Czy jest jakiś odcinek, którego wyjątkowo nie lubicie? Na pewno każdy z nas ma takie, które podobały mu się mniej niż inne, ale może macie taki, który po prostu was denerwuje lub nudzi, lub uważacie za niesmaczny lub nieudany i przeskakujecie go w oglądaniu?
Ja nie lubię epizodów z nachalnymi fleszbakami (np. The One With The Vows) oraz odcinka The One With Mac And C.H.E.E.S.E. Nie lubię też odcinków, w których rolę przewoniągra Phoebe, bo jej przygody sa dla mnie niezrozumiałę, a ona sama często nieśmieszna.
Na filmwebie są oceny poszczególnych odcinków - https://www.filmweb.pl/Przyjaciele/episodes
Wg nich najgorzej oceniane są:
s01e01 - Pilot
s06e20 - The One with Mac and C.H.E.E.S.E.
s03e14 - The One with Phoebe's Ex-Partner
Osobiście nie mam takiego żebym nie lubił. Najwyżej jest mi obojętny (ewentualnie nudny bo serial oglądałem ok 8 razy) ale też nie jako całość ale poszczególne wątki.
Tak samo nie mam ulubionego całego odcinka, tylko jego części np. w s03e16 (The One with the Morning After) kiedy Rachel zrywa z Rossem albo w odcinku specjalnym 'The One With All The Other Ones' (część druga) sama końcówka gdzie ze wzruszeniem aktorzy dziękują publiczności (ostatni odcinek).
Fleszbaki lubię szczególnie te związane z parami (czyli np. przytoczony The One With The Vows)
Pisałam to w wątku "Co wam się nie podobało", ale chętnie powtórzę tutaj, bo faktycznie chodziło mi o odcinek. Chodzi o 0302 "The One Where No One's Ready". Ross nie może się spóźnić, ma występować, to ważny dla niego wieczór (wszyscy są świadomi, jak bardzo) a 12 minut przed wyjściem ma tylko dwoje ludzi gotowych, w tym jedno z plamą i stroikiem na sukience. Rachel tak się ociąga z ubieraniem się, że jest w tym momencie bardziej wkurzająca niż Joey walczący z Chandlerem o fotel czy Monica w rozsypce po rozstaniu grzebiąca w automatycznej sekretarce Richarda. I nic innego nią (Rachel) nie kieruje, jak jej własna próżność i robienie z ubierania się jakiegoś wielkiego zagadnienia, jakby to ona miała wyjść na scenę. Lubię Rachel (jak i wszystkich innych), ale w tym odcinku jej zachowanie to jakieś totalne nieporozumienie. Zero zrozumienia dla Rossa, zero wsparcia, że to przecież jest jego ważny wieczór i on ma tam wystąpić. Jak w końcu doprowadzony do ostateczności Ross podniesionym głosem zwraca jej uwagę na jej grzebanie się i każe jej się w końcu ubrać, ona się obraża i wskakuje w dres, chociaż Ross ani nie krzyczał na nią nie wiadomo jak, ani nie powiedział niczego obraźliwego. Gdy oglądałam ten odcinek pierwszy raz, to myślałam, że na końcu będzie twist - oni wszyscy się zorientują, że zamiast zachowywać się jak ludzie wspierający bliską osobę w ważnym dla niej dniu, zajmują się jakimiś pierdołami i jeszcze mają jakieś pretensje nie wiadomo o co, przeproszą Rossa i sami się w momencie pozbierają. Ale nie. To Ross musiał przepraszać Rachel. Do tej pory nie wiem za co.
W punkt! Ja też przewidywałam taki twist, a tu niestety. To był jeden z nielicznych odcinków, kiedy Przyjaciele nie zachowali się jak przyjaciele. Co do Rachel to jeszcze dodałabym odcinek 7x01, gdzie Chandler i Monika się zaręczają, a Rachel jest tak zazdrosna, że skupia na sobie uwagę wszystkich całując się z Rossem, że "niby do siebie wrócili". Okropna baba. Zaczęłam ją szanować dopiero po tym jak urodziła Emmę, wczęśniej była fajna i próżna na zmianę.
Aha, no i jeszcze odcinek z urodzinami Phoebe, gdzie wszyscy się spóźniają do restauracji i mają ją głęboko gdzieś. Generalnie w ogóle mi się nie podoba, że obchodzone z hukiem były tylko urodziny Rachel, a urodzin takiego Chandlera na przykład w ogóle nie mogę sobie przypomnieć.
Odcinek 0701 jest faktycznie nieco "niekomfortowy", jakby to się z angielska powiedziało. Rachel raczej nabijała się z Chandlera w trakcie trwania jego związku z Moniką, a tu nagle bum! Zazdrosna jest o zaręczyny i oczywiście robi sceny (ale to się oczywiście da wytłumaczyć - chodzi o sam fakt zaręczyn i "posiadania" narzeczonego, a nie o tego konkretnego mężczyznę). Niestety, scenarzyści w "sceny" wyposażyli także Monikę, która też nie może się po prostu cieszyć swoim szczęściem nie zważając na nic (także na Rachel), tylko wymaga, by wszyscy się cieszyli wraz z nią i ani przez moment nie pomyśleli o czymś innym. Ogólnie, każdy się skupiał na swoich sprawach, zamiast zwyczajnie pójść na tę kolację i wypić zdrowie za zaręczonych. A zaręczeni powinni w taki wieczór mieć w poważaniu, kto się z kim całował.
Jeśli chodzi o urodziny, to faktycznie: pamiętam wielkie imprezy z okazji urodzin Rachel, także Joeya (wtedy, gdy Chandler się całował z jego siostrą, ale był zbyt pijany i nie wiedział, z którą). Monika chyba weszła na swoją urodzinową imprezę pijana (nie pamiętam numeru odcinka). Też nie kojarzę w ogóle świętowania urodzin Chandlera, z urodzinami Rossa był ten odcinek o różnicach w zarobkach, gdy mieli iść na kolację i koncert (0205, też niekoniecznie go lubię, grupa się dzieli na dwa obozy, i gdy "bogaci" chcą zrobić coś dla "biednych", to ci się obrażają), a
Ja jeszcze nie lubię odcinka ze ślubem Phoebe, bo z Moniki zrobiono wtedy koszmarną, w ogóle nie liczącą się ze zdaniem panny młodej organizatorkę wesela. Wiem, że to mogła być dobra satyra na przesadę w organizacji ślubu i zapominanie, co jest w tym dniu najważniejsze, ale można to było zrobić tak, że Monika z jakiegoś powodu nie może sama zająć się weselem, więc robi to ktoś inny - ktoś zupełnie głuchy na prośby i potrzeby Phoebe. Wiem też, że Monika miała oczywiście skłonności do przesady w tym względzie, ale scenariuszowo można było te skłonności nieco okiełznać, żeby Monika nie przesadzała aż tak bardzo.