum serialu Przyjaciele

Wiem, że wielu się ze mną nie zgodzi, serial ma wysoką ocenę i wielu fanów. I to jest ok, nie uważam, że serial jest zły jako taki. Niestety oglądając go miałem za sobą już wiele lepszych seriali - zazwyczaj o wiele młodszych bo zabrałem się za Friends dopiero niedawno, ale oto moje przemyślenia(głównie będę Friends porównywał do How I met your mother)
1 Przede wszystkim to nie są przyjaciele według mnie! To są znajomi, może koledzy. Oglądam 10 sezon i widzę jak Phoebe chce dać Monice i Rachael straszny obraz i te oczywiście nie chcą urazić uczuć Phoebe nie przyjmując tego. Tak się zachowują znajomi. Przyjaciel powiedziałby "boże, przecież to okropne". I tu jest już pierwsza różnica między How I met your mother i Friends - w HIMYM widzę paczkę prawdziwych przyjaciół. Takich, którzy się kochają, ale też potrafią po sobie pojechać. W Friends zaś każdy jedzie tylko po Chandlerze i to wcale nie zabawnie jak w HIMYM. Owszem, Chandler sypier sucharami, ale to gość odnoszący sukcesy, normalnie wyglądający a każdy go traktuje jak g*wno. Nawet Monica traktuje swojego męża po prostu jak p*zde, każdy go obgaduje za plecami i ma za g*wno. Lilly w HIMYM też prowadzi w związku z Marshallem, z Marshalla też często się naśmiewano w HIMYM, ale ileż ciepła było w ich związku! Nie mówiąc o tym, że Marshall też miał chwile prawdziwego sukcesu.
2 Cały serial przypomina mi jakieś sitcomy z lat 50-tych, albo coś w rodzaju pełnej chaty. nie ma za bardzo prawdziwych problemów, raczej seria małych niedogodności, a odcinki bardzo luźno się ze sobą łączą. HIMYM zaś potrafił mnie wzruszyć. Gdy Marshall opowiada o swoim zmarłym ojcu, o tym jak był dzieckiem i w nocy jechali to nigdy się nie bał. Bo ojciec był dla niego jak superbohater. Mój ojciec żyje, ale aż przy tym uroniłem łzę, ponieważ... to takie prawdziwe. My też często rodziną wracaliśmy w nocy i nigdy nie bałem się zasnać w samochodzie bo wiedziałem, że prowadzi mój ojciec. Albo sprawa z ojcem Barneya, to że był taki skrzywiony przez jego brak. Zabrał mu obręcz do kosza i gdy Ted chciał w domu wstawić rurę do striptizu to Barney powiedział nie, "kids needs a hoop". I to jaką wspaniałą miał matkę, która była nie tylko matką, ale i ojcem. Wspaniały wątek, a także głęboki. We Friends nie ma według mnie ani jednego prawdziwie głębokiego wątku.
3 Od tego powinienem zacząć - prawie odbiłem się od serialu, gdy poznałem byłą żonę Rossa i jej kochankę. Zaczynać od czegoś takiego serial - brawo, brawo. Brało mnie na obrzydzenie gdy była żona Rossa i jej kochanka traktowały go jak po prostu worek na spermę i dawały to do zrozumienia. Potem ich wizerunek troche się poprawia, ale od czegoś takiego zacząć serial?
4 Phoebe jest szalona, Monica lubi porządek i pokazywać swoją władzę nad Chandlerem, Chandler sypier sucharami, Rachael jest pusta, Joey idiota a Ross jest nudny i lubi rozwody. W praktycznie KAŻDYM CHOLERNYM ODCINKU muszą to powtarzać. Odcinki są jakby z taśmy produkcyjnej. Obejrzałem 10 sezonów i tak z grubsza - żadna postać nie ewoluowała. Praktycznie nic się nie zmieniło.

Ogólnie mówiąc, jeżeli ktoś oglądał ten serial 15-20 lat temu to pewno ma dobre wspomnienia i rzeczywiście może z komediowych nie było wtedy wiele lepszych. Chociaż osobiście znacznie bardziej cenię sobie Simpsonów(który mnie prawdziwie śmieszy, do tego czasami jest naprawdę głęboki i wzruszający) czy nawet Świat Według Bundych. W dzisiejszych czasach jednak zdecydowanie lepiej zabrać się na początek za How I met your mother.

kozas15

Wybacz ale z wieloma, ba, prawie wszystkimi argumentami się nie zgadzam. HIMYM uważam za nudny, przeciętny, wtórny, dla dużo młodszej widowni niż Friends. Przyjaciele to klasyka gatunku, z której czerpało wiele późniejszych seriali, miedzy innymi ten przez Ciebie tak często wspominany.

perun_6

Zgadzam sie z perun_6! Pierwowzorem takich seriali jest friends. Mimo iz nie jest to pierwszy taki serial ale jest po prostu kultowy i z tego serialu sciagaja pomysly itd. HIMYM to kiepska podroba. Przede wszystkim kiepsa Robin ktora tylko denerwowala za kazdym razem jak sie pojawila. W Friends kazdy ma lepsze i gorsze dni ale kazdy odcinek mimo wszystko jest genialeny a HIMYM czesto przynudza

kozas15

"Przyjaciele" ustawili poprzeczkę bardzo wysoko - dziesięć prześmiesznych sezonów, aktorski majstersztyk. "HIMYM" za to rozczarowuje. Poziom leci w dół systematycznie od pierwszego odcinka, gdzieś w środku serial w ogóle przestał śmieszyć, a zaczął męczyć - scenarzyści zapomnieli, że robią komedię i zaczęli się bawić w dramy zupełnie do pierwotnej koncepcji niepasujące. Już pomijając fakt, że realności tam za grosz.