Właśnie oglądam po raz n-ty raz od początku `Przyjaciół`. Jestem na 3 sezonie, który najbardziej skupił się na losach Rachel i Rossa. Zastanawia mnie, jak sądzicie: kto jest winien rozpadowi ich związku? Ja uważam, że pomimo, iż to Ross przespał się z inną kobietą to wielka wina leży po stronie Rachel. Na miejscu Gellera czułabym, że ona jest ze mną tylko z litości. Obejrzała film ze studniówki, zrobiło się jej żal Rossa, później może i zakochała się w nim, ale nie potrafiła być z nim w związku, bo się w nim dusiła. On czuł, że może ją utracić i próbując ją przy sobie zatrzymać bardziej ją od siebie odpychał. Poza tym dowiaduje się, że Mark jest u niej zaraz po tym, jak się rozstali. Nie dziwię się Rossowi. Nie mówię, że powinien od razu iść do łóżka z inną dziewczyną, ale to jest mężczyzna. Napił się i tak naprawdę nie pamiętał wszystkiego. Gdyby nie ta durna kłótnia z Rachel pewnie by do tego nie doszło. Niemniej jednak bardzo wzrusza mnie ten wątek choć obydwoje mnie niesamowicie irytują. I szkoda, że dopiero pod sam koniec dotrze do nich, że są dla siebie stworzeni. A jak Wy sądzicie? :)
Heh to kwestia roztrząsana przez miliony fanów na całym świecie od lat. Kto winien? Chyba jednak oboje. Oni ewidentnie nie potrafili się dogadać, jedno nie słuchało drugiego i tak w kółko. Skok w bok Rossa to tylko przysłowiowa kropla przelewająca czarę goryczy. Oni jak już powiedziałem po prostu nie potrafili się dogadać, a mimo wszystko przez całe 10 sezonów ciągnęło ich "ku sobie"...
oni sa jakby odzwierciedleniem milonów par - wina leży po obu stronach, raz to jest duma innym razem głupota a innym niedogadanie zwyczajne...za mało szczerych rozmów jest miedzy nimi a za dużo emocji i dumy - jak w większości związków ;/
tak myslę...
Dokładnie, osobiście uważam, że najbardziej ich niszczyła właśnie chora duma - oboje czuli coś do siebie, ale każdy był zbyt dumny by się do tego przyznać i zrobić pierwszy krok, dosłownie setki razy tak było w ich relacjach. Nawet po narodzinach dziecka było to widoczne.
wszystko co napisali moi poprzednicy + radzenie się, słuchanie niewłaściwych osób -> Chandler i Joey, Chandler razy 2 ;)
No tak, to też racja. Jedno i drugie korzystało niejednokrotnie z rad "ekspertów" czyli najbliższych przyjaciół, którzy sami mieli problemy ze znalezieniem stałego związku.
Ja myślę, że sytuacja była dość klarowna. Ich związek się rozpoczął, kiedy byli na zupełnie innym etapie życia. Ross z ustabilizowaną pozycją zawodową, z bagażem doświadczeń osobistych, po długim związku i poważnym rozstaniu. Wiedział, czego oczekuje od życia. Natomiast Rachel dopiero zaczęła dorastać, szukać siebie, swoich pasji, swojego miejsca na świecie. Znalazła coś, co ją zaciekawiło i poświęciła się temu zapominając o całym świecie. A Ross chciał spokojnego, stabilnego dojrzałego związku, którego ona, na tym etapie życia dać mu nie mogła. I nikt tu nie był winny, tak się w życiu układa, nawet tym realnym.
Kompletnie się z tym NIE ZGADZAM.
Ostatnio obejrzałam część odcinków jeszcze raz i uważnie przyglądałam się relacjom Rachel & Ross, wiedząc jak to wszystko się skończy, więc już z chłodną głową :)
Najbardziej w Twojej wypowiedzi dziwi mnie to, że uznałaś Rossa za bardziej dojrzałego, który wie czego chce. Przecież on wiecznie nie wiedział czego chce i właściwie mam wrażenie, że od jakiegoś momentu w serialu stawał się coraz głupszy, bardziej dziecinny i płytki (w porównaniu do początkowych odcinków). Jako rozwodnik z dzieckiem powinien być rozważniejszy przy podejmowaniu decyzji o ożenku, a on oświadczył się pod wpływem impulsu i przypływu endorfin. Nawet pomylił imię panny młodej na ślubie, co mówi samo za siebie... :)
A co do tematu głównego wątku:
Ross zdradził Rachel i WIEDZIAŁ, że to tak naprawdę zdrada z jego strony. Dopiero później (gdy Rachel mu nie wybaczyła) zaczął się już migać, że niby ona z nim zerwała i to nie zdrada. Ale prawda była oczywista – był winny, bo przy pierwszej większej kłótni poleciał się przespać z inną i zapomniał o kobiecie, którą kochał od lat.
Ale nawet to nie jest jeszcze najgorsze. Trudne do wybaczenia jest to, że gdy Rachel do niego przyszła, Ross schował babkę od ksero za drzwiami i udawał, że jest wszystko w porządku. Podwójnie ją tym upokorzył, bo nie dość że rozeszła się plotka i dowiedziała się o zdradzie jako ostatnia, to jeszcze miała świadomość, że ta kobieta tam była za tymi drzwiami.
Co jest jeszcze gorsze? Że te całe jego przeprosiny tuż po zdradzie nie były do końca szczere – wtedy przyznał, że to jego wina (bo chciał ją przekabacić), a później WYPARŁ się tych słów, wszystko zwalił na Rachel i całkowicie już się oczyścił, stojąc uparcie przy swoim zdaniu i kłócąc się na każdym kroku, jeszcze bardziej ją przy tym raniąc.
Jednak nie to jeszcze było najgorsze. Minęło trochę czasu i Rachel chciała mu wybaczyć i dać drugą szansę, a on znowu zachował się jak ostatni........ Nie dokończę. Spisała swoje uczucia w liście, DOKŁADNIE mu napisała czego od niego oczekuje jeśli chcą być razem, a on to totalnie olał! I pomyśleć, że faceci często narzekają na to, że kobiety im nie mówią wprost czego chcą tylko każą się domyślać... Cóż, Rachel napisała czarno na białym ułatwiając sprawę i DĄŻĄC DO POROZUMIENIA, ale Rossowi niezbyt chciało się czytać :) Okej, zasnął – to nie koniec świata, była późna godzina. Ale po co kłamał, że już wszystko dokładnie przeczytał i w ciemno się zgadzał na warunek Rachel, który (jak ona wielokrotnie podkreślała) jest dla niej bardzo ważny? Otóż dlatego, że Ross Geller myślał już tylko o tym, by dorwać się jej jak najszybciej do majtek, niestety... Już po seksie (gdy dostał to, czego chciał) bezczelnie na nią nawrzeszczał i obraził wielokrotnie jej uczucia, oczywiście dalej tkwiąc przy tym, że on nie jest niczemu winien, a ona mu tu smęci swoimi uczuciami i żalami. Czy tak zachowuje się dojrzały człowiek (i to po przejściach, który już wie na własnej skórze co to zdrada, rozpad związku itd.), który wie czego w życiu chce? Nie sądzę.
A, trudno też zapomnieć o zachowaniu Rossa, gdy Rachel powiedziała mu o ciąży. Ona i tak była cholernie twarda, bo większość kobiet na jej miejscu by się nieźle poryczała i czuła mocno upokorzona. (chodzi mi oczywiście o akcję z prezerwatywą i infolinią)
W ogóle ciekawa jestem, czy gdyby w odcinku finałowym Phoebe i Joey nie namawiali Rossa na wyznanie uczuć Rachel, czy on by wtedy pojechał za nią na to lotnisko? Mam duże wątpliwości, bo i tak zrobił to w ostatniej chwili, gdy przygadywali mu po raz kolejny, by w końcu nie strugał twardziela i powiedział jej co czuje. W ogóle nie raz wcześniej już były takie sytuacje, gdzie Rachel sugerowała Rossowi, by może jeszcze raz spróbowali i wyciągała do niego rękę, a on wielokrotnie się wykręcał, że lepiej zostawić wszystko w przyjaźni (np. po urodzeniu Emmy).
Także na dzień dzisiejszy twierdzę, że jednak Ross jest bardziej winny w całej tej sytuacji, bo czara goryczy przelała się po jego zdradzie, a później było już coraz gorzej. I niestety nie miał jaj, by przyjąć na klatę swój głupi wyskok i przyznać się do błędu – wolał zrezygnować z miłości i ranić kobietę swoich marzeń, a tak nie zachowuje się prawdziwy mężczyzna.
Cóż. W sumie to nie do końca się ze mną nie zgadzasz. Problemy w ich związku zaczęły się, moim zdaniem z powodów o których napisałam. Ale fakt, poszedł do łóżka z kimś innym zaraz po pierwszej poważnej kłótni. Właściwie to nie wiem czy jest sens roztrząsać kto jest bardziej winny. Ostatecznie to wszystko wymyślili scenarzyści i to do nich można mieć jedynie pretensje że postać Rossa i związek jego z Rachel był poprowadzony tak a nie inaczej:) Ich historia jakoś mnie nie drażniła szczególnie. Moim zdaniem gorsza była Monica w związku z Chandlerem. Jakieś odniosłam wrażenie podczas ostatniego oglądania że jest dla niego często niemiła.
No tak, Monica lubi dogadywać Chandlerowi, chociaż to tylko takie przegadywanie się i droczenie - oni oboje to lubią i często to robią :)
Jaki zbieg okoliczności, aktualnie też jestem na trzecim sezonie (choć oglądam ''Przyjaciół'' już chyba po raz 7 czy nawet 8) i zastanawiałam się nad tym samym.
Ja nie zgadzam się z tezą, że to Rachel jest wszystkiemu winna, bo według mnie wina leży po obu stronach, choć przyznam, że jakbym miała wybierać to posądziłabym raczej Rossa. Wcale go to nie tłumaczy, że jest facetem, wypił za dużo i nie pamiętał wszystkiego.
Zdrada to zdrada i koniec. Rachel mimo tego, że spędziła wieczór z Markiem, nie poszła z nim do łóżka a miała taką możliwość. Była wściekła na Rossa, ale żałowała tego, co powiedziała i dobrze wiedziała, że muszą dojść jakoś do porozumienia. Pokłócili się, nic wielkiego. W końcu nie powiedziała mu ''ZRYWAMY'', tylko żeby od siebie odpoczęli, ochłonęli, zajęli się sobą, przemyśleli wszystko, uspokoili się itd. (przynajmniej ja to tak odbieram).
Rachel dawała mu jasno do zrozumienia, że musi skupić się na pracy, bo wreszcie robi coś, co lubi i na czym jej zależy. Rozmawiali o tym wielokrotnie, ale Ross nie potrafił przyjąć tego do wiadomości.
Z drugiej jednak strony Rachel momentami zachowywała się zbyt egoistycznie, czasem zbywała Rossa, odłożyła sobie gdzieś na chwilę uczucia i zajęła się sobą przez co Ross czuł się właśnie osamotniony, wykluczony i przy tym zazdrosny (choć chyba nie zawsze tu chodziło o Marka).
Jak dla mnie, trochę denerwujące było wyrażanie uczuć Rachel za każdym razem, gdy Ross znalazł sobie jakąś dziewczynę, jak np Julie, Emily i ta dziewczyna, co się obcięła na łyso (nie pamiętam imienia, mam sklerozę) .
A co do tematu ;D to uważam, że wina leży głównie po stronie Ross'a, bo to jego zdrada doprowadziła do rozpadu tego związku, myślę, że z innych problemów by się wykopali.
Ale zauważcie, że w sumie Rachel nie chodziło o to, że Ross ją zdradził (nie ukrywajmy. To Stany a oni maja takie rzeczy gdzieś -,-) tylko o to, że on uznał ich przerwę za zerwanie. Przecież później wróciła do niego pod warunkiem, iż weźmie całą winę na siebie! Ktoś tam wyżej napisał, że Ross swoje pierwsze miłości, uniesienia i początki kariery miał za sobą, Rachel dopiero zaczynała takie życie i racja, to ich poróżniło.Nie pasowali emocjonalnie do siebie. Ross chciał stałego związku, pragnął być przy niej na każdym kroku, bał się, że powtórzy się historia z Carol. Mark naprawdę sporo namieszał. I przyznajmy, Ross miał do niego nosa, bo wyczuł, że Rachel nie jest mu obojętna. Co do samej panny Grin to czuła się uwiązana i tyle. I dalej będę obstawiać, że więcej w tym wszystkim jej winy niż Rossa choć on też święty nie był. Oczywiście zdrada była gwoździem do trumny. Zgadzam się też co do wypowiedzi warren2, choć troszkę obejmujemy inne stanowiska. Cóż, scenarzyści dobrze to rozegrali, bo ciężko zdecydować, co tak naprawdę było przyczyną :D Serial tak wciąga, że widz próbuje roztrząsać nawet takie sprawy ;)
Może jest i tak, że winni są oboje. Ale patrząc na sam fakt zdrady, jestem po stronie Rachel. Wyraźnie powiedziała, że chce odpocząć od niego, a nie zerwać, a Ross od razu poleciał i przespał się z inną, chciał to jeszcze ukryć, robiąc z niej totalną idiotkę.
Tak czy inaczej, uważam, że Rachel idealnie pasowała do Joeya. <3 (Teraz polecą hejty :D )
oglądam ten serial dopiero od poniedziałku, wczoraj doszedłem do odcinka z rozstaniem Rossa & Rachel i według mnie winę ponoszą obydwoje jednak większa część za rozpad ich związku leży po stronie Rachel. Poznała Marka, z którym spędzała większość czasu, nie mając go wiele dla Rossa, w kółko o nim gadała widząc jak go to denerwuje, a kiedy chciał spędzić z nią rocznicę i wpadł do niej do pracy z koszem piknikowym nie potrafiła znaleźć nawet głupich 10 min tylko zachowała się jak idiotka. Ale najbardziej rozwaliło mnie jej zachowanie po powrocie do domu, kiedy nawrzeszczała na Rossa za to że nie miał prawa się pojawić u niej w pracy i jeszcze oczekiwała od niego przeprosin. Lubiłem postać Rachel od początku, ale kiedy zobaczyłem tą scenę w sekundę zmieniłem zdanie, to było typowe zachowanie niedojrzałej gówniary, która sama nie wie czego chcę. Dla mnie słowa typu "zróbmy sobie przerwę", "muszę od ciebie odpocząć" tez oznaczają zerwanie. Albo się ze sobą jest albo nie, przerwę mogą sobie zrobić gówniarze w gimnazjum, dorośli ludzie się tak nie zachowują. Dopiero kiedy Ross wyszedł Rachel zdaje sobie sprawę co zrobiła, jednak trochę za późno. Jeszcze wpuściła do mieszkania Marka, wiedząc jak jego obecność działa na Rossa. Gdyby nie to Ross nie przespałby się z tamtą laską z baru, pogadaliby przez telefon i wróciłby do domu, a tak kiedy zauważył, że Mark pojechał do Rachel miał prawo się wkurzyć, w dodatku wlał w siebie dużo alkoholu. Rachel jednego już zostawiła przed ołtarzem, więc obawy Rossa nie były bezpodstawne. On sporo przeszedł, jego żona okazała się lesbijką z którą w dodatku miał dziecko, został już raz poważnie zraniony. A ten związek z Rachel, jego początek też był dziwny. Kochał się w niej od 10 lat, potem Rachel zakochała się w nim ale on wrócił z Chin z inną. Zerwał z nią dla niej, ale na drodze stanęła im jakaś głupia lista wad. Każdy ma wady, zrobienie takiej listy było głupie jednak przesadziła ze swoją reakcją. Mogła być zła ale żeby z takiego powodu odrzucić faceta, którego rzekomo kochała? Dopiero kiedy zobaczyła taśmę z przygotowań do studniówki pocałowała go, to było jakby z litości. Trudno jednoznacznie wskazać winnego. Kobiety powiedzą że zdrada to zdrada i winny jest Ross i koniec a według mnie większa część winy leży jednak po stronie Rachel.
Poza tym gdyby nie telefon Rossa kto wie co by się wydarzyło między Rachel a Markiem. Mark leciał na Rachel, też przyniósł wino, kto wie jakby się to skończyło gdyby nie telefon Rossa, który rzucił na koniec słuchawkę kiedy usłyszał Marka w tle. Rachel sama twierdziła, że Mark jest przystojny, spędzała z nim dużo czasu też mogli skończyć w łóżku, więc przypinanie Rossowi łatki zdrajcy a robienie z Rachel świętej jest błędem. Ona już raz przespała się z kimś, kto miał się żenić z inną, mowa o Barrym.
Wina leży w dużym stopniu po stronie Rossa nie tylko z powodu zdrady, ale też dlatego, że nie docenił pracy Rachel. Ta praca była jej marzeniem od długiego czasu. A Ross przyszedł do biura i dosłownie wywołał pożar, bo MUSZĄ świętować swoją rocznicę, choć Rachel powiedziała mu, że jest zawalona pracą, do której dopiero się dostała i to oczywiste, że nie chciała jej stracić.
Nie tylko pracą człowiek żyje. Wpadł tam niezapowiedzianie, bo chciał jej zrobić niespodziankę. Inna kobieta mając takiego faceta ucieszyłaby się, a ona zachowała się jak niedojrzała, rozpieszczona gówniara. Ross chciał od niej tylko kwadrans czasu, na pewno znalazłaby go gdyby chciała. Ross potrafił pójść na kompromis, kiedy zaczęli się spotykać nie miał dla niej czasu ze względu na pracę, jednak zorganizował randkę w pracy, zabrakło oglądania gwiazd pod gołym niebem, zrobił to w sali konferencyjnej, włączając gwiazdy na wielkim ekranie i wyszło równie romantycznie i tym samym pokazał, że mimo iż jest zajęty pracą, zawsze znajdzie dla niej czas. Rachel mogła chociaż po powrocie do domu przeprosić i zrobić dla Rossa coś podobnego, ale nie... wolała po raz kolejny zachować się jak idiotka i nawrzeszczała na niego, zwalając jeszcze całą winę na niego mimo, że on chciał dobrze, bo zależało mu na tej rocznicy w przeciwieństwie do niej. A potem kiedy na chwilę się zeszli jeszcze napisała jakiś głupi list na o ile dobrze pamiętam 18 stron, w którym zrzuciła całą winę za rozstanie na niego. Która dorosła, dojrzała kobieta robi coś takiego, piszę jakiś list, co to w ogóle miało być? W związku się rozmawia, a nie piszę jakieś listy. Nie dziwię się Rossowi, że w późniejszych sezonach unikał tematu związku z Rachel jak ognia i nawet kiedy urodziło im się dziecko nie poprosił jej o rękę tylko chciał zapytać czy zaczną się znów umawiać, bo po takich przejściach z taką osobom też miałbym wątpliwości. Jednak pod koniec serialu kiedy wkradł się wątek Joey&Rachel znów kibicowałem jej i Rossowi, bo mimo tych przejść byli dla siebie stworzeni, a Joey w ogóle by do niej nie pasował, dla Joey'a idealna byłaby Phoebs.
18 kartek napisanych obustronnie.
Zgadzam się z Tobą. Im bardziej skupiam się na parzę R&R tym bardziej widzę, że większą odpowiedzialność za rozpad związku ponosi Rachel. Dlaczego? Bo się nie starała. Oprócz przykładu, który podał/a Jinx599 przypomnę sytuację już po ich zerwaniu, kiedy Rachel złamała sobie żebro. Ross miał wtedy wystąpić w telewizji. Któż by nie chciał?! A on poświęcił to tylko po to, aby umalować swoją byłą dziewczynę na jakże ważną kolację z szefową. A ona nie mogła poświęcić mu 5 min. podczas rocznicy.
No i Rachel to typowy pies ogrodnika. Pojawiła się Bonnie? Nagle jej uczucia do Rossa odżyły. To samo z Emily. Wyznała swoją miłość Rossowi dopiero wtedy, kiedy ten zdecydował się wziąć ślub. Wcześniej zajęta była jakimś Joshuą. Gdy jednak ona związywała się z jakimś facetem, Ross schodził z drogi. Niejednokrotnie mieszał chowając numery tel. do innych facetów czy nie przekazywał wiadomości, ale ile mu się za to dostało od panny Green... Uhuhuhuh..... No ale postawę Rossa świetnie przedstawiła również Rachel w odc. 9 sez.9. No i Ross szybko znajdował pocieszenie. To można mu zarzucić.
Poza tym ostatnio postać Rossa o wiele bardziej polubiłam. Kiedyś był ostatni na liście a teraz mnie najbardziej śmieszy :D (Oczywiście zaraz po Chandlerze). Co do związku Joey'a i Rachel to też racja. Zawsze kibicowała R&R choć bardziej irytującej pary nie znam :D
Co do samego Rossa jeszcze to ktoś zarzucił, że był lekkomyślny skoro oświadczył się kobiecie po kilkutygodniowej znajomości. A ja uważam, że całe życie kierował się rozsądkiem a Emily pokazała mu, że można świetnie się bawić będąc spontanicznym. To był jednorazowy wybryk i uważam, że Ross jak najbardziej pragnął stałego związku z Rachel. Dlatego też im nie wyszło.
To fakt, zawsze denerwowała mnie ta przedziwna cecha u Rachel - jak go nie mogła mieć, to bardzo chciała, jak już mogła, to nie...
Doprowadziła do jego zerwania z Julie, ok rozumiem, ze zaliczyłwpadkę, ale nawet nie chciała z nim o tym pogadać. Z Bonnie całkiem zagrała nie fair - mogła ten list przedstawić ZANIM z Ross zerwał z łysą. Ale nie - najpierw całowania, potem Ross leci zerwać z Bonnie, a potem jak wrócił do Rachel to ta "zanim w ogóle pomyślę, że możemy się zejść..." no co to niby miało być?
Sytuacji z Emily już nie wspominam...
Zgadzam się w 100%, na początku zapomniałem o tym, ale faktycznie Rachel rozwaliła Rossowi kilka związków, niektóre w bardzo chamski sposób, bo kiedy nie mogła czegoś mieć łapała się wszelkich środków, ale bardzo dorosła po urodzeniu dziecka, wcześniej sama się zachowywała jak dziecko i nie wiedziała czego chcę od życia. Nadal była tą samą rozrywkową Rachel, którą pokazywano w retrospekcjach z czasów licealnych.
Ale na koniec bardzo się cieszyłem, że wrócili do siebie. A jeszcze bardziej cieszę się, że nie pokazali ich dalszych losów, teraz każdy widz ma wizję, że Ross ma to o czym marzył od 9 klasy czyli Rachel i dziecko z nią i że są szczęśliwi. Gdyby zrobili z nich parę wcześniej, pewnie zdążyliby się jeszcze pokłócić o jakąś pierdołę i obrzydziłoby mi to znów tą parę.
Jestem fanem „Przyjaciół” od lat. Pisze w tym wątku dlatego, że chciałbym sprostować parę spraw odnośnie przerwy pomiędzy Rossem a Rachel. Niektórzy uważają, że oni nie zerwali, że Rachel chciała tylko przerwy, aby od siebie odpoczęli... co jest totalną nie prawdą albo nie potrafieniem zinterpretowania fabuły serialu. W kłótni Ross mówi: dobrze zróbmy sobie przerwę (w domyśle od kłótni), zjedzmy mrożony jogurt czy coś... Rachel na to: nie zróbmy sobie przerwę od nas <-- to jest zerwanie. Po drugie w odcinku następnym (odcinek 16) Rachel mówi do Moniki Geller: „ We kind broku up instead” <-- co jest nie podważalnym dowodem, że Rachel też uważała że zerwali. Dopiero po fakcie jak się dowiedziała, że Ross ją zdradził – wtedy to już nie było zerwanie tylko przerwa.
A samo zachowanie Rachel – że nie przespała się z Markiem i tak dalej– można tłumaczyć tym, że po zastanowieniu chciała wrócić do Rossa (wiedziała że będą razem). Czego on sam nie wiedział. Więc nie można twierdzić, że Rachel zachowała sie rozsądnie i była tą „dobrą”, bo nie została postawiona w tej samej sytuacji co Ross .
I tak na koniec: warto sie zastanowić jakbyś się poczuł/poczuła gdybyś usłyszała od partnera „chciałabym/ chciałbym zrobić sobie przerwę od naszego związku”.
PS. Polecam oglądanie wersji angielskojęzycznej, a nie spekulowanie na tłumaczeniach polskich.
Rachel taka była, że wszystko musiało być po jej myśli. Ona dobrze wiedziała, że dla Rossa jest to koniec ich związku, każdy chyba facet słowa "zróbmy sobie przerwę" traktuje jako zerwanie, bo właśnie to one oznaczają, ale nie w świecie zdzieciniałej Rachel. W dodatku obecność Marka w jej mieszkaniu to też sygnał dla faceta, że coś jest na rzeczy, bo w niecałą godzinę od rozstania ona ma już pocieszyciela. Co by się wydarzyło gdyby nie telefon Rossa? Mark leciał na nią, przyniósł wino, a ona taka biedna, bezbronna, bo rozstała się z chłopakiem pewnie popłakałaby mu w rękaw i też skończyliby w łóżku, bo Mark tylko na to liczył. Ale, że padło na Rossa to Rachel oczywiście wszystko obróciła o 180 stopni i "zróbmy sobie przerwę" nie było już według niej zerwaniem, a tylko przerwą i to Ross jest wszystkiemu winien, bo jakże by inaczej.
Dla mnie od samego początku winna jest tylko i wyłącznie Rachel. I w późniejszych odcinkach zachowywała się jak idiotka sabotując jego kolejne związki, nie dziwie mu się, że się dystansował i nie chciał jej się oświadczyć mimo, że mieli razem dziecko, bo po przejściach z tak niedojrzałą kobietą też miałbym spore wątpliwości.
A ja się nie zgadzam, z tym. Wina jest po środku. Dlaczego? Dlatego, że dopóki Rachel była kelnerką, to nie stanowiła dla kogoś "smakowitego kąska", czyli dla drugiego mężczyzny. Rachel w dobie bycia kelnerką, była raczej taką nieporadną dziewczyną, zależną od innych osób (nie zarzucam jej brak samodzielności), ale ona w tym czasie uczyła się samodzielności. Dlatego Ross był szczęśliwy mogą się nią opiekować, nie bał się jakiegoś "buntu" ze strony Rachel. Czuł się bezpieczny w tym związku. Wraz z przemianą, dojrzewaniem do zmiany pracy, Rachel stała się bardziej samodzielną, zdecydowaną osobą, a co za tym idzie, stała się bardziej atrakcyjniejsza dla płci przeciwnej. Rachel zafascynowana nowymi możliwościami, rozwojem i awansem społecznym , zaczęła bardziej "zanurzyć" się w nowym życiu, a co za tym idzie Ross stał się mniej ważny. Nie, nie dlatego że Go nie kochała czy o nim zapomniała. Po prostu w pewnym momencie praca stała się ważniejsza, bo chciała się wykazać i wyrobić sobie markę w pracy. Ross widząc, że Rachel stała się pewniejsza, odnalazła się w nowej pracy, która ją pochłonęła, stał się zazdrosny. Plus do tego zobaczył drugiego "samca", również zainteresowany względami Rachel. Czy Rachel wkrótce zakochałaby się w Marku? Całkiem możliwe, bo łączyła ich praca, którą Rachel uwielbiała. Uczucie i związek Rachel i Marka i tak było by krótkie, bo o ile Mark uwielbiał Rachel to ona jednak nie widziała w nim mężczyzny, w którym można się zakochać. Byłby to tylko chwilowy impuls. Zaś Ross? Ross tak naprawdę swoimi napadami zazdrości tak naprawdę bardziej pchał Rachel w pracę, tak w pracę, nie w związek z Markiem. Ona w tamtym okresie była bardziej zainteresowana i zakochana nową pracą, zaś Marka traktowała bardziej jako kogoś, kto ją rozumie, może porozmawiać o pracy, podziela jej fascynacje modą. A uczucie ? Patrz to co pisałam o nich wyżej. Mark i Rachel i tak by się rozstali. Dlaczego Ross bardziej "pchał" Rachel w pracę? Ponieważ w końcu stała się śmiała, zdecydowana, odważniejsza, wzrosło jej poczucie wartości, że może być kimś. Ross widząc, że traci kontrolę nad nieporadną, rozpieszczoną do granic możliwości, nie do końca pewną swej wartości dziewczyną, którą można kontrolować. Plus drugi mężczyzna, przyczyniło się do ataków zazdrości i niepewności. Jego reakcje przyczyniły się do takich a nie innych reakcji u Rachel. Czuła się atakowana, że ktoś chce zabrać jej niezależność, że ktoś chce podciąć jej znów skrzydła, by siedziała cicho pod miotłą. Dlatego też reagowała tak jak reagowała. Dlatego jej propozycja o tym by zrobili sobie przerwę była sensowna, ale czy tak naprawdę oboje zastanowiliby się nad związkiem? Trudno powiedzieć, bo Ross to schrzanił w momencie gdy Rachel zrozumiała co tak naprawdę jest ważne. Rozumiem, że Ross czuł się źle i nie dziwię się, że z chęcią wszedł w nowe łóżko, ale wybrał to co typowe dla mężczyzn w takich sytuacjach - poszedł z kumplami na imprezę, gdzie pełno było dziewczyn bardziej lub mniej chętnych. To on poddał się i przypieczętował koniec związku.
Właśnie robię rewatch "Przyjaciół" i trafiłam na ten wątek, googlując coś zupełnie innego, więc chętnie dołączę. Każdy skupia się na zdradzie Rossa i jasne, że to było nie w porządku. Ale mało kto pamięta, co wydarzyło się wcześniej. Mianowicie Rachel i Ross mają rocznicę, którą ona spędza w pracy. Okej, nie każdy czuje potrzebę aż takiego świętowania, żeby brać dzień wolny (chociaż myślę, że dla Rossa, który w Rachel kochał się od liceum, to było wydarzenie warte każdej celebracji), natomiast ona zostaje po godzinach do późna. Znowu - może musi. Ale czemu w takim razie nie chce pozwolić, żeby Ross przyjechał do niej? Nawet jej koleżanka z biura, widząc, że przyjechał z koszem piknikowym, mówi, że Rachel ma cudownego faceta, zazdrości. Ale Rachel wydziera się na niego przy ludziach i go wyrzuca. Po czym wraca do domu i oczekuje, że to Ross ją przeprosi? Ona powinna klękać przed nim i błagać o wybaczenie