Jak zapewne wielu z was, uwielbiam ten serial. Jest moim numerem jeden od wielu lat. Zawsze potrafi mnie rozśmieszyć (mimo, że znam dialogi na pamięć). Jednakże zdarzały się naprawdę żenujące sceny z udziałem naszych ulubieńców.
Chciałabym was prosić o podanie najgłupszych, najmniej potrzebnych scen z serialu. Może zdarzały się takie, po których mieliście ochotę zapaść się pod ziemię?
Moje typy:
1. Nauka francuskiego Joey'a.
2. Ukrywanie przed Paulem Rossa, który również wybrał się do domku w lesie (?) Beznadziejne zachowanie Rachel.
3. Podobne zachowanie Rachel w Vegas, kiedy Ross szukał Joey'a a ona "naprawdę nie wiedziała", gdzie jest. Serio Ross nie zorientował się, że coś jest na rzeczy, czy uznał jej zachowanie za normalne?
4. Niezręczny wieczór Ross'a i Mike'a.
5. Ciąża Phoebe. Watek oderwany od rzeczywistości.
6. Chandler szukający prezentu na walentynki dla Moniki. Motyw z wieszakiem.
Na pewno coś jeszcze mi się przypomni :)
faktycznie, niektóre wątki przewijam, bo mnie drażnią, ale inne niż Ty, za wyjątkiem 4-
ad 1-dla mnie ujdzie
ad 2 - to akurat uwielbiam, rozbawia mnie do łez
ad 3- chyba nie w Vegas, a na Barbados? bo w Vegas sobie nie przypominam takiej sytuacji...
4- zgadzam sie w 100%, masakra!, w ogóle Mike słabo się dla mnie wpisywał w humor tego serialu i nie pasował do Phobe tak jak inni jej chłopcy, więc dla mnie więcej scen z Mike'iem psuła odbiór serialu, ale ta faktycznie jedna z najgorszych!
5- dziwaczne, ale dla mnie znośne, pasowało do niej
jak dla mnie:
7. pierwszy wspólny dzień Franka i Phoebe (szczególnie, gdy nie mają o czym rozmawiać i Frank bawi się w roztapianie)
8. Frank przedstawia swoją 44-letnia narzeczoną...
9. krótki występ Robina Williams'a i Bille'go Crystal'a w kawiarni
10. Phobe u rodziców Mike'a (wymioty i obsceniczne teksty)
11. próba sexu między Rachel a Joyem
12. Chandler w Tulsie -może nie żenujące, ale słabe
13. karaoke- występ Moniki
14. szef Chandlera (klepanie po tyłku, i dziwaczny humor)
15. podróż poślubna Moniki i Chandlera, gdy Monika czepia się drugiej młodej pary
dla mnie pewnie dużo więcej ,jak sobie przypomnę, albo natrafię dopiszę kiedyś
Cały romans Joey'go i Racher. Jak dla mnie to pomyłka. No i oczywiście ciąża Phoebe z bratem (sic!) oraz cały lesbijski wątek byłej żony Rossa. Nie oglądam też odcinka, w którym Monica każe się wyprowadzić Rachel, bo Chandler się wprowadza. Chamstwo.
Apodyktyczność i rządzenie się Moniki.
Głównie w wątku z rzucaniem piłki przez kilka godzin i z zabawami organizowanymi przez nią na urodzinach Rachel.
wrogość pracowników wobec Moniki jako szefa kuchni w Alessandro (np zamknięcie jej w chłodni) i nr z Joe'yem zamaist prawdziwej redukcji pracowników
Wizyta Rossa w solarium. Jakim imbecylem trzeba być, żeby nie odwrócić się zaraz po ogarnięciu, że zaczyna "opalać" go nie z tej strony, co trzeba.
Kilka scen, gdy Phoebe wspomina życie na ulicy, gdy okradała ludzi i tym podobne wmawianie, że była taką złą kobietą. Ani wiarygodne ani śmieszne.
Dla mnie najbardziej wątek o Rossie i Reachel, a głownie te ich rozstania i powroty, dla porównania lepiej zrobili to z Moniką i Chandlerem pokazując, że można zrobić dobry wątek pary przez kilka sezonów.
Wątki ze studentami Rossa też mnie bardzo wkurzały.
A tak, nie wymieniając tych wątków którzy wymienili inny, cały serial mi się fajnie oglądało.
Same here, zupełnie jak z telenoweli. Ja jeszcze bym dodał różne dziwne i strasznie wymuszone wątki w stylu Rachel ma randkę z joshuą, rozbiera się do koszuli nocnej, mamy krępującą sytuacje z tłumaczeniem się przed jego rodzicami i ojciec każe jej iśc w tym do restauracji WTF? Przy Rachel często przewracałem oczami.
Dorzucam dwie sytuacje.
- Idiotyczne zachowanie Moniki na imprezie organizowanej przez Joey'a (impreza na dachu);
- Równie idiotyczne (a może nawet bardziej) zachowanie Rachel na pożegnalnej imprezie Emily. "Uwodzenie" Joshuy.
to jednak te same rzeczy mogą jednych bawić, a drugich irytować, bo dla mnie zarówno wizyta w soralium Ross'a jak i impreza Rachel -Joshua- to jedne z ulubionych wątków, bawiące do rozpuku niezmiennie, pomimo kilku oglądań, podobnie scena z Rachel i Brucem Willisem w domku na wsi- w ogóle Ross i Rachel mnie bawili najbardziej, dla mnie najfajniejsza para serialu, także odcinek o lęku przed huśtawkami i pająkami z nimi lub początek serialu i ich wizyta w pralni- to moje hity:))
Zdecydowanie wieczór Rossa i Mike'a to najgorszy i najbardziej żenujący odcinek ze wszystkich ponad 200stu, jest wręcz "nieoglądalny" :/
dodatkowo:
-epizod Ross'a z Jenice (cała paczka o tym zapomniała?!)
-Emily i wszystkie zwązane z nią wątki
no i fakt, że z każdym dalszym sezonem Joey robił się coraz głupszy i głupszy :P
a i jeszcze głupim wątkiem jest to, że jedynymi czarnymi bohaterami są dwie laski o które szaleńczo walczą Ross i Joey. lol ;p
Czyżbym był jedynym, dla którego nauka francuskiego przez Joeya była jednym z najlepszych motywów ever? Nikt inny chyba tego nie lubi ;) Przechodząc jednak do tematu może nie tyle żenował, ile ogromnie nudził mnie wątek w którym Ross i chłopak chyba Phoebe spędzali razem wieczór.
Nie, nie jesteś jedyny, mnie to bardzo śmieszy, dlatego jestem w lekkim szoku, jak po raz kolejny czytam, że to było żenujące i nie śmieszne :D
Nie ma konkretnych zenujacych tekstow bo caly ten serial i wszystkie dialogi sa zenujace i nudne. Ten serial nie ma nic do komedii no chyba ze dla dzieci do lat 5. Klimat mily, kolorowo i sympatyczna obsada ale na tym koncza sie walory tego pseudo sitkomu. Staram sie nie krytykowac ale do prawdy nie rozumiem fascynacji ludzi tym chlamem.