nigdy nie płakałam na żadnym filmie czy serialu, ale ten koniec sprawił, że oczy mi lekko zwilgotniały, nie wtedy gdy Mikey umierał. Gdy Brian postanowił poświęcić swoje życie dla Justina,byłam wręcz zła, przecież porzucił bycie sobą. Ale gdy Kinney wkońcu zrozumiał, że jego przeznaczeniem jest bycie zawsze młodym i pięknym to był ten moment. Brian Kinney musi być tym kim zawsze był, musi żyć według swojej zasady : "no excuses, no apologies, no regrets".