Skończyłem własnie cały serial, pochłonąłem 10 sezonów w mgnieniu oka. Czuje się jak bym
stracił przyjaciela. Najlepszy serial jaki w życiu oglądałem, pod koniec 10 sezonu ryczałem jak debil.
Zdecydowanie będę do niego wracał! Pozdrawiam fanów przyjaciół!
To samo odczucie, przed sekundką widziałem jak ostatni raz szli na kawę... Wiem, że do niego wrócę!
Ja dzisiaj skończyłam 10 sezonów, oglądanych już z piąty raz, a i tak ciągle mam te same odczucia. Ten serial jest najlepszym, jaki oglądałam i nigdy mi się nie znudzi!
No bo ten serial się nie nudzi
Spoiler
Ale w.g mnie kończy się bardzo pozytywnie. Ci co mieli być ze sobą są parami, mają dzieci. To naturalne, że zaczynają nowy etap życia, mają już przecież po trzydzieści pare lat, pozakładali rodziny, chcą zmienić miejsce zamieszkania na większe i dogodniejsze do życia. Nie mogli do końca życia przesiadywać na kanapie w kawiarni :p . Ale pozostają przyjaciółmi i będą mieszkać w obrębie jednego miasta. Właściwie mogliby zrobić z tego serial o zaprzyjaźnionych rodzinach :p .
No bo ten serial się nie nudzi
Spoiler
Ale w.g mnie kończy się bardzo pozytywnie. Ci co mieli być ze sobą są parami, mają dzieci. To naturalne, że zaczynają nowy etap życia, mają już przecież po trzydzieści pare lat, pozakładali rodziny, chcą zmienić miejsce zamieszkania na większe i dogodniejsze do życia. Nie mogli do końca życia przesiadywać na kanapie w kawiarni :p . Ale pozostają przyjaciółmi i będą mieszkać w obrębie jednego miasta. Właściwie mogliby zrobić z tego serial o zaprzyjaźnionych rodzinach :p .
Nie do końca pozytywnie...
Zawsze między Phoebe i Joey'em była chemia i liczyłem, że twórcy zrobią z nich parę, a oni uwikłali Rachel i Joey'a w jakiś chory, krótki romans, a Phoebe połączyli z jakimś innym gościem.
Joey jedyny z tego grona został sam i potem zrobiono spin-off z jego udziałem, w którym też twórcy się nie popisali.
W tym spin-offie Joey wyjechał do innego stanu, do LA chcąc zacząć nowe życie, bo twierdził właśnie, że wszyscy jego przyjaciele założyli rodziny i ruszyli dalej, a on został bez nikogo.
W tym serialu nie zagrał żaden z członków obsady Przyjaciół poza Joey'em, bo nie chcieli brać w tym udziału, bo mieli inne zobowiązania, ale twórcy mogli wtrącić jakieś kwestię związane z nimi. Np. był odcinek ze świętami i mogli wtrącić jakąś scenę, że Joey dostaje list/maila/kartkę z życzeniami od Phoebe czy Chandlera, albo rozmawia z nimi przez telefon. Przyjaźnili się tyle lat i nagle nikt o nim nie pamięta.
Więc według mnie końcówka Przyjaciół jak i spin-off nie są wcale takie pozytywne, a wręcz przeciwnie.
Mogliby z okazji 20 lecia nakręcić kilka dodatkowych odcinków po latach. Z chęcią bym coś takiego obejrzał.
To co napisałeś to trochę za mało, żeby nie uznać zakończenia serialu za pozytywne. Bo podałeś tylko przykład Joey'a, który w ogóle jest specyficzną postacią i nie spotkał go też jakiś tragiczny los, ani nawet nie wyjechał do innego kraju, co prawie zrobiła Rachel (to dopiero byłoby smutne). Powtórze, że to naturalny rozwój wydarzeń, że ludzie grubo po trzydziestce zakładają rodziny, a Joey kroczy po prostu inną drogą, w której zresztą odnosi sukces, bo jego kariera aktorska się rozwija. Przede wszystkim piszemy o zakończeniu Przyjaciół i wg mnie nie powinno się odwoływać do serialu Joey, bo to mimo wszystko odrębna produkcja, z innymi twórcami, inną obsadą, innymi bohaterami itd. Zgadzam sie, też połączyłbym Joey'a i Phoebe oraz nie mogę przebaczyć twórcom jego romansu z Rachel. No ale mimo tej chemii między Joey'em i Phoebe, to temat ich związku w serialu nigdy na poważnie nie istniał więc nie ma o czym mówić. Wiadomo, że koniec pewnych etapów zawsze jest smutny, ale trudno o bardziej pozytywne i jednocześnie wiarygodne zakończenie.
Też tak miałem. Równo rok temu zacząłem oglądać Przyjaciół i 10 sezonów skończyłem w 13 dni. Też płakałem jak jakaś ciota, ale w sumie zdarza mi się podczas jakiś filmów czy kiedy kończy się mój ulubiony serial.
Potem parę miesięcy później obejrzałem jeszcze raz wszystkie 10 sezonów. Teraz oglądam Dwóch i Pół, za parę dni skończę 11 sezon, a wtedy znów wezmę się za Przyjaciół, bo to najlepszy serial wszech czasów i nigdy mi się nie znudzi.
Przed sekundą skończyłam oglądać serial. Od godziny 7 rano skatowałam pół ostatniego sezonu :P Jest mi naprawdę bardzo smutno, ciężko to wszystko opisać. Mimo iż byliśmy przygotowani na to od samego początku sezonu (przeprowadzka Moniki i Chandlera, planowany wyjazd Rachel) to jakoś niesamowicie pusto mi się zrobiło na sercu. To tylko serial, to tylko aktorzy, ale tak bardzo ich pokochałam, że sama czuję się jakby to mi rozpadła się paczka przyjaciół. Zamierzam jeszcze na dniach obejrzeć te wszystkie dodatki, między scenami, gagi i inne taki. Podobno jest jeszcze odcinek podwójny ciągu dalszego ale nie wiem jeszcze o co chodzi, sprawdzę jutro :)
Cieszę się niesamowicie, że Bingowie mieli wreszcie potomstwo, i moja ukochana para Rachel i Ross znowu się zeszli - smutno mi było patrzeć jak oboje się krzywdzili. Szkoda, że nie wymyślili poważniejszego wątku dla Joey'a, ale widocznie taka jego rola :)
Musiałam się podzielić z kimś moimi emocjami, a po to są takie fora. Na pewno wrócę do tego serialu. Trochę smutno się robi, gdy człowiek nie ma w swoim życiu takiej paczki wiernych przyjaciół... No ale, liczy się jakość - nie ilość :)